KONSTANCIN-JEZIORNA – Od kilku dni trwa wycinka starych drzew rosnących obok naszych domów – alarmuje pan Piotr, mieszkaniec osiedla „U Siebie” w Czarnowie. Jak się okazuje, jest to związane z zaplanowaną na ten rok przebudową trzech ulic
– Nie po to przeprowadziłem się na wieś, aby mieć tu miasto – mówi nasz czytelnik. – Jak zrobią szeroką, równo drogę to zaraz zwiększy się tu ruch. Poza tym szkoda mi starych brzóz i sosen, które poszły pod topór. Wycinka trwa od kilku dni, wcześniej nie było żadnych konsultacji. Zadzwoniłem do gminy z pytaniem po co to wszystko, po co robić drogę z szerokim chodnikiem w środku spokojnego osiedla, ale mnie zbyli…
Burmistrz Kazimierz Jańczuk wyjaśnia, że budowa utwardzonych dróg z oświetleniem i odwodnieniem na terenie Czarnowa trwa od kilku lat. Ze względu na znaczny koszt, inwestycja jest realizowana etapami. W tym roku mają zostać dokończone ulice Topazowa i Bazaltowa. Poza tym gmina wykona Diamentową. Ogłoszono już przetarg na wykonawcę i zaczęto porządkować pasy drogowe.
– Usunięcie tych drzew było absolutną koniecznością, bo kolidowały one z zaprojektowanymi ciągami i towarzyszącą im infrastrukturą – wyjaśnia Andrzej Trębicki, kierownik wydziału inwestycji i remontów. – Bez tego nie udałoby się zrealizować tej inwestycji.
TW
„– Nie po to przeprowadziłem się na wieś, aby mieć tu miasto – mówi nasz czytelnik”
==============================
Nie wiem, skąd wy bierzecie tych czytelników-malkontentów (?).
To ci „miastowi” nie wiedzą, że żeby zbudować porządną utwardzoną drogę, to najpierw trzeba wyciąć gdzieś (najlepiej w pobliżu, bo najtaniej) jakieś solidne, stare, twarde drzewa? Oni chyba sobie wyobrażają, że takie drogi buduje się z błota…?! 😉 🙂
Przy okazji pozwolę sobie doradzić coś mieszczuchom (ehm, warszawiakom (?)), planującym przeprowadzkę na wieś. Otóż wszelkie podwarszawskie wsie w szybkim tempie nieuchronnie upodabniają się do miast. Jeśli więc ktoś pragnie „wiejskości”, to powinien przeprowadzić się w bagna nad Biebrzą albo w Bory Tucholskie.
Jest też łatwiejsze rozwiązanie: pozostać w stolicy. Wierzcie mi: tam to dopiero jest „wiocha”! 😉
🙂 w Konstancinie malkontentów jest mnóstwo. Zapraszam na ulicę Kołobrzeską którą trzeba by ucywilizować bo normalnie się tutaj nie da poruszać. Protest za protestem, że ulica będzie za szeroka, że za dużo samochodów będzie jeździć i potwornie zanieczyszczać powietrze, że niebezpiecznie, zwierzęta nie będą miały jak się poruszać i tak by można było wymieniać jeszcze sporo przeciw znajdą Ci mieszkańcy. Ale jak się popatrzy na okolicę to zero chodników nie ma jak z domu wyjść, za każdym razem samochód trzeba uruchamiać aby podjechać do najbliższego sklepu, a spokojnie można by i spacer zrobić. Z dzieckiem się po tej ulicy poruszać to jakaś utopia to jest dopiero niebezpieczne, ale nie w ch*j w to blokujemy co się da. 1km do Warszawy, a myślenie jakby w puszczy białowieskiej mieszkali, albo w Bieszczadach.
Od ponad 50 lat mieszkam przy ulicy, która po opadach zamieniała się w błotniste grzęzawisko, a po paru dniach słonecznych każdy przejeżdżający samochód wzbijał potworne tumany kurzu. Taki tu grunt. Wychodząc do szkoły, pracy czy gdziekolwiek albo trzeba się było ubrechać po kolana, albo po przejeździe pierwszego napotkanego samochodu człowiek był cały pokryty kurzem i zgrzytało mu w zębach. A żeby w lecie, przy otwartych oknach, tumany kurzu nie wbijały się do domu, trzeba było od strony ulicy zrobić sobie ekran kurzochłonny w postaci gęstych nasadzeń lub wysokiego, szczelnego płotu.
Ale kiedy moja gmina wymyśliła, że trzebaby na mojej ulicy położyć asfalt, to od razu zawiązał się nieformalny komitet protestacyjny, usiłujący przy pomocy zebranych podpisów storpedować pomysł położenia tegoż asfaltu.
Argumentem „protestantów” było to, że po położeniu asfaltu ruch na ulicy się zwiększy i dzieci nie będą się mogły wtedy na ulicy bezpiecznie bawić.
Really, naprawdę tak było!
Jak kto nie wierzy, to powiem, że pewnym wytłumaczeniem może być to, że mieszkam na terenie zaludnionym głównie przez dość świeżych potomków ludności napływowej z różnych stron Polski i dawnych Kresów Wschodnich. To nie jest żaden wstyd ani zarzut, bo sam się do takich ludzi zaliczam i nie uważam, żeby to mnie czyniło kimś gorszym od kogoś, czyjś dziadek mieszkał w P-nie (mój dziadek zresztą był akurat rodowitym warszawiakiem, który w czasach Wielkiego Kryzysu zmuszony był przeprowadzić się na wieś, bo tam było łatwiej przeżyć z rodziną – co zresztą nie czyniłoby go kimś „lepszym” od ówczesnego mieszkańca dziury zwanej Piasecznem).
Ale ad rem: otóż mieszkańcy mojej ulicy uważali za coś naturalnego, że ich dzieci powinny mieć niezakłóconą niczym możliwość bawienia się (w błocie lub kurzu) na ulicy – no bo wiadomo, że dzieci gdzieś się muszą bawić.
Zabawne jest przy tym to, że każdy z tych mieszkańców posiada sporą działkę, nie mówiąc już o domu, który zwykle ma znacznie większą powierzchnię, niż żelbetowe klatki w blokach, w których mieszka i wychowuje swoje potomstwo wielu naszych rodaków.
Ot, mentalność…
Osiedle w dawnych czasach postało w polu, nielegalnie.Teraz za pieniądze podatnika pełny wypas.A na końcu powstaną szlabany, bo to nasze. To tak jak z zamknięciem ratusza przed interesantami. Pracownicy i burmistrz przebywa za zamkniętymi drzwiami.A petenci stłoczeni w przedsionku ok 6 m kw,bez możliwości utrzymania dystansu.Jaki przepis na to zezwolił. Ohydna przewymiarowana budowla, zamknięta na dwa spusty.W żadnej instytucji w powiecie nie ma takiego utrudnienia.T o jest chyba zemsta za znikające 5 mln. Radni interesowni tego nie widzą.