PIASECZNO – Wypić piwo pod chmurką to czyta rozkosz, a w cieniu tych drzew jest tak przyjemnie – przekonuje mężczyzna w kolorowej koszuli w kwiaty, z do połowy opróżnioną butelką piwa Żubr. Jesteśmy w Zalesiu Dolnym, w lasku, który oddziela ulicę Czeremchową od Stołecznej. Wokół nas stosy butelek po alkoholu, a ścieżki wybrukowane są kapslami po piwie
– Między szosą a ul. Czeremchową w Zalesiu Dolnym, lasek zajmują grupki pijaczków – zwrócił się do nas czytelnik Wojciech. – Zostawiają po sobie nie tylko kapsle, butelki, puszki ale też niezapomniany zapach. Straż miejska zupełnie to olewa. Co z tym można zrobić? To takie ładne miejsce, „naszpikowane” pomnikami przyrody. Może prace społeczne dla tych panów? – proponuje mężczyzna.
Kto mieszka w okolicach ten wie, że wspomniany lasek, (dla jadących od strony Piaseczna rozciągający się po lewej stronie za ul. Pomorską) od lat jest jednym z ulubionych miejsc amatorów spożywania alkoholu pod chmurką. Sprawdziliśmy. Ten piękny zadrzewiony teren skrywa setki opróżnionych puszek i buteleczek po mocniejszym alkoholu. Łatwiej byłoby policzyć liście na drzewach niż wszechobecne kapsle po piwie.
– Ten lasek mam po drodze do roboty – mówi nasz rozmówca. Mężczyzna w średnim wieku, kolorowej koszuli w kratę i granatowych dżinsach. Na ramieniu nosi brązową skórzaną torbą. Nie chce podać swojego imienia. Nazwijmy go więc Januszem. – To jest idealne miejsce, żeby w cieniu chwilę odpocząć i napić się piwa – przekonuje Janusz.
Rzeczywiście w lesie jest chłodniej, a szum drzew łagodzi odgłos przejeżdżających samochodów. Gdyby nie wszechobecne śmieci to można by się zrelaksować, nawet bez piwa.
– Nie zarabiam tyle by móc pozwolić sobie na piwko w knajpie z parasolami – wyznaje Janusz i pociąga obfity łuk piwa Żubr. – Poza tym tu jest lepszy klimat! – dodaje ocierając wąsy wierzchem dłoni.
– Byłby fajniejszy jakby nie było śmieci – zwracam uwagę. Janusz lekko skonsternowany rozgląda się dookoła po czym rzuca pewnym głosem. – Ja nie śmiecę! Butelkę schowam do torby i jutro w sklepie oddam.
– A gdzie kapsel?
– Kapsel? – Janusz śmieje się głośno. – Nie przesadzaj pan. Tu tyle kapsli, że jeden mniej czy więcej nie zrobi nikomu różnicy.
– My tu bardzo lubimy pić – wyznaje jeden z dwóch mężczyzn, których spotykam później. – Jak pada to drzewa chronią od deszczu, a jak jest gorąco to dają cień. Ale my tutaj nie śmiecimy! – zastrzega widząc, że robię zdjęcia walającym się butelkom.
– Kupiłbyś alpagę – proponuje jego towarzysz z czerwoną czapką z białym orłem i wymownym napisem: „HANGOVER” na koszulce. – Pewnie, że nie śmiecimy – zgadza się ze swoim przedmówcą i wskazuje palcem na pobliskie ogrodzenie. – Tam mamy worek na śmieci. Puszka, butelka czy kapsel, wszystko wrzucamy do niego.
Rzeczywiście kilkanaście metrów od nas na ogrodzeniu przy pobliskim sklepie wisi niebieski pękaty wór ze śmieciami.
– O przyrodę trzeba dbać! – pouczają mężczyźni.
Wszyscy piją nikt nie bałagani. Skąd więc dywan śmieci między drzewami? Czyżby z nieba spadały? Do tematu powrócimy niebawem. W poniedziałek zapytamy straż miejską o to ile w tym roku wypisano mandatów za picie w miejscach publicznych. Wkrótce też przedstawimy inne miejsca w Piasecznie, w których za kołnierz się nie wylewa.
Adam Braciszewski
co za kraj. wszyscy zapierd++alają jak robociki a jak ktos sie wylamuje ze schematu i ma w pupie wyscig szczurów zaraz trzeba na niego doniesc. prace spoleczne hahaha co za poj++bane spolecznstwo