PIASECZNO – Kilkanaście dni temu zmienili nam organizację ruchu, teraz budują niepotrzebny nikomu spowalniacz – złości się pan Mirosław, mieszkaniec ulicy Gałczyńskiego
Nasz czytelnik wyjaśnia, że mieszka przy skrzyżowaniu ulicy Wyczółkowskiego i Gałczyńskiego.
– Wyczółkowskiego jest „poszatkowana” poprzecznymi ulicami, wszystkie są równorzędne – wyjaśnia mężczyzna. – Gałczyńskiego też była równorzędna, ale od kilkunastu dni ma pierwszeństwo. Już samo to jest bez sensu. Ale najgorzej, że na biegnącym w kierunku Orężnej fragmencie Gałczyńskiego gmina buduje spowalniacz. Ten odcinek ma niewiele ponad 100 m, po co nam tam „śpiący”… – dziwi się mężczyzna. Zapytaliśmy o to również gminę, czekamy na odpowiedź.
TW
Bo mają za dużo pieniędzy.
Na ul 11.Listoapda przydałyby sie spowalniacze od strony ulicy Głównej nie ma ani 1 ,samochody pędza tamtędy jak szalone miałem okazje przekonać sie jadąc ta ulica na rowerze o mały włos a byłbym na masce tego busa
„Ten odcinek ma niewiele ponad 100 m, po co nam tam „śpiący”… – dziwi się mężczyzna. Zapytaliśmy o to również gminę, czekamy na odpowiedź”
====================================
Nie reprezentuję gminy, ale spróbuję zaspokoić ciekawość Redakcji.
Otóż na końcu tej ulicy znajduje się niewielki teren porośnięty drzewami i krzaczorami, a w jego środku jest staw czy też dół z wodą (pewnie pozostałość po dawnych gliniankach).
Z relacji tamtejszych mieszkańców wiem, że ww. teren jest ostoją resztek dzikiej zwierzyny. Jeże to oczywistość, ale widywano tam też np. sarny.
Chcę wierzyć, że gmina instaluje tam spowalniacz, żeby pędzące auta nie rozjeżdżały wyłażących z krzaczorów jeży i innej zwierzęcej drobnicy.
To bym akurat jak najbardziej popierał.
Możliwe też, że intencją gminy jest w tym przypadku troska o życie kierowców-wariatów – żeby po rozpędzeniu się od strony ul. Pomorskiej nie wylądowali nagle w krzaczorach albo w stawie.
To by mnie akurat szczególnie nie martwiło, bo jak jakiś debil szarżuje po osiedlowych uliczkach, powinien się liczyć z selekcją naturalną.
Nie wykluczam też jednak, że budowa spowalniacza spowodowana jest po prostu tym, że jakieś przepisy to wymuszają. Spowalniacze być może nie mają wielkiego sensu na „przelotowej” ul. Pomorskiej (a przynajmniej taka ich ilość), ale na uliczkach wewnątrz osiedla Orężna to już chyba tak.
Ja mieszkam na bardzo podobnym osiedlu, a spowalniacz mam parę metrów od bramy i jakoś mi to nie przeszkadza. Zwierzyny (poza plączącymi się jeżami) akurat od dawna tu nie ma, ale podobnie jak na ul. Gałczyńskiego nie ma tu chodników, więc piesi chodzą po prostu po asfalcie. Gdyby nie było spowalniaczy, to zawsze zdarzyliby się wariaci w autach, wciskający gaz do dechy. I wcześniej czy później taki pacan rozjechałby jakiegoś pieszego.
Tak czy inaczej od spowalniacza jeszcze nikt nie umarł (chyba, że zapierdalał 200 km/h), a za to pędzące auta zabijają na polskich drogach co roku ogromną ilość zwierząt (nie mówiąc już o ludziach).
Nie za bardzo rozumiem, co wywołuje złość pana Mirosława. Ten odcinek ul. Gałczyńskiego jest króciutki i nawet bolid Formuły 1 by się na nim nie zdołał rozpędzić. Tak czy inaczej, niezależnie, z której strony się jedzie, powinno się tam jechać powoli.
O co więc panu chodzi, panie Mirosławie?