PIASECZNO Z Puławskiej zniknął stary, rdzewiejący wiadukt z napisem „Kocham Cię Księżniczko”, który przez lata niejednej osobie poprawił humor i pobudził wyobraźnię. Dotarliśmy do „Księżniczki” i twórcy napisu – dziś jej szczęśliwego męża. Jarek i Patrycja opowiedzieli nam o kulisach powstania graffiti
Napis powstał dokładnie 20 kwietnia 2013 roku, gdy ich związek dopiero się rozpoczynał. Oryginalne wyznanie miłości nie do końca było niespodzianką, bo Jarek jeszcze tej samej nocy wysłał Patrycji zdjęcie efektu swojej pracy. Dlaczego „Księżniczko” ? Czy tak się zwracał do ukochanej?
Najbardziej szalona rzecz
– Tak do mnie mówił mój poprzedni chłopak, z którym się rozstałam pod koniec 2012 roku – przyznaje Patrycja. – Jarek się z nami przyjaźnił od lat i był przyzwyczajony do tego, że jestem tak nazywana.
– Teraz pewnie bym napisał „Kocham Cię Mała” – śmieje się Jarek. – Zainspirował mnie film „Niech będzie teraz”, który oglądaliśmy parę miesięcy wcześniej. Tam śmiertelnie chora dziewczyna ma swoją „listę życzeń” i zakochany chłopak realizuje ją w miarę możliwości.
– Napis nie był moim życzeniem – uzupełnia Patrycja. – Ale był najbardziej szaloną rzeczą, jaką zrobił dla mnie facet. Żałuję, że już nie ma tego napisu. Po zniknięciu starego wiaduktu czułam się przez chwilę jak w żałobie. Zostało nam na pamiątkę zdjęcie. Chciałabym zrobić z niego obraz, który powieszę gdzieś w domu, jak się już pobudujemy.
O rękę Księżniczki
– W kwietniu 2013 roku byłam jeszcze trochę w rozsypce, po rozstaniu z chłopakiem po 7 latach i na początku związku z Jarkiem – opowiada Patrycja. – Mój poprzedni chłopak akurat w tym czasie chciał do mnie wrócić, a Jarek był szaleńczo zakochany i obaj bardzo się starali. Po tej nocy, gdy Jarek napisał „Kocham Cię Księżniczko” i wysłał mi MMS-a, następnego dnia spotkałam się w Piasecznie z poprzednim chłopakiem. Dał mi bransoletkę z motywem korony, jako że nazywał mnie „Księżniczką”, i powiedział, że chce mi pokazać coś fajnego. Po drodze wspomniał, że to jest coś takiego, jakby ktoś specjalnie zrobił to dla mnie… i zabrał mnie właśnie pod ten most, pokazać mi napis. Wtedy na żywo widziałam go po raz pierwszy i wiedziałam już, że ten napis zrobił dla mnie Jarek. Była to bardzo dziwna sytuacja, wtedy chyba poczułam, że to kulminacyjny moment tej „walki” o mnie.
Ze sprejem w dłoni wisząc nad ulicą
Jak wyglądało samo malowanie napisu? – Na wiadukcie znajdowała się mała drabina kończąca się jakieś 2 metry nad ziemią – opowiada Jarek. – Na szczęście jestem wyższy od poprzedniego „narzeczonego” Patrycji i to nie było dla mnie duże wyzwanie – dodaje ze śmiechem. – Nie zastanawiałem się do końca, na ile to legalne, choć starałem się ukrywać gdy tworzyłem ten napis. Zużyłem dwie puszki sprayu i przeskakiwałem co chwila, żeby malować kolejne litery. Po stronie, gdzie powstawał napis, był taki jakby metalowy „parapet” szerokości pewnie ok. 10 cm. Stawałem na nim, jedną ręką trzymałem się wiaduktu, a drugą malowałem, byłem więc zwrócony twarzą do liter, które powstawały. Starałem się zachować przy tym nieco zdrowego rozsądku i malowałem, gdy na światłach stały samochody, żeby – w najgorszym wypadku – gdy spadnę, nie zostać dodatkowo rozjechanym przez nadjeżdżające auta. Z malowaniem uporałem się w pół godziny.
Przyjazne oblicze kolorowego „wandalizmu”
Kolorowy napis „Kocham Cię Księżniczko” rozświetlił ponurą szarzyznę wiaduktu nie tylko kolorami, ale i treścią. Uśmiech pojawił się na twarzy niejednego kierowcy czy pasażera autobusu.
– Dziewczyny na piaseczyńskiej grupie facebookowej pisały, że mimo, że nie dla nich przeznaczone, to jednak za każdym razem, jak go widzą wracając z pracy, poprawia im humor i uśmiechają się do siebie – mówi Patrycja. – Ktoś też słyszał, że podobno w dokumentach związanych z likwidacją wiaduktu, nazwali go „Kocham Cię Księżniczko”. Także nawet już takie legendy krążyły.
My się zastanawiamy, ile mężczyzn wykorzystując napis, próbowało przypisać sobie jego autorstwo, by zaimponować ukochanej? Sam twórca napisu przyznaje, że długo w ogóle nie miał świadomości tak żywych reakcji na malowidło.
– Do mnie nie dochodziły informacje o reakcjach – mówi Jarek. – Najważniejsza była reakcja Patrycji. Zrobiłem to z miłości, ale też po to, by rozsławić – choć trochę anonimowo – właśnie TĘ Księżniczkę.
– Każda dziewczyna mogła usłyszeć od swojego chłopaka, że to dla niej – dodaje Patrycja. – Dla mnie najważniejsze była świadomość, że to napis dla mnie i że widzi go każdy, kto przejeżdża Puławską. Pewnie znalazłyby się osoby, które uznawały ten napis za wandalizm, ale ja uważam, że był ładny i stanowił swoistą ozdobę starego wiaduktu.
– Z perspektywy czasu myślę, że moje graffiti wcale nie było wandalizmem, patrząc szczególnie na komentarze piaseczyńskiej płci pięknej – kwituje Jarek.
Jarek i Patrycja wciąż są razem. Kilka lat temu wzięli ślub i mają syna.
Adam Braciszewski
ale ja nie rozumiem z czego oni są dumni? ta Pani jest dumna z tego że spotykała się z dwoma chłopakami jednocześnie i byli to przyjaciele? ten artykuł całkowicie zmienił moje zdanie na temat tego napisu 'kocham cie k…’ przyjaciele, he he
Z artykułu wynika, że Księżniczka rozstała się z jednym chłopakiem a drugi o nią zabiegał.
Mój poprzedni chłopak akurat w tym czasie chciał do mnie wrócić, a Jarek był szaleńczo zakochany i obaj bardzo się starali. Po tej nocy, gdy Jarek napisał „Kocham Cię Księżniczko” i wysłał mi MMS-a, następnego dnia spotkałam się w Piasecznie z poprzednim chłopakiem. Dał mi bransoletkę z motywem korony, jako że nazywał mnie „Księżniczką”, i powiedział, że chce mi pokazać coś fajnego. Po drodze wspomniał, że to jest coś takiego, jakby ktoś specjalnie zrobił to dla mnie…
Jeździłam do pracy tą drogą przez 5 lat i wyobrażałam sobie, że napis jest kierowany do mnie przez anonimowego amatora. Było to bardzo miłe uczucie, taki motyw faktycznie poprawia humor. Reklamy powinny zawierać więcej takich motywów, byłoby przyjemniej.Brawa dla tego Jarka, choć było to bardzo ryzykowne zachowanie to jego skutki odbiły się echem na lokalnej historii Piaseczna w pozytywnym sensie. Miłość jest piękna i zaraźliwa, nie dziwi fakt, że dziewczyna miała wybór, ale że poprzedni facet odpuścił, może to była miłość zapisana w gwiazdach…
Jeden drugiemu podkopał i szkoda że jeszcze trzeci nie skorzystał. Śmiech na sali.
Właśnie dlatego nie warto ich czytać.
Jeden głupek nie zrozumiał co przeczytał, a reszta mu to tłumaczy.