LESZNOWOLA Gmina kilkukrotnie unieważniała przetarg na obsługę lesznowolskiego PSZOK-a, bo cena proponowana przez firmę Jarper była dla niej zbyt wysoka. W końcu ustalono, że rozliczenie będzie opierało się na ilości pozostawianych w punkcie odpadów. To rozwiązanie ostatecznie się gminie opłaciło
O kolejnych, unieważnianych potem przetargach na obsługę PSZOK-a pisaliśmy na początku roku. Wszystko zaczęło się od tego, że doszło do rozwiązania umowy między gminą a spółką PUK Piaseczno, która udostępniała mieszkańcom Lesznowoli swój punkt znajdujący się przy ul. Technicznej. Początkowo kosztował on miesięcznie 20 tys. zł, ale piaseczyńska spółka zażyczyła sobie 3-krotnej podwyżki. Rozwiązano więc umowę i rozpisano przetarg na prowadzenie PSZOK-a na terenie gminy Lesznowola. Od początku przystępowała do niego tylko jedna firma – miejscowy Jarper. Proponowana przez niego cena (najpierw 97 tys. zł miesięcznie, potem prawie 92 tys. zł) była jednak przez gminę nie do zaakceptowania. W trzecim przetargu Jarper popełnił błąd formalny i procedurę trzeba było anulować. Rozstrzygnięcie przyniósł dopiero czwarty przetarg. Ustalono, że zleceniobiorca nie otrzyma zryczałtowanego miesięcznego wynagrodzenia, tylko gmina będzie płaciła mu od tony dostarczanych przez mieszkańców odpadów. Jak się okazało, to rozwiązanie było dla samorządu bardziej opłacalne. Na PSZOK-u w Kolonii Warszawskiej (został zlokalizowany w siedzibie Jarpera) pojawił się pracownik gminy, skrupulatnie ewidencjonujący dostarczane śmieci. W maju do punktu trafiło prawie 16,5 tony odpadów, za które gmina zapłaciła 30,4 tys. zł. W czerwcu rachunek za PSZOK opiewał na nieco ponad 40 tys. zł, w lipcu i sierpniu na około 34 tys. zł.
– Dotychczasowa działalność PSZOK-a pokazała, że zmiana kryteriów przetargu była strzałem w dziesiątkę – cieszy się wicewójt Marcin Kania. – Sądzę, że zimą oszczędności mogą być jeszcze większe.
TW
Uważam, że to niesprawiedliwe! Gmina powinna płacić w zależności od zużytej na terenie gminy wody! Skoro obywatele tak płacą, to i gmina powinna!
Za ,,przykładem,, Warszawy podążają zapyziałe miasteczka. Tak się kończy socjalistyczny brak konkurencji. Nie trzeba być Sherlockiem Holmes’em, aby zobaczyć kto ma w tym swój prywatny interes i jak poważna pieniądze się za tym procederem kryją…. A brać w łapę mozna brać całkiem oficjalie, pokazsł to ex prezydeny gdańska, adamowicz…
Gdyby mieszkańcy mogli płacić od ilości wytwarzanych i wyrzucanych śmieci, to też mieliby oszczędności, niestety nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia.