Doszło do potrącenia dzikiego zwierzęcia. Uwaga, ta historia jest wstrząsająca!

2

PIASECZNO W środę po południu na drodze między Złotokłosem, a Wólką Pracką został potrącony młody jeleń. Ranne zwierzę przez kilka godzin leżało na drodze i cierpiało. Jak się okazuje, wciąż brakuje procedur, które określałyby kompetencje służb, umożliwiając im w takich sytuacjach sprawne działanie


Całą historię opowiedział nam Rafał Rajkowski, nasz czytelnik, który widząc potrąconego jelenia postanowił mu pomóc. W dobry sposób obrazuje ona kompetencję poszczególnych służb, ale też ich skuteczność. Do potrącenia młodego jelonka doszło około godz. 17. Auto, które potrąciło zwierzę, odjechało z miejsca zdarzenia. Przy rannym jeleniu zatrzymały się dwa samochody. Jednym z nich jechał pan Rafał. To właśnie on, wraz z jadącą drugim autem kobietą zabezpieczył miejsce zdarzenia i wezwał na miejsce straż miejską.

Jelonek miał poważne obrażenia, na pewno bardzo cierpiał – relacjonuje pan Rafał.
Jadąca drugim samochodem pani Katarzyna poświęciła swoją kurtę, aby przykryć mu głowę. To na pewno go uspokoiło…
Po pół godzinie na miejscu zjawiła się straż miejska.
Strażnicy zrobili zdjęcia rannego zwierzęcia i wrzucili je do systemu, po czym odjechali… – relacjonuje pan Rafał. – Policjanci, którzy też przybyli na miejsce wypadku, dostali rozkaz aby odjechać, bo są bardziej potrzebni gdzie indziej. Po kolejnych 40 minutach straż miejska, po naszym kolejnym telefonie, odesłała nas do Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Tam z kolei skierowano nas do Animal Rescue, gdzie już przecież dzwoniliśmy na samym początku… Animalsi poinformowali nas, że nic nie zrobią bo muszą najpierw dostać zgłoszenie z gminy lub powiatu, które będą płaciły za interwencję…

Pan Rafał ponownie zadzwonił do straży miejskiej. Tam dowiedział się, że strażnicy nie poproszą Animal Rescue o pomoc, bo do potrącenia doszło na drodze powiatowej. W Powiatowym Centrum Zarządzania Kryzysowego pan Rafał dowiaduje się, że straż miejska nie ma racji, bo… zwierzę jeszcze żyje. Pan z centrum jest jednak pomocny i deklaruje, że nawiąże kontakt z kołem łowieckim. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach na miejsce zdarzenia przybywa myśliwy. Podejmuje on decyzję, że jeleń musi zostać odstrzelony.

Przygotowania do tego zajmują kolejne długie minuty. W końcu jest po wszystkim, zwierzę już nie cierpi.
Pan myśliwy był jedyną osobą przejętą losem zwierzęcia i zachowywał się naprawdę profesjonalnie – ocenia pan Rafał. – Ani żadne towarzystwo, które głośno zbiera pieniądze na biedne zwierzęta, ani straż miejska nie stanęły na wysokości zadania. Coś tu nie gra w procedurach. Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego i Koło Łowieckie Zalesie starały się pomóc i pomogły. Szkoda tylko, że zwierzę musiało tak długo cierpieć…

TW

2 KOMENTARZE

  1. Nie mogą od razu dzwonić do tego koła łowieckiego? Bezduszność innych służb, a szczególnie tego animal daj kasę rescure to jakaś masakra. Ile się takie zwierzę może męczyć? Skrócić cierpienia do minimum i czas.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię