LESZNOWOLA W sobotę w Lesznowoli odbył się doroczny Bieg po Dynię, połączony ze świętem dyni. Oprócz rywalizacji sportowej na mieszkańców i gości czekały tego dni liczne konkursy, atrakcje i niespodzianki
Tym razem w Lesznowoli były niezłe warunki do biegania, bo w ostatnich latach bywało z tym różnie. Na samym początku, wkrótce po otwarciu biura zawodów, rozpoczęły się biegi dzieci i młodzieży. Przebiegały one w przyjaznej atmosferze, jednak stadion ożywił się dopiero przed biegiem głównym, w którym na linii startu stanęło ponad 200 zawodników.
Silny wiatr, kłopotliwe zwężenie
Bieg na dystansie 5 km poprzedziła krótka, zwyczajowa rozgrzewka, po której zawodnicy, w większości ubrani w jaskrawe pomarańczowe trykoty, zajęli swoje miejsca na linii startu. Sygnał do rozpoczęcia zawodów dała wójt gminy, Maria Jolanta Batycka-Wąsik. Po jednym okrążeniu dookoła stadionu, zawodnicy wybiegli na ulice Lesznowoli. Nieprzyjemnym miejscem, które w tym roku sprawiło wielu osobom trudność wybijając je z rytmu, było zwężenie związane z pracami drogowymi. – Tworzył się tam zator i trzeba było biec znacznie wolniej, co odbiło się na końcowym czasie – nie krył swego rozczarowania jeden z zawodników. Biegł rzeczywiście był nieco wolniejszy niż w latach ubiegłych. Nie zawiedli faworyci. Zwycięzca, doskonale znany miejscowej publiczności Mateusz Dębski z Radomia, zameldował się na mecie jako pierwszy z czasem 16 minut i 11 sekund. – Strasznie dziś wiało – mówił po odebraniu medalu za zwycięstwo. – Poza tym samochód torujący drogę jechał momentami za wolno. To drugi w Polsce bieg dyni, w którym brałem udział. Lubię tę imprezę, choć niewiele brakowało, żebym w tym roku na nią nie przyjechał.
Drugie miejsce wśród panów zajął Adam Stec z Lublińca, a trzecie – Tomasz Szala z Nowej Iwicznej. Wśród pań triumfowała niezawodna Marta Jusińska z Warszawy (19 minut 6 sekund), która raptem o sześć sekund wyprzedziła Aleksandrę Płocińską z Konstancina-Jeziorny i o osiem sekund Joannę Tomczak z Warszawy. Bieg główny ukończyło łącznie 212 zawodników.
Największe dynie rosną w Lesznowoli
W tym roku zwyczajowo rozegrano także dwa konkursy: na największą dynię i najładniej pomalowaną dynię. W tym pierwszym (mierzono obwód i wysokość warzywa, bo dynie były tak duże że nie dało się ich podnieść) triumfował Stanisław Laskus z Nowej Woli, który wyprzedził Zofię Duszę i Katarzynę Lubowicką (obydwie z Lesznowoli). Na zwycięzców czekały atrakcyjne nagrody w postaci sprzętu agd. W konkursie na najładniej pomalowaną dynię startowały dzieci w różnych kategoriach wiekowych. Wśród przedszkolaków triumfowały Jagoda i Martyna Krajewskie, wśród dzieci młodszych najładniejszą dynię wykonali Bartek i Piotr Rukat, a wśród dzieci starszych bezkonkurencyjna okazała się Paulina Lach. Zwycięzcy otrzymali gry lub karty do Decathlonu. Oprócz tego na mieszkańców czekały też inne atrakcje, jak pokazy kulinarne, degustacje potraw z dyni, czy pokaz carvingu – rzeźbienia w dyni. Na rozstawionym nieopodal stadionu kiermaszu można było nie tylko kupić świeże warzywa (królowały oczywiście dynie), ale także miody, przyprawy, wypieki, soki, książki, zabawki dla dzieci czy rękodzieło artystyczne. W tym roku w Lesznowoli odbyła się też inauguracja Pierwszego Dnia Walki z Niedożywieniem, organizowanym w ramach ogólnopolskiego programu Dzwonek na obiad. Zebrane pieniądze, w tym z wykupionych przez zawodników pakietów startowych, zostaną przeznaczone na obiady dla najbiedniejszych dzieci.
TW