PIASECZNO Ostatnią sesję rady miejskiej zdominowała dyskusja dotycząca stanowiska rady w sprawie drastycznego wzrostu opłat za odpady komunalne. Apel, którego nie poparli radni z klubu PiS, zostanie wysłany m.in. do premiera, marszałków sejmu i senatu oraz posłów z terenu województwa mazowieckiego
Stanowisko rady miejskiej dotyczące gospodarki odpadami, będące tak naprawdę próbą zwrócenia uwagi rządu na kilka kluczowych kwestii, odczytała wiceburmistrz Hanna Kułakowska-Michalak. W uzasadnieniu jest mowa m.in. o tym, że rada miejska wyraża zaniepokojenie funkcjonowaniem systemu gospodarki odpadami i dostrzega potrzebę zmian, które powinny jednak zostać wprowadzone na poziomie rządowym. Dokument porusza także kwestie wzrastających cen za odbiór i zagospodarowanie śmieci oraz coraz wyższych opłat ponoszonych przez mieszkańców.
– To mieszkańcy muszą płacić za decyzje podejmowane przez władze centralne – odczytywała kolejne fragmenty stanowiska wiceburmistrz. – Ceny nie są zależne od samorządów, które nie mają swobody prowadzenia polityki odpadowej. Wzywamy więc rząd do wdrożenia programu ochronnego, który zakładałby 50-procentowe dopłaty do zagospodarowania odpadów segregowanych.
W stanowisku jest też mowa o obniżeniu opłaty marszałkowskiej i ustabilizowaniu opłaty środowiskowej. „Oczekujemy wypracowania rozwiązań, które uzdrowią obecną sytuację” – czytamy na końcu uzasadnienia.
Radna Magdalena Woźniak podkreśliła, że to działania i decyzje rządu w znacznej mierze przyczyniły się do wzrostu cen.
– W 2016 roku zagospodarowanie tony odpadów zmieszanych na instalacji kosztowało 300 zł, teraz jest to 850 zł – mówiła.
Jednak tak naprawdę dyskusję na temat stanowiska rady zaogniła dopiero wypowiedź Renaty Mirosław (PiS).
– Nasz klub się pod tym nie podpisze – oświadczyła. – Apeluję, aby gmina nie zrzucała na rząd odpowiedzialności za gospodarowanie odpadami. Jak nie radzicie sobie z zadaniami własnymi, to znaczy, że źle rządzicie.
Magdalena Woźniak zauważyła, że wszystkie kwestie podniesione w apelu dotyczą działań rządu.
– My jako samorząd nie mamy na nie wpływu – dodała. Wiceburmistrz Kułakowska-Michalak podkreśliła, że inne gminy wystosowały podobne apele, a radny Artur Maicki podsumował, że skoro rząd dał 2 mld zł TVP, to może również pochylić się nad gospodarką śmieciową.
Inni radni PiS-u postanowili iść za przykładem Renaty Mirosław i zagłosować przeciwko przyjęciu stanowiska.
– Jako gmina moglibyśmy prowadzić kampanie społeczne, mające na celu ograniczenie produkcji śmieci – zaproponował Michał Mierzwa. – Przypominam też, że rok temu Chiny zaprzestały przyjmowania surowców wtórnych. Dlatego wzrosły ceny na instalacjach. To nie jest wina rządu, ale o tym się nie mówi.
– Pewnie to ostatnie miesiące z tanimi śmieciami w gminie Piaseczno – podsumował Piotr Sędziak.
Ostatecznie każdy pozostał przy swoim zdaniu i stanowisko zostało przyjęte większością głosów, ale przy sprzeciwie radnych PiS.
TW
„Pewnie to ostatnie miesiące z tanimi śmieciami w gminie Piaseczno”
—————————————————
Jak teraz jest tanio, to strach się bać.
Trza sprzedać wszystko i zaszyć się gdzieś w głębi Puszczy Kozienickiej. Wykopać tam sobie ziemiankę i tak egzystować, bo na płacenie za odbiór śmieci stać będzie już tylko klasę wyższą. Pewien problem może być z tym, że Polaków się tyle namnożyło, że lasów dla nich zabraknie. I albo powyzdychają, albo najgłębsze knieje wkrótce zamienią się w zryte ziemiankami śmietnisko. Wtedy to już pozostanie tylko rycie ziemianek w śmieciach. I tak śmieciowe ludzkie mrowiska będą rosły jak Himalaje… A każda śmieciowa góra obsiadnięta przez Biedronki…
No ale tego to już – mam nadzieję – nie dożyję.
Dobre
– W 2016 roku zagospodarowanie tony odpadów zmieszanych na instalacji kosztowało 300 zł, teraz jest to 850 zł – czy ktoś może podać wyliczenie tego wzrostu – możliwie dokładnie?
Żeby cena wzrosła przez prawie cztery lata o prawie 300 procent??? Dziw nad dziwy… ile w tym rzeczywistego wzrostu kosztów bezpośrednich, a ile ukrytych podatków, które ponoc nie rosną?
Samorząd olewał przez lata zagadnienie zagospodarowania odpadów.Nie popierał powstawanie lokalnych instalacji segregowania odpadów, demontażu elektro śmieci.Nie pomógł w tworzeniu systemu skupu opakowań szklanych, papieru itp.W planach zagospodarowania przestrzennego ,nie wskazał terenów pod takie cele.
Całą polityką zagospodarowania odpadów obciążył mieszkańców, promując bzdurną zasadę segregacji odpadów w miejscu ich powstania.Wybudowano tysiące altanek, ogrodzeń, stawia się ochronę,kamery.Uchwala się stawki opłat za wywóz odpadów,bo tak chce operator.Podobno istnieje zmowa operatorów, w takim razie, gdzie są porozumienia między gminami powiatu w zakresie wspólnego działania.
Przez te podwyżki dążymy do tworzenia dzikich wysypisk i tyle. Powinna powstać uchwała, że cena za śmieci nie może być wyższa niż 25zł za osobę w gospodarstwie i 15zł za osobę mieszkająca w bloku. Nie segregujesz płacisz podwójnie. Tu mamy do czynienia z mafią śmieciową i tyle.
No tu akurat nie rozumiem różnicy ceny
W bloku produkują tyle samo śmieci co w domu prywatnym.
Jak płacić to po równo
To było do przewidzenie.
1) Proszę dzisiaj znaleźć skup makulatury, który takową przyjmuje (są, ale nieliczne i za marne grosze), proszę znaleźć skup tektury (tu będzie dużo trudniej), w wielu miejscach trzeba za oddanie makulatury płacić? Czy to nie absurd.
2) Wprowadzić jednolite szklane opakowania zwrotne na alkohol, mleko, napoje, ustanowić wysoką kaucję i nie będzie się to wtedy walać po rowach.
3) zakazać wprowadzania na rynek chłamu, tandetnych i jednorazowych zabawek, tandetnych i jednorazowych elektronarzędzi oraz RTV czy AGD, bo nie może być tak, że jakaś pralka czy inny telewizor psuje się tuż po minięciu gwarancji, niech czas użytkowania zostanie wydłużony do 5 czy 10 lat, jeśli producent będzie chciał funkcjonować na Polskim rynku to niech się stosuje, będzie to z pożytkiem dla konsumenta, Polski, ekologii ale i całego świata.
4) kiedyś samochody przejeżdżały 1.000.000 km dzisiaj tylko 3, 4 lata i na złom.
itd.
Pana Rysia zapraszam do zamieszkania na wsi i zobaczy jak smieci sa segregowane. W mieście kompostownika nie założy? Chyba ze na balkonie😊
Czy dla rozwiązania problemu rosnących cen śmieci potrzebne są:
– emocje i zaklinanie rzeczywistości, czy raczej:
– uczciwa diagnoza przyczyn problemu i jego narastania,
– efektywne, nie pozorowane, działania PRZECIWWZROSTOWE tych cen?
Czy nie można sprawy rozwiązać systemowo, jak w innych krajach?
Czy decydenci naprawdę nie potrafią ogarnąć tematu? WIERZĘ, ŻE POTRAFIĄ.
Bo PROBLEM SAM SIĘ NIE ROZWIĄŻE!
iLE WODY MUSI JESZCZE UPLYYNĄĆ W jEZIORCE, BY STAŁA SIĘ NORMALNOŚĆ?
W samorządzie, cykl uzyskiwania normalności trwa 20 lat.A wszystko przez upolitycznienie rad i fatalny sposób zatrudniania pracowników z ogłoszenia.
Sposób zatrudniania pracowników nie ma tu wiele wspólnego z jakością kadr.
Prawo wymaga, aby zatrudnianie pracowników na wolne stanowiska pracy w urzędach odbywało się poprzez tzw. konkursy, a informacje o tych konkursach są ogłaszane w BIP-ach. Konkursy wygrywają oczywiście ci, którzy je wygrać powinni, czyli głównie różni „swojacy”, ludzie z odpowiednimi „plecami”. Dlaczego je wygrywają? Bo: 1) często są jedynymi kandydatami, pod których w gruncie rzeczy te konkursy są ustawiane; 2) w przeciwieństwie do „obcych” kandydatów wiedzą wcześniej, o co będą pytani; 3) poszukujący pracy ludzie nie mający pleców nawet się na konkursy nie zgłaszają, bo jak mają trochę oleju w głowie, to wiedzą, że mają nikłe szanse; zresztą praca w urzędzie jest płacowo mało konkurencyjna (dla „obcych” oczywiście, bo dla „swojaków” to już może być całkiem inaczej).
W efekcie do pracy w urzędach mamy – generalnie rzecz biorąc, bo wyjątki tylko potwierdzają regułę – tzw. selekcję negatywną. Trafiają tam masy bliższych i dalszych „krewnych i znajomych królików”, ludzi niekompetentnych i niezbyt bystrych, ludzi, którzy boją się perspektywy pracy w prywatnych firmach, ludzi, dla których praca w urzędzie jest z pewnych względów wygodna. Ci ludzie mają oczywiście wymagane papiery, że np. studia ukończyli, ale co z tego że ktoś ma dyplom ukończenia wyższej uczelni na kierunku administracyjnym i tytuł magistra, jak nie wie, co to jest Kodeks postępowania administracyjnego i nie potrafi napisać najprostszego, standardowego pisemka, chociaż od kolegi/-żanki dostaje „gotowce”, w których trzeba tylko w 2 – 3 miejscach coś podmienić, nie mówiąc już o tym, że sam wygląd jego pism wywołuje u czytającego płacz i zgrzytanie zębami? I tak pracuje rok, dwa, i pomimo życzliwego nastawienia koleżeństwa i przełożonych nadal nie daje rady ogarnąć… Tak to nieraz wygląda, wiem z wiarygodnych źródeł.
Oczywiście są też w urzędach ludzie kompetentni, inteligentni i sprawni w wykonywaniu swoich obowiązków, a w dodatku pomagający we wszystkim i ciągnący za sobą grono mało kumatych „swojaków” (hehe, nawet naczelników wydziałów!) . Często są to ci, którzy trafili do urzędu przypadkowo, a zaczynali swoją „karierę” nie od ustawionych konkursów na stanowiska urzędnicze, ale od funkcji stażystów czy pomocy administracyjnych – i utrzymali się w urzędzie tylko dzięki swojej pracy, zdolnościom i inteligencji. Żeby było śmieszniej, to ci „ludzie bez pleców”, odwalający sprawnie i kompetentnie masę żmudnej urzędniczej roboty zarabiają na ogół marnie, a stanowiska też oczywiście mają mizerne, bo od zarabiania i stanowisk są różni totumfaccy. Od nich akurat nie wymaga się za wiele, wystarczy, żeby do roboty przychodzili.
Nie wierzycie w to, co napisałem? To pogadajcie sobie np. z pracownikami starostwa powiatowego…
Naprawdę ktoś jest magistrem od administracji i nie wie, co to KPA?!
O curwa, ale kyrk!
Przy obecnie obowiązującym systemie za paręnaście lat opłaty za odbiór odpadów będą stanowić z połowę dochodów obywateli. Ludzi trzeba będzie dożywiać, bo ich pensje pójdą głównie na opłaty za odbiór śmieci.
Ostatnie lata wskazują na to, że nie można problemów z „gospodarką odpadami” zrzucać na samorządy, bo one sobie z tym nie poradzą. Tu potrzebne są przedsięwzięcia na szczeblu państwowym, może objęte jakąś „specustawą świeciową”?
Potrzebne jest także – znów na poziomie krajowym – przyjęcie różnych rozwiązań prawnych, które wymusiłyby np. odbiór i recykling zużytych opakowań szklanych czy plastikowych. Obecnie jest to nieopłacalne, więc może należałoby po prostu odpowiednio opodatkować produkcję nowych opakowań, jeśli nie wiąże się ona z wykorzystaniem opakowań z odzysku? Przecież chora jest sytuacja, gdy bardziej opłaca się wyprodukowanie nowego opakowania z nowych surowców, niż wykorzystanie do produkcji starych opakowań. No i trzeba – jak nie można tego osiągnąć „po dobroci” – stworzyć takie uwarunkowania prawne, żeby zmusić producentów do używania jak najmniejszej ilości opakowań ich produktów. Bo po co np. produkt w plastikowej tubie jest jeszcze dodatkowo opakowany w kartonik?
Z racji wieku pamiętam czasy, gdy np. mleko czy śmietanę (ale i piwo, a nawet wódkę) kupowało się, zwracając jednocześnie butelki na wymianę. W tamtych czasach w ogóle wielokrotnie mniej śmieci „produkowano” per capita – i to nie dlatego, że nie można było wszystkiego bajerzasto opakować, tylko dlatego, że nie widziano w tym sensu (tym bardziej, że w tzw. „gospodarce niedoboru” i tak prawie wszystko się sprzedawało i nie trzeba było tego efektownie opakowywać). Za surowce wtórne wtedy płacono, bo opłacało się je ponownie wykorzystywać. Tych samych toreb czy siatek na zakupy używano latami i nikomu do głowy nie przyszło, że można to po jednokrotnym użyciu po prostu wyrzucić. A teraz mamy paranoidalną sytuację: cały kraj zawalony śmieciami, a odbiór surowców wtórnych nieopłacalny. Czyli musi wkroczyć państwo z rozwiązaniami systemowymi. Tyle, że państwo bardzo niechętnie zajmuje się problemem – i tylko można się zastanawiać, czy z powodu silnego lobbingu biznesu producenckiego i śmieciowego, czy z powodu intelektualnych ograniczeń członków władz ustawodawczych (czytaj: głupoty pań i panów posłów i senatorów i wynikającej z niej niezdolności do „ogarnięcia” problemu)? Pewnie jedno i drugie.
Ciekawe, czy dożyję czasów, gdy na skutek ciągle rosnących opłat za wywóz śmieci dojdzie do jakiejś rewolucji śmieciowej? Może i nie dożyję, ale jak podejście władz do problemu się nie zmieni, to prędzej czy później ludzie nie wytrzymają…