POWIAT Nie jest tajemnicą, że koszt zagospodarowania odpadów znacznie zawyżają odbierane z posesji suche liście. Gminy proponują więc, aby mieszkańcy w ogóle ich nie grabili, ewentualnie pomyśleli o kompostowaniu. W Lesznowoli ruszyła niedawno akcja „Liście to nie śmieci”
Instalacjom odbierającym odpady zielone wyczerpały się limity, w związku z czym są większe problemy z ich utylizacją. Poza tym nie jest to tania impreza, bo średnio koszt zagospodarowania tony liści, trawy i gałęzi wynosi 450 zł. Dlatego gminy proponują, aby w ogóle nie wystawiać przed posesje worków z liśćmi, tylko radzić sobie z nimi w inny sposób. „Liście to nie śmieci. Zmieńmy nawyki” – pod takim hasłem gmina Lesznowola zachęca mieszkańców do zostawiania liści tam, gdzie spadną. Najwięcej worków z suchymi liśćmi wystawiali do tej pory mieszkańcy Łazów i Magdalenki (zdarzają się posesje, których właściciele wystawiają nawet 70 worków). Gmina przekonuje, że wcale nie trzeba tego robić. Warstwa liści nie tylko bowiem doskonale zabezpiecza rośliny ogrodowe przed mrozem, ale także chroni ziemię przed wysychaniem i wietrzeniem. Ponadto liście stanowią naturalną ściółkę, która gdy spróchnieje wzbogaca ziemię w składniki odżywcze. Dywan z liści to też znakomite schronienie zimowe dla biedronek, chrząszczy, żab, jeży i innych organizmów (np. dżdżownic).
„Liściowy problem” istnieje także w innych gminach. Sporo mówi się ostatnio o zakładaniu kompostowników. Ale pan Janusz – jeden z naszych czytelników, mieszkaniec Zalesia Dolnego – wymyślił inny ciekawy sposób ich eliminowania.
– Od kilku lat zamiast je grabić, jeżdżę po nich kosiarką – opowiada. – Sprzątanie trwa potem krócej, a na dodatek zmielone maszyną listowie można ponownie wykorzystać w ogrodzie.
TW
Tyle liści ile mam rokrocznie, głównie z dębów,gdybym połowicznie ich nie zbierała to już nie weszłabym do domu
Zasypało by nas.!!!!????
Problemy z liśćmi? A jak nie oddaje liści i innych odpadów organicznych to ulga za odpady mniej niż 3 złote. Może trochę inaczej wyznaczyć podział koszty za wywóz odpadów.
Jeśli kilka worków liści wysypię na trawniku przed urzędem gminy w Lesznowoli, to czy będą mogły tam zostać? W końcu liście to nie śmieci?!
Jeśli ktoś ma w ogrodzie drzewka owocowe (np. jabłonie) to powinien usunąć liście jeśli chce uniknąć chorób grzybicznych. Bez tego żadna ilość miedzianu i innych środków nie uchroni wiosną drzew przed zarażeniem.
Gdyby gmina zasponsorowała zakup kompostowników, to udało by się ograniczyć ilość wywożonych odpadów zielonych. Dla przykładu jak mieszkaniec ma działkę 2000 metrów i 70% z tego to ogród, to produkuje kilkanaście metrów sześciennych trawy i liści rocznie. Worki na śmieci wychodzą dużo taniej od kompostownika i nie wymaga to zajęcia części działki na gnijące odpady. Ale gdyby gmina dała kompostowniki, to dla mieszkańca oszczędność na workach byłaby widoczna. Koniec z wystawieniem za ogrodzenie, narzekaniem, że odbiór nie w tym dniu co trzeba, że trawa w workach zgniła itd.
Skoro instalacjom pokończyły się limity to ciekawe co Jarper zrobi skoro nie ma pozwoleń na trzymanie zielonego u siebie. I cielawe jakim cudem gmina Lesznowola nie sprawdziła czy ma pozwolenie na zbieranie zielonego na swojej instalacji podpisując umowę na pszok.
Liście i trawa to nie śmieci, ktore beda zalegac na wysypisku dziesiątki lat, tylko surowiec z którego produkuje się kompost sprzedawany później w centrach ogrodniczych po 25 zł za 25 litrowy worek. Może nasi włodarze nie zdają sobie z tego sprawy, bo może to firmy powinny płacić gminie za odbiór tych „smieci”? Niestety kompostowanie we własnym zakresie nie zawsze wchodzi w grę a powody za różne od estetyki ogrodu poprzez protesty sąsiadów aż po problem ze slimakami w ogrodzie gdzie taki kompostownik to jest dla nich baza wypadowa.
He, he, he… dojdzie do tego, że Wydz. Ochrony Środowiska nakaże palić liście na posesji. Bo „piniędzy nie będzie”.