PIASECZNO PIŁKA NOŻNA, IV LIGA, MKS PIASECZNO – MAKOWIANKA MAKÓW MAZOWIECKI 3:4 Niezwykle dramatyczny przebieg miała konfrontacja w poprzednia sobotę pomiędzy Piasecznem a Makowianką. Ostatecznie, po bramce zdobytej tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego, górą byli goście, choć w tym spotkaniu nie obyło się bez sporych kontrowersji
Ten mecz określany był przed rozpoczęciem jako walka nie o regulaminowe trzy, a o sześć punktów, bo grały ze sobą akurat zespoły będące bezpośrednimi sąsiadami w ligowej tabeli. Dla 12-tej Makowianki i 13-tego aktualnie Piaseczna było to więc spotkanie niezwykle ważne.
W typowo jesiennej aurze na boisku działo się tego dnia naprawdę sporo i od samego początku nie brakowało emocji. Mecz lepiej rozpoczęli miejscowi. W 12. minucie, po świetnym rozegraniu rzutu z autu przez Aleksandra Bieńka i przedłużeniu wyrzutu w polu karnym efektowną przewrotką przez – wracającego do pierwszego składu po długiej kontuzji – Ahmeda Toriolę Ayodeji’ego, znakomitą główką popisał się Mykola Tsvyk i było 1:0 dla Piaseczna. W pierwszej połowie kolejne bramki już jednak nie padły.
Po zmianie stron w 55. minucie doszło do pierwszej tego popołudnia sporej kontrowersji. Czy w polu karnym rzeczywiście, w pozornie niegroźnej sytuacji, faulowany był piłkarz Makowianki? Oglądając powtórki można było mieć spore wątpliwości czy w tej sytuacji naprawdę przewinił Adam Jaszczak, ale sędzia wskazał na wapno, a z jedenastu metrów nie pomylił się Kacper Małkiewicz. Zaledwie trzy minuty później MKS znów był jednak na prowadzeniu. Tym razem w polu karnym faulowany był Ahmed, a rzut karny na gola zamienił pewnie Sebastian Folwarski. W 66. minucie arbiter podyktował kolejną jedenastkę dla gości – tym razem zaskakując chyba wszystkich obecnych na stadionie. Jeżeli nawet Mykhailo Koriahznov odepchnął swojego rywala w polu karnym, to było to przewinienie naprawdę z gatunku tych bardzo „miękkich”. Po chwili piłkę do bramki posłał znów Małkiewicz i na tablicy wyników widniał wynik 2:2. W 75. minucie ten sam zawodnik skompletował zresztą swój hat-trick, dobijając – z najbliższej odległości – strzał swojego klubowego kolegi.
W 86. minucie po raz kolejny był remis. Kamil Szabłowski dopadł do zagranej w polu karnym piłki i wydawało się już, że to spotkanie zakończy się podziałem punktów. Ostatnie słowo należało jednak do gości. W 93. minucie piłka, po rzucie wolnym, trafiła najpierw w słupek, a zaraz potem świetnym uderzeniem z pierwszej piłki posłał ją do siatki Dominik Witkowski. Szalona radość gości i widoczne, w pełni zrozumiałe, załamanie piłkarzy Piaseczna, którzy – jak się wydaje – z przebiegu gry zasłużyli tego dnia przynajmniej na remis.
Tyl./fot. Daria Szymańska