KONSTANCIN-JEZIORNA We wtorek odbyła się sesja rady miejskiej podczas której burmistrz Kazimierz Jańczuk odpowiadał na pytania dotyczące kradzieży gminnych pieniędzy. Śledztwo w tej sprawie prowadzą prokuratura w Sieradzu oraz komenda wojewódzka policji w Łodzi
Wieść o przejęciu przez cyberprzestępców 5 mln zł stanowiących własność gminy gruchnęła kilkanaście dni temu. Podczas sesji burmistrz Kazimierz Jańczuk szczegółowo przybliżył radnym okoliczności popełnienia tego bulwersującego przestępstwa. Zanim jednak do tego doszło przewodnicząca rady Agata Wilczek zarzuciła burmistrzowi, że przekazał tę informację zbyt późno. Inni radni byli zresztą podobnego zdania. Tym bardziej, że burmistrz dowiedział się o kradzieży już 6 maja.
– Jak była sesja absolutoryjna, skarbnik i burmistrz o wszystkim wiedzieli, ale nie powiedzieli – miał pretensje radny Włodzimierz Wojdak. – A my dowiadujemy się o kradzieży na targu. To jest dla mnie niezrozumiałe.
– Ja usłyszałem o tym zdarzeniu dopiero 15 lipca. Nie obawia się pan teraz utraty zaufania mieszkańców? – dopytywał burmistrza radny Krzysztof Bajkowski. Kazimierz Jańczuk odpowiedział, że informację o kradzieży przekazał wówczas, gdy miał na jej temat więcej informacji oraz dostarczył wszystkim zainteresowanym organom prowadzącym śledztwo kserokopie związanych ze sprawą dokumentów. Wydaje się, że tymi argumentami nie przekonał jednak wszystkich radnych.
W jakim banku została założona lokata?
Kazimierz Jańczuk przybliżył radnym i mieszkańcom szczegóły dotyczące nieszczęsnej lokaty (założono ją 29 marca na trzy miesiące). Poinformował, że o wyprowadzeniu z niej pieniędzy dowiedział się 6 maja przez telefon od policjanta z komendy wojewódzkiej (wydział do walki z cyberprzestępczością) w Łodzi.
– Tego samego dnia poinformowałem o sprawie organy ścigania – mówił Kazimierz Jańczuk. – Postępowanie wszczęła nasza powiatowa policja oraz Prokuratura Rejonowa w Piasecznie.
Okazało się, że dochodzenie w sprawie przejęcia środków gminy Konstancin-Jeziorna prowadzą także prokuratury w Wieluniu i w Sieradzu. Ta ostatnia włączyła w swoje postępowanie dochodzenie prowadzone przez śledczych w Piasecznie.
– Prokuratura okręgowa w Sieradzu wydała do tej pory cztery postanowienia na mocy których zablokowała czterem podmiotom konta. Mogły trafiać na nie nasze pieniądze – poinformował Kazimierz Jańczuk. Burmistrz zapewnił, że chciałby przekazać radnym więcej informacji na temat toczącego się postępowania, o co wystąpił do prokuratury w Sieradzu, ale nie uzyskał na swoją prośbę odpowiedzi. Zaznaczył, że wobec tego obowiązuje go tajemnica śledztwa, za której złamanie grożą dotkliwe kary.
Zamiast tego poinformował radnych i mieszkańców o podjętych przez gminę działaniach związanych z zaistniałą sytuacją. Od razu po otrzymaniu informacji o wyprowadzeniu pieniędzy burmistrz poprosił audytora o przygotowanie raportu o zasadach lokowania wolnych środków finansowych za okres ostatnich 5 lat. Pisemny raport z wyjaśnieniem sytuacji miał również przedstawić skarbnik gminy.
– Przeprowadziłem też rozmowę z kilkoma pracownikami, innych poprosiłem o pisemne wyjaśnienia – mówił burmistrz. – Wystosowałem w końcu pismo do banku, w którym zostały ulokowane nasze środki. Te pieniądze nie zostały skradzione z Banku Spółdzielczego w Piasecznie, który nas obsługuje. Powierzyłem zewnętrznej kancelarii prawnej odzyskanie naszych 5 mln zł. Ta procedura została rozpoczęta, czekamy na jej efekty.
Dyspozycję przelewu podpisało dwóch urzędników
Radni zasypali burmistrza gradem pytań. Jedno z nich dotyczyło tego, czy wraz z utratą 5 mln zł zagrożony jest budżet gminy.
– Przeanalizowałem dochody z ostatnich sześciu miesięcy, są one optymistyczne – mówił Kazimierz Jańczuk. – Po analizie szczegółowej stwierdzam, że na dziś dzień utrata 5 mln zł nie spowoduje zapaści. Wszystkie zadania inwestycyjne i wydatki bieżące są i będą realizowane. Na pewno nie grozi nam też utrata płynności finansowej.
Radny Piotr Wasilewski poprosił o podanie nazwy banku, w którym zostały ulokowane środki.
– A może to był parabank? – dopytywał. Burmistrz nazwy banku nie podał, zasłaniając się dobrem toczącego się śledztwa.
– To był bank, który ma oddziały w wielu miastach Polski, podlega wszelkim regulacjom prawnym i nad którego finansami czuwa Komisja Nadzoru Finansowego – zapewnił.
Wiele pytań dotyczyło też tego, kto wydał dyspozycję o założeniu lokaty.
– Osobą, która odpowiada za rozpoznanie ofert banków jest skarbnik, to on przeprowadził analizę ryzyka i przedstawił swoje wnioski burmistrzowi – mówił Kazimierz Jańczuk.
– Dementuję, że ta lokata została zlecona przez telefon. Przelew wyszedł z banku spółdzielczego.
Kazimierz Jańczuk wyjaśniał, że bank spółdzielczy dokonuje przelewu na polecenie dwóch pracowników urzędu, nie chciał jednak podać ich personaliów.
– Nie mogę ujawnić osób, które podpisały ten przelew – zaznaczył, dodając że w obecnej chwili żaden pracownik urzędu nie jest zawieszony w czynnościach. W urzędzie są jednak osoby, którym zostały ograniczone uprawnienia.
Cały czas trwa śledztwo w sprawie wyprowadzenia pieniędzy. Oprócz tego radni zlecili komisji rewizyjnej przeprowadzenie kontroli, która zbada procedury związane z lokowaniem i dysponowaniem środkami w urzędzie gminy. Komisja sprawdzi też, czy podczas zakładania lokaty na 5 mln zł przestrzegano przepisów wewnętrznych i zasad bezpieczeństwa.
TW
Oj tam,oj tam to tylko pieniądze, pocieszające jest to ,że radni przejrzeli na oczy i widzą jakie efekty przynosi ręczne sterowanie ich i urzędu pracą.
Tytuł: jakie były kulisy, a w treści całkowicie nie o tym.