PIASECZNO Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił decyzję sądu okręgowego, który nakazał mieszkańcowi Piaseczna wypłacenie 150 tys. zł odszkodowania matce i konkubinie mężczyzny, który w 2014 roku utopił się podczas spływu Jeziorką
O całej sprawie było głośno kilka miesięcy temu, kiedy to zainteresowały się nią ogólnopolskie media. W czerwcu 2014 roku Jacek Andrzejak prowadzący wypożyczalnię kajaków nad Jeziorką, udostępnił je organizatorowi wieczoru kawalerskiego.
– Spotkaliśmy się na Górkach Szymona, gdzie przekazałem temu panu kajaki wraz z wiosłami i kapokami – mówi Jacek Andrzejak. Feralnego dnia uczestnicy spływu zwodowali sześć kajaków i zaczęli płynąć w kierunku Konstancina-Jeziorny. Niestety, na jednym z zakrętów rzeki doszło do wypadku – jeden z kajaków wywrócił się, a płynący nim 28-latek wpadł do wody i utonął.
– Z otrzymanych od policji informacji wynika, że w trakcie spływu biorący w nim udział mężczyźni raczyli się alkoholem, zaś sam denat – co ustalono w trakcie sekcji – miał we krwi 1,3 promila – mówi Jacek Andrzejak. Po ponad czterech latach od tamtego wydarzenia (28 sierpnia ubiegłego roku) konto bankowe Jacka Andrzejaka zostało zablokowane przez komornika, który zabezpieczył znajdujące się na nim 4 tys. zł. Komornik poinformował mieszkańca Piaseczna, że przed sądem okręgowym odbyła się sprawa z powództwa cywilnego, podczas której Jacek Andrzejak został skazany zaocznie na 150 tys. zł odszkodowania – po 75 tys. zł miał zapłacić matce i konkubinie zmarłego. Andrzejak twierdzi, że nie dochodziła do niego żadna korespondencja, bo wyprowadził się z domu, a była żona nie przekazywała mu listów.
– Zależy mi tylko na tym, aby ta sprawa wróciła na wokandę, żebym mógł się bronić – mówił pod koniec stycznia tego roku.
Sprawą miał zająć się sąd apelacyjny, który 29 marca zdecydował o uchyleniu postanowienia sądu okręgowego.
– Tym razem cały przewód sądowy odbędzie się z moim udziałem – podkreśla Jacek Andrzejak. – Wreszcie będę mógł się bronić. Gdy otrzymałem dziś postanowienie sądu apelacyjnego, poczułem ogromną ulgę. Mam nadzieję, że sprawiedliwość zatriumfuje – dodaje.
TW
jak mógł Pan wydać im kajaki skoro wtedy Pana tam nie było?
Jak Pan mógł im wydać kapoki skoro ich kajakarze nie dostali?
RÓWNIEŻ MAM NADZIEJE, ŻE SPRAWIEDLIWOŚĆ ZATRIUMFUJE.
PS. Jeżeli będziecie szukać świadków podrzucania kapoków na miejsce wypadku to proszę zgłosić się do Piaseczyńskiego WOPR-u oraz PSP z Piaseczna.
Dorosły człowiek sam za siebie odpowiada. Niestety w demokracji ludzie chcą być traktowani jak bydło. Przymusowe zapinanie pasów, przymusowe zakładanie kapoków.
Może jeszcze kolesia po głowie wiosłem walił ,żeby utonął?
Gdzie TY byłeś wtedy ?
Teraz jesteś taki mądry-było nie pić i pomóc koledze kiedy umierał…co wtedy robiłeś?
Kurczę ludzie: piliście- to wasza wina ,dorośli jesteście po co ten cyrk jeszcze robicie ? Szukacie jelenia, mądrzy inaczej ?
Zobaczymy jaki będzie wyrok po ponownym rozpatrzeniu. W końcu sąd musiał mieć podstawy aby wydać taki a nie inny wyrok. Np. Sprzęt wydawała osoba, która pracowała tam na czarno tzw. „przyjaciel wypożyczalni”, nie dostali całego sprzętu,mimo regulaminu, którym tak się chwalił P. Jacek, kajaki zostały wydane już pijanym…
To, że byli pijani to jedno a wina właściciela to drugie.
Wiadomo, kiedy możemy się spodziewać wyniku sprawy?
Jak można pić na wodzie ?
Jak można nie zauważyć wypadającego człowieka ?