Kłody pod nogi pasażerom, czyli absurd na Dworcu Południowym

3

POWIAT Tysiące osób, które codziennie przesiadają się z autobusów podmiejskich do metra na pętli przy Wilanowskiej, nie chcą docierać do stacji tak, jak to sobie umyślili urzędnicy. – Będzie jeszcze gorzej – obawia się Juliusz Wrzos z Mysiadła


Pan Juliusz jest zmuszony do codziennego korzystania z tego punktu przesiadkowego. Od miesięcy jego irytacja rośnie.

– Najpierw na istniejącym od lat wejściu do stacji metra Wilanowska powstał biurowiec, a przed nim ulica Pejzażowa. Nowe połączenie pomiędzy pętlą autobusową a podziemną kolejką zostało tak pomyślane, że trzeba nadkładać około stu metrów drogi. Dlatego wiele osób spiesząc się korzysta ze skrótu. Ostatnio czekała na nich policja i wystawiała mandaty, ponieważ przechodzili poza pasami na Pejzażowej. Tu absurd goni absurd – komentuje pasażer z Mysiadła. – Teraz słyszę, że urzędnicy Mokotowa zamierzają odciąć skrót, żeby w końcu nauczyć pasażerów, jak trzeba chodzić – bulwersuje się mężczyzna.

Miało być lepiej, wyszło jak zawsze…

Postanowił, że poszuka w tej sprawie pomocy, bo jego zdaniem nie jest normalne, że przy równocześnie z akcją zachęcającą mieszkańców m.in. powiatu piaseczyńskiego do przesiadania się z samochodów do autobusów, na Dworcu Południowym rzuca im się kłody pod nogi.

– Historia jest kuriozalna. Władze dzielnicy Mokotów likwidują ciągi komunikacyjne między przystankami dla wysiadających z autobusów a wejściami do metra usytuowanymi od strony pętli – napisał 72 latek do radnej mazowieckiej Doroty Stalińskiej. – Mój list nie wystarczy, potrzebne są podpisy popierające mój apel – obawia się pan Juliusz. O interwencje poprosił również starostę piaseczyńskiego Wojciecha Ołdakowskiego.

Sprawą kilka dni temu zainteresowało się warszawskie Miasto Jest Nasze. Jan Popławski, rzecznik stowarzyszenia zarzuca Zarządowi Transportu Miejskiego, że złamał obietnicę daną pasażerom w 2016 roku, że po wzniesieniu biurowca przesiadki na największym tego typu węźle w stolicy staną się łatwiejsze. Jest odwrotnie – tu gdzie miało być przejście przez ulicę do stacji metra, powstał wjazd do garażu podziemnego. A najkrótsze dojście do podziemnej kolei zastawiono betonowymi i metalowymi barierami. Zdaniem organizacji miasto powinno ułożyć chodnik od pętli autobusowej do metra na powstałych przedeptach.

Interes dewelopera i normy ważniejsze?

Jednak Urząd Dzielnicy Mokotów pozostaje na te głosy głuchy i nie ma sobie niczego do zarzucenia. Piotr Pełka, inspektor z biura odpowiadającego za kontakt z prasą wyjaśnia nam, że lokalizacja przejść przez Pejzażową „jest zgodna z dokumentacją, w tym także projektem organizacji ruchu zatwierdzonym przez Biuro Polityki Mobilności i Transportu m.st. Warszawy.”

– Została ona ustalona na przedłużeniu ciągów komunikacyjnych z pętli autobusowej prowadzących do stacji Metra Wilanowska. Analizowane były przepisy ruchu drogowego – argumentuje.

Na tym jednak urząd dzielnicowy nie poprzestanie. Piotr Pełka informuje, że działka, po której obecnie pasażerowie chodzą na skróty „będzie zagospodarowana i wygrodzona. Została podpisana umowa z inwestorem na dzierżawę tego ternu pod parking. Nie będzie możliwości przejścia przez ten teren” .

– Okoliczni mieszkańcy i przyjezdni korzystający z metra są nieważni. Ważny jest interes dewelopera oraz normy inżynieryjne i procedury urzędnicze – kpi pan Krzysztof, jeden z korzystających z pętli.

O to, czy Zarząd Transportu Miejskiego w ogóle podejmuje działania zmierzające do ułatwienia dojścia przesiadkowiczom, zapytaliśmy jego rzecznika Tomasza Kunerta. Odesłał nas do urzędników z Mokotowa i stołecznego ratusza. Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy zadeklarowała „Gazecie Stołecznej”, że ZTM oraz biuro mobilności miasta wejdą we współpracę z projektantem nowego parkingu, aby „przesiadki były jak najwygodniejsze”, a pasażerowie mogli przechodzić ze stacji do pętli autobusowej najkrótszą drogą, a nie kluczyć. Ponoć miałoby to się urzeczywistnić do końca tego roku.

3 KOMENTARZE

  1. Dojeżdżający nie głosują.Jeżeli sprawa dotyczyła by np: bazarku na obwodnicy lub tzw Sójki na skrócie do Kabat , to dopiero władza wykazała by czułość społeczną. A lokalni popaprańcy, zorganizowali by protesty, nagłaśniane przez media krajowe.

Skomentuj okoń Anuluj odpowiedź

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię