GÓRA KALWARIA Kupili mieszkania w pocegielnianym baraku za grosze i teraz plują sobie w brodę. Stuletni budynek rozpada się, a tuż obok rosną kolejne hale magazynowe. Mieszkańcy apelują do gminy o pomoc

Przy ul. Łubińskiej w Łubnej w ciągu ostatnich kilkunastu lat powstała strefa przemysłowa z kolejnymi centrami logistycznymi. Następne hale albo są w trakcie budowy albo zaraz zaczną być wznoszone. Pomiędzy wysokimi na kilkanaście metrów budynkami ze stali stoi pozostałość po epoce, kiedy w Łubnej i sąsiedniej Baniosze kwitły cegielnie. Dach pokrytego eternitem budynku zapada się, ściany kruszą się i pękają. Połowa mieszkań, których lokatorzy poumierali, straszy dziurami po oknach i drzwiach. Wnętrza są zasypane śmieciami ku radości myszy, szczurów i robactwa.

Zostali właścicielami bez entuzjazmu

W baraku nadal mieszka pięć rodzin.
– W 2002 roku syndyk likwidujący cegielnię postraszył nas, że jeśli nie wykupimy mieszkań, przyjdzie nowy właściciel i zapłacimy ogromne komorne. Tak nas zbajerował, że kupiliśmy je po 350 zł – opowiada Anna Węcławiak.
Pani Anna urodziła się w tym miejscu i mieszka tu od 62 lat. Przy Łubińskiej 8 pierwsza długą część życia spędziła jej babcia, pracownica cegielni. Kobieta dba o swoje cztery kąty, obok baraku uprawia ogródek. Wykopała też szambo, bo gmina nie doprowadziła do budynku kanalizacji. Jednak pani Anna zdaje sobie sprawę, że powoli robi się to miejsce nie do życia.

– Z dwóch stron mamy hale magazynowe, z trzeciej powstaje kolejna. Wiemy, że i z czwartej mają być budowane ogromne magazyny. Niedługo będziemy jak w getcie, zobaczymy tylko niebo i ściany płaczu. Tak nas obudują wokół, że nie będzie życia. Do hal jeżdżą ciężkie samochody, przez co nasz budynek drży, pęka i rozpada się, może dojść do tragedii – narzeka.
Mieszkająca po sąsiedzku Monika Syguła przekonuje, że zimą nie pomaga nawet palenie w piecu.
Nocą przymarza poduszka do ściany, bo dwa sąsiednie mieszkania stoją puste, nie mają okien – tłumaczy.

CZYTAJ TAKŻE:  Burmistrz: nie będziemy przetwarzać śmieci w Łubnej

Współwłaściciele baraku skarżą się, że „nikogo nie interesuje ich los” i że „nie wiedzą, co robić”. Przyznają, że nie stać ich na remont stuletniego budynku. Dlatego o pomoc zwrócili się do władz gminy.
– Burmistrz był zaskoczony, że nasz barak jeszcze stoi – zauważa Monika Syguła. Rodziny z Łubińskiej 8 w swojej desperacji zaproponowały włodarzowi, aby samorząd przejął budynek wraz z liczącą około pół hektara działką w zamian za niewielkie mieszkania komunalne. – Chciałabym stąd pójść, nawet do jednego pokoju – prosi Anna Węcławiak.
– Nasz dom jest położony najbliżej nieczynnego wysypiska w Łubnej. Obiecywali nam pomoc, wodę za darmo – narzeka inna mieszkanka, Teresa Kaczmarska.

Burmistrz: Sprawa jest trudna

Burmistrz Dariusz Zieliński stwierdza, że „sprawa jest trudna”.
– Mimo że to prywatny budynek, to jest na naszym terenie i wiem, że jego mieszkańcy sami nie poradzą sobie z problemem – przyznaje. – Poprosiłem pracowników urzędu gminy o zaproponowanie, jak możemy tym osobom pomóc. Wrócę do sprawy w najbliższych tygodniach – zapewnia. – Taka enklawa budownictwa mieszkaniowego na terenie przemysłowym nie jest dobra ani dla inwestorów, ani dla tych mieszkańców – uważa.

CZYTAJ TAKŻE:  Burmistrz: nie będziemy przetwarzać śmieci w Łubnej

Burmistrz podkreśla, że dla gminy nie byłoby kłopotem przekwaterowanie pięciu rodzin mieszkających przy Łubińskiej 8 do lokali zastępczych w zamian za przekazaną działkę.
– Jednak są jeszcze udziałowcy tej działki i budynku, którzy tam nie przebywają i traktują tą nieruchomość jako lokatę kapitału. Oni również będą oczekiwali rekompensaty – dodaje.
Zdaniem Andrzeja Posiewski, radnego i sołtysa z Łubnej, właśnie z wymienionego przez burmistrza względu pomoc gminy dla mieszkańców baraku przy ul. Łubińskiej 8 może być niemożliwa.
– Nawet gdyby udało się sprzedać działkę z nic niewartym budynkiem za 750 tys. zł, to i tak nie zaspokoi to wszystkich roszczeń. Gmina musiałaby wydać 2 mln zł, aby zapewnić mieszkania tym osobom. Jaki miałaby w tym interes? – pyta. – Sam od długiego czasu zastanawiam się, jak pomóc tym ludziom. Wiem, że na pewno wszyscy właściciele tej nieruchomości powinni się najpierw porozumieć, a następnie występować razem. Nikt za nich tego nie zrobi – radzi.
Anna Węcławiak zdradza, że jeśli żadne apele i prośby do władz nie odniosą skutku, ona i sąsiedzi są gotowi zablokować przejazd Łubińską, aby odciąć drogę ciężarówkom. – Może wtedy ktoś usłyszy nasze wołanie – mówi.

Piotr Chmielewski

1 KOMENTARZ

Skomentuj gma.il Anuluj odpowiedź

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię