LESZNOWOLA Do dopięcia tegorocznego budżetu brakuje 21 mln zł. Dlatego narodził się pomysł, aby brakujące środki pozyskać z Lesznowolskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego, które zaopatruje mieszkańców w wodę i odbiera od nich ścieki. Cała operacja jest dosyć skomplikowana, jednak jak podkreśliła gminna skarbnik, innej propozycji w tej chwili nie ma
To nie pierwszy raz, kiedy w Lesznowoli pojawiają się problemy z domknięciem budżetu. Zadłużona na grubo ponad 150 mln zł gmina, przerabiała ten temat choćby w 2013 roku, kiedy to musiała ratować się, jak orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie, zawarciem „pozornej umowy” na dzierżawę nieruchomości po KPGO Mysiadło. Zaliczka wpłacona wówczas do gminnej kasy przez firmę Inter-San uratowała wtedy gminę przed bankructwem. Kilka miesięcy później została ona zwrócona z odsetkami w wysokości ponad 1,3 mln zł. Między innymi za tą wątpliwą operację wójt Lesznowoli Maria Jolanta Batycka-Wąsik została skazana na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata (wyrok nie jest prawomocny, a sprawę od półtora roku bada Sąd Apelacyjny w Warszawie).
Wygląda na to, że w tej chwili mamy bardzo podobną sytuację. Do niedawna święcie wierzono, że dopięcie się budżetu zapewni sprzedaż gruntów po KPGO Mysiadło, których cenę wywoławczą ustalono łącznie na ponad 250 mln zł. Jeszcze przed wakacjami, gdy został ogłoszony pierwszy przetarg, wszyscy byli przekonani, że atrakcyjnie położone działki sprzedadzą się z pocałowaniem w rękę. Od tamtej pory odbyło się kilka przetargów, do których nikt nie przystąpił. Wygląda na to, że inwestorów nie tyle odstrasza cena działek, co obowiązujący dla nich plan miejscowy, wykluczający zabudowę mieszkaniową.
– Gdyby te działki były przeznaczone pod budownictwo wielorodzinne, sprzedałyby się na pniu – przekonywał nas kilka tygodni temu jeden z gminnych urzędników. Niewykluczone, że temat zmiany planu dla tych nieruchomości wkrótce powróci, bo gmina ma nóż na gardle. Póki co zbliża się koniec roku, a budżet kuleje. Trzeba więc było poradzić sobie inaczej. Stąd pomysł, aby uwikłać w proces emisji obligacji gminną spółkę LPK (sama gmina nie ma już możliwości zaciągania tak dużych zobowiązań finansowych). Konstrukcja dealu między gminą, a LPK jest dosyć skomplikowana. W gruncie rzeczy chodzi o to, aby to LPK zaciągnęło zobowiązanie, poprzez emisję obligacji przychodowych na kwotę 21 mln zł (ich obsługa ma kosztować kolejne 20 mln zł przez 20 lat), ratujące gminny budżet. Wcześniej gmina o 21 mln zł obniży swoje udziały w spółce, zabierając z niej niejako część infrastruktury, którą później – za 21 mln zł (kwota ma pochodzić właśnie z emisji obligacji przez spółkę) – wydzierżawi LPK. Podczas spotkania z radnymi gminna skarbnik Marta Sulimowicz przekonywała, że nie jest to żadna kreatywna księgowość tylko normalna praktyka stosowana przez wiele samorządów. Większość radnych, jak to zwykle w Lesznowoli bywa, nie miało do tej operacji żadnych uwag. Jedynie radna Marta Maciejak zgłosiła co do zaproponowanego pomysłu zastrzeżenia, sprzeciwiając się zaciąganiu przez gminę kolejnych zobowiązań finansowych. Pożyczone pieniądze trzeba będzie bowiem kiedyś, w takiej lub innej formie, oddać…
TW
Do Providenta się zgłoście:)))
W Lesznowoli wsio gra. Radni niezłomni.Wójt skazana.
A już myślałam że jednak każą kościołowi zapłacić za atrakcyjną działkę w Mysiadle, którą przekazali mu za darmo. Ale jednak to nie to.
Niech pani wójt dalej sprzedaje glebę za bezcen…