GÓRA KALWARIA Zmarł człowiek – historia, jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych mieszkańców Góry Kalwarii
Henryk Prajs urodził się 30 grudnia 1916 r. w biednej żydowskiej rodzinie. Gdy miał 2 lata, stracił ojca (zabili go bandyci). Odtąd rodzinę utrzymywała matka – uboga krawcowa. Za jej radą też zdobył wykształcenie krawieckie. W wieku 21 lat został szwoleżerem, ukończył szkołę podoficerską. We wrześniu 1939 roku pod Olszewem poprowadził swoją sekcję do boju z Niemcami. Został ranny w głowę, lecz bił się dalej, aż do utraty przytomności. Trafił do niewoli sowieckiej, gdzie desperacko walczył o życie.
Kiedy w styczniu 1940 roku powrócił do Góry Kalwarii rozpoczął się nowy koszmar w jego życiu – holokaust, w którym stracił całą rodzinę i prawie wszystkich przyjaciół z rodzinnego miasta. Przez cztery lata był zmuszony ukrywać się i jak sam mówi „prowadzić życie obok śmierci”. Natrafił na gospodarzy w okolicach Magnuszewa oraz po drugiej stronie Wisły, którzy – mimo iż groziła im śmierć – dali mu schronienie. Rodzina Pokorskich za ten ogromny akt odwagi (karany przez Niemców śmiercią), po wojnie otrzymała odznaczenie Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
Henryk Prajs przez ostatnie lata bardzo chętnie rozmawiał z młodzieżą i dziennikarzami, mówił o potrzebie zgody, pojednania i pokoju, opowiadał o swoich dramatycznych przeżyciach i bogatej historii Góry Kalwarii. W styczniu 2017 roku obchodził w kościele parafialnym w Górze Kalwarii setne urodziny. Kiedy z tej okazji od władz miasta otrzymał szablę, w jego oczach pojawiły się łzy.
– Przed wojną i w czasie okupacji miałem ciężkie chwile. Jednak spotkałem bardzo miłych ludzi. Niech Bóg da tym ludziom szczęście i zdrowie – mówił łamiącym się głosem.
W swoich wystąpieniach przemawiający podkreślali, że dla Henryka Prajsa, przez całe życie „Bóg, Honor i Ojczyzna były najważniejsze”. – Pan Henryk dowiódł to swoim życiem – oznajmił gen. bryg. Jarosław Gromadziński, dowódca 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, formacji współczesnych szwoleżerów. A rtm. Piotr Szakacz, założyciel konnego ochotniczego Szwadronu Honorowego 3. Pułku Szwoleżerów Mazowieckich im. płk. J. Kozietulskiego przekonywał z kolei, że pan Henryk jest dla młodych kawalerzystów „ojcem, dziadkiem oraz przyjacielem i nie wyobrażają sobie, aby go zabrakło”.
– Gdybym miała określić mojego tatę w trzech słowach, powiedziałabym: Polak, żołnierz, patriota – oznajmiła natomiast córka stulatka Małgorzata Blicharz.
Burmistrz Dariusz Zieliński gratulował jubilatowi, że „tak pięknie przeżył sto lat swojego życia”. – Jest pan dla nas wzorem – dodawał. Sam jubilat zapytany jak udało mu się dożyć tak sędziwego wieku odpowiedział receptą: – Nie palić papierosów, nie pić wódki, skromnie jeść, mieć dobre usposobienie i pozytywne nastawienie do życia. I nic więcej nie trzeba.
Na zakończenie uroczystości współcześni kawalerzyści dali pokaz musztry na cześć ostatniego żyjącego żołnierza 3. Pułku Szwoleżerów Mazowieckich im. płk. J. Kozietulskiego,
Zmarły doczekał się jednej córki, sześciorga wnucząt i pięciorga prawnucząt. Pamięć po Henryku Prajsie nie zaginie. Już wcześniej przekazał wiele swoich pamiątek do Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, powstało o nim także wiele artykułów oraz filmów dokumentalnych. Ostatni można było obejrzeć 26 lutego w kalwaryjskim kinie.
Henryk Prajs o swoim życiu w 2012 roku opowiedział redakcji „Kuriera Południowego”:
http://www.kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=8781
„Henryk Prajs urodził się 30 grudnia 2016 r. w biednej żydowskiej rodzinie…”
Proszę poprawić datę urodzenia.
Doskonały przykład Naszej histori.Nieważne,że dwulatek ze 101 letnim doświadczeniem i zasługami.. Ważne,że żyd-gratulacje Piotrze Chmielewski
Dobrzy ludzie odchodzś zbyt wcześnie.
Cześć Jego pamięci!