GÓRA KALWARIA/TARCZYN W niedzielę 23 lipca w Tarczynie odbyła się kulinarna Bitwa Regionów, w której wzięło udział siedem kół gospodyń wiejskich z terenu powiatu piaseczyńskiego. Triumfowały Wincentowianki z Góry Kalwarii, które przygotowały karotkowe lepionki z gulgota. Koło awansowało do etapu wojewódzkiego, który odbędzie się 3 września w Gołotczyźnie pod Ciechanowem
Konkurs, w którym biorą udział koła gospodyń wiejskich z całej Polski, organizuje Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa oraz Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Ma on na celu promocję, ekologicznej, lokalnej kuchni. Do rywalizacji stanęło siedem kół gospodyń wiejskich z naszego terenu: Dwórki Królowej Bony, Urzeczanki, Wisełka, koło gospodyń z Solca oraz Koło Gospodyń Wiejskich Wincentowianki z gminy Góra Kalwaria, a także koło Ni-Nowa z Nowej Iwicznej w gminie Lesznowola oraz koło Kobiet Aktywnych, Kreatywnych i Praktycznych z Prażmowa. Każde z kół przygotowało wcześniej popisowe danie. Na miejscu trzeba było je podgrzać i odpowiednio podać, na co było 30 minut.
– Liczył się nie tylko smak potrawy, ale także sposób jej zaserwowania, zgodność ze specyfiką danego regionu oraz cała otoczka, w tym stroje osób prezentujących danie – opowiada Ilona Jagiełło, przewodnicząca KGW Wincentowianki. – Rozstrzygnięcie konkursu było około godz. 17. Jury zachwyciło się smakiem naszej potrawy, przyznając jej pierwsze miejsce. Już przygotowujemy się do etapu wojewódzkiego.
Pani Ilona wyjaśnia, że karotkowe lepionki z gulgota to tak naprawdę rodzaj pierogów z marchewką i indykiem. Oczywiście jest w nich więcej składników, ale póki co są one najpilniej strzeżonym sekretem Wincentowianek. Lepionki biorące udział w rywalizacji, zostały podane na oryginalnych talerzach, udekorowane świeżymi ziołami, a do każdej porcji – w osobnej miseczce – została zaserwowana autorska okrasa. Potem można było spróbować tego dania na stoisku Wincentowianek, gdzie sprzedawane były także inne przysmaki – smalec z fasoli, pasztet z soczewicy, pasta z cieciorki z suszonymi pomidorami, ogórki małosolne, racuchy z jabłkami, chłodnik czy domowe przetwory.
– Wszystkie te regionalne, ręcznie robione dania i przetwory są dostępne podczas różnego rodzaju imprez, na których się wystawiamy – opowiada pani Ilona. – 3 września nasze stoisko będzie można odwiedzić w Gołotczyźnie obok Ciechanowa, gdzie odbędzie się wojewódzki etap konkursu.
Koło Gospodyń Wiejskich Wincentowianki powstało dwa lata temu i tworzy je 31 osób (w tym dwóch panów). Co ciekawe, są to głównie osoby młode, w wieku od 35 do 42 lat. Działalność koła jest bardzo szeroka i obejmuje również organizację różnego rodzaju imprez czy zbiórek pomocowych (w tym dla uchodźców z Ukrainy).
– Organizujemy Dzień Dziecka, Mikołajki, spływy kajakowe, wycieczki, wyjazdy, sprzątanie świata, mnóstwo aktywności dla dzieci i młodzieży – wylicza Ilona Jagiełło. – W każdą środę w siedzibie OSP Czaplin odbywają się też zajęcia z fitnessu dla wszystkich chętnych. Zapraszamy na nasze imprezy, ale zachęcamy też innych do aktywności.
TW
„karotkowe lepionki z gulgota”
=======================
Redaktor Wojciuk nic nie pisze o tym, że chociażby zbliżył się do tego dania, a tym bardziej o tym, że z kawalerską fantazją podszedł, spróbował i … (tu zamilczmy, bo w końcu nikt nie chce zniechęcić czy urazić Wincentowianek).
Mniemam, że sama nazwa potrawy na szczęście była dla niego wystarczającym ostrzeżeniem.
Ja tam się z góry do niczego nie uprzedzam i jak widzę fotki smakowitych ponoć dużych i tłustych larw, które po wysuszeniu są przysmakiem w jakichś rejonach Afryki, to myślę sobie: jakbym kiedyś trafił do lokalu serwującego coś takiego, to kto wie – może z samej ciekawości bym spróbował? W końcu jak gdzieś na Ziemi ludzie uważają to za przysmak (w dodatku eksportowany w dużych ilościach!), to musi coś w tym być, prawda?
Ktoś może powiedzieć: bywają też ludzie żrący dżdżownice, a w modelu ekstremalnym nawet bagienny muł. Są też tacy, którzy ponoć nic nie jedzą i żyją asymilując energię słoneczną. Cóż więc dziwnego w tym, że redaktor Wojciuk mógł spożyć te „karotkowe lepionki z gulgota” i nie tylko przeżyć, ale nawet nie zwymiotować?
Tłumaczę: jako człowiek wiekowy i trochę „kucharzący” nie potrzebuję mieć wielkiej wyobraźni, żeby stwierdzić, że pieróg wypakowany dość nijaką smakowo mielonką z indyka wymieszaną ze słodkawą marchwią może smakować – ehm…. – tylko najbardziej wysublimowanym koneserom.
Przepraszam, ale będę mało elegancki: ja bym toto pewnie raczej zwrócił. I obawiam się, że udekorowanie tego ziołami i „autorską okrasą” nie za bardzo by pomogło.
P.S. Wbrew pozorom nie jestem trollem, pastwiącym się sadystycznie nad „Wincentowiankami”. Redaktor Wojciuk pisze też o jakimś ich stoisku, gdzie „sprzedawane były także „inne przysmaki” – smalec z fasoli, pasztet z soczewicy, pasta z cieciorki z suszonymi pomidorami, ogórki małosolne, racuchy z jabłkami i coś tam jeszcze.
Otóż te przysmaki, w przeciwieństwie do lepiej opisanych „ lepionek z gulgota”, wyglądają moim zdaniem na warte posmakowania.
Co to jest „lepionki z gulgota”. Proszę o przepis