LESZNOWOLA We wtorek 53-letni mieszkaniec Wilczej Góry przepłynął około 18 km po otwartym morzu z Gdyni na Hel w ramach Extreme Baltic Challenge. Był to już kolejny ekstremalny wyczyn sportowca-amatora, którego największym marzeniem jest przepłynięcie w przyszłości kanału La Manche
Adrian Kociszewski od małego starał się przekraczać granice swoich możliwości. W wieku 26 lat po raz pierwszy wystartował w zawodach Ironman na Węgrzech. Morderczy triathlon, na który składa się 3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze i ponad 42 km biegu pokonywał czterokrotnie. Od 1988 roku startował też w maratonach. Na dystansie 42 km i 195 m biegł aż 40 razy! Teraz bieganie odstawił jednak na boczny tor.
– Mam poważne problemy z kolanem – wyjaśnia. – Na szczęście nie przeszkadza mi to w pływaniu.
Przepłynął jezioro, a teraz morze
Dwa lata temu 53-latek przepłynął w tą i z powrotem jezioro Śniardwy, pokonując dystans 36 km. Już wówczas zapowiadał, że następna w kolejności będzie Zatoka Gdańska.
– To akwen bez porównania trudniejszy, bo są tam duże fale, a i woda jest o wiele zimniejsza – zaznaczał. Teraz przyszła wreszcie kolej na zrealizowanie tej obietnicy.
– Długo się nie przygotowywałem – przyznaje. – Trzy tygodnie intensywnie trenowałem na basenie, robiłem też ćwiczenia na sucho. Oprócz tego sporo jeździłem na rowerze, aby wyrobić sobie wytrzymałość, która jest kluczowa przy długodystansowym pływaniu.
Zatokę Gdańską Adrian Kociszewski planował przepłynąć w poniedziałek. Te zamierzenia pokrzyżowała jednak pogoda. Bez porównania lepsze warunki panowały we wtorek.
– Wszedłem do wody około godz. 5.30 w Gdyni Babie Doły, byłem ubrany w piankę, bo woda w tym miejscu Bałtyku ma temperaturę około 16 stopni – opowiada. – Cały dystans pokonałem równym kraulem. Przez pierwsze trzy godziny morze było spokojne i płynęło mi się dobrze. Potem jednak zaczęło się falowanie, a przy Helu musiałem walczyć dodatkowo z silnymi prądami. Z wody, na krańcu półwyspu, wyszedłem po 7 godzinach i 37 minutach.
Podczas pokonywania Zatoki mieszkaniec Wilczej Góry przyjmował tylko żele energetyczne podawane na wysięgniku. Opowiada, że nie miał większego kryzysu, a próba poszła sprawnie i bez niespodzianek.
– Nie bałem się, bo cały czas pilotowała mnie łódź, w której był ratownik – dodaje.
Dopiero się rozkręca…
Adrian Kociszewski od lat podziwia Teresę Zarzeczańską, sześciokrotną mistrzynię Polski w pływaniu, która 30 sierpnia 1975 roku jako pierwsza z Polaków przepłynęła kanał La Manche, pokonując wpław dystans 42 km z brytyjskiego Dover do francuskiego Vissant. Zrobiła to w rewelacyjnym czasie 11 godzin i 10 minut. Kiedy dokonywała tego niesamowitego wyczynu, woda w kanale miała zaledwie 15 stopni C. Po niej kanał La Manche przepłynęło zaledwie kilku naszych rodaków.
– Cały czas mam to w głowie, ale największą przeszkodą jest… żona – mówi z uśmiechem Adrian Kociszewski. – Kanał La Manche to ogromne wyzwanie tym bardziej, że do niskiej temperatury wody dochodzą także niezwykle silne prądy. No i płynie się bez pianki. Na razie będę chciał skupić się na Polsce. W przyszłym roku planuję popłynąć z Helu do Krynicy Morskiej, dokąd jest ponad 40 km.
TW
Wspaniałe ❗