POWIAT Strażacy z niepokojem patrzą na poprawę pogody. Wystarczył jeden ciepły i suchy weekend marca, żeby od razu zapłonęły suche trawy. Straż apeluje o pomoc w schwytaniu podpalaczy


Ubiegły rok nie był najgorszy jeśli chodzi o liczbę pożarów nieużytków. Aby je gasić strażacy z całego powiatu wyjeżdżali z garaży 324 razy (w roku 2016 – 408). Tegoroczny marzec też był łaskawy dla pożarników, ogień trawił nieużytki 24 razy. Wszystko zatem wskazuje, że apogeum podpaleń jest dopiero przed nami.

– W ubiegłym roku bywało i 40 takich zdarzeń dziennie, na największy pożar nieużytków wydarzył się 1 kwietnia w Pęcherach w gminie Piaseczno, gdzie płonęło 7 hektarów łąk – przypomina st. bryg. Leszek Szcześniak, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej z Piaseczna.

Strażacy z Baniochy już obserwują

Od kilku lat strażacy i lokalne samorządy robią wiele, aby powiat piaseczyński przestał być niechlubnym liderem w liczbie podpaleń traw na Mazowszu. Dziesiątki pogadanek w szkołach, akcje informacyjne skierowane do rolników, a także patrole policji, strażaków, straży miejskiej i leśników w newralgicznym okresie przynoszą jednak umiarkowany efekt.

– Mam wrażenie, że społeczność jest już w pełni świadoma, jakie zagrożenie niosą tego typu pożary dla przyrody oraz ludzi i ich majątku. Dlatego naszym zdaniem główny nacisk powinien być położony na ujawnianie sprawców podpaleń – uważa komendant powiatowy. – Zachęcam mieszkańców, aby również nie byli obojętni i reagowali na próby podkładania ognia.

Ubiegłoroczny pożar w Pęcherach

O pomoc w dotarciu do lokalnych społeczności i motywowaniu ich do zwracania uwagi na potencjalnych piromanów st. bryg. Szcześniak zaapelował niedawno do radnych powiatowych. Największa liczba podpaleń nieużytków od lat notowana jest w Baniosze i okolicy. Dlatego w tym roku tamtejsi strażacy-ochotnicy na własną rękę zaczęli patrolować i baczniej obserwować rejony, gdzie pożarów ugorów było najwięcej. – Już podjęliśmy pierwsze działania w cieplejsze dni i na razie to pomogło – mówi na jeden z członków zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej w Baniosze.

– Strażacy są zbulwersowani tym, że pada na nich cień podejrzenia, iż mogą mieć z tymi podpaleniami coś wspólnego, dlatego podejmują także działania obserwacyjne – mówi komendant powiatowy.

Piroman aktywny w gminie Prażmów

W ubiegłym roku niespodziewanie podpalacz (lub podpalacze) zaczął być aktywni w okolicach Ustanowa i Jeziórka w dotychczas spokojnej gminie Prażmów. O ile w 2016 roku na jej terenie było 35 zdarzeń, o tyle w 2017 – 138, z czego 123 to zdaniem strażaków ewidentne podpalenia. – Boję się, że tym nieodpowiedzialnym osobom nie wystarczą podpalenia na tym terenie i zaczną go poszerzać – komentuje komendant Szcześniak. Kierownik posterunku policji asp. sztab. Radosław Dębski poinformował nas, że teren, na którym działa piroman jest pod baczną obserwacją funkcjonariuszy. Bo policja dowiaduje się o każdym przypadku podpalenia. Sprawcy grożą konsekwencje karne.

Szef straży pożarnej w powiecie zdradza, że jego jednostka poważnie zastanawia się nad pozyskaniem drona do obserwacji terenów zagrożonych podpaleniami. Jak mówią strażacy, zdarza się, że kiedy oni gaszą nieużytki w jednym miejscu, 200 metrów dalej wybucha kolejny pożar. Z powietrza byłoby łatwiej zlokalizować sprawcę, który być może jeździ rowerem lub motorowerem.

– W ciepły i suchy weekend pożary traw następują jeden po drugim. Ktoś musi podkładać ogień – nie ma wątpliwości st. kpt. Łukasz Darmofalski, rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Piasecznie.

– Wysokie koszty gaszenie kilkuset pożarów łąk nie są w żaden sposób społecznie uzasadnione i idą w setki tysięcy złotych – ubolewa Leszek Szcześniak.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię