Koniec kajakowej farsy? Jest wyrok w sprawie śmierci kajakarza podczas spływu…

0

PIASECZNO W połowie czerwca 2014 roku, podczas spływu kajakowego Jeziorką, utopił się będący pod wpływem alkoholu 28-letni mężczyzna. Rodzina zmarłego oskarżyła o spowodowanie wypadku właściciela wypożyczalni kajaków Jacka Andrzejaka, żądając od niego odszkodowania. Po niemal 10 latach Sąd Okręgowy w Warszawie stwierdził, że Jacek Andrzejak nie jest w żaden sposób odpowiedzialny za śmierć kajakarza. Wyrok nie jest prawomocny


W czerwcu 2014 roku Jacek Andrzejak właściciel firmy Kajaki Piaseczno, prowadzący wypożyczalnię kajaków nad Jeziorką, udostępnił je organizatorowi wieczoru kawalerskiego.
Spotkaliśmy się na Górkach Szymona, gdzie przekazałem temu panu kajaki wraz z wiosłami i kapokami – wyjaśniał wielokrotnie Jacek Andrzejak. Feralnego dnia uczestnicy spływu zwodowali sześć kajaków i zaczęli płynąć w kierunku Konstancina-Jeziorny. Niestety, na jednym z zakrętów rzeki, pech chciał że w jej najgłębszym miejscu, doszło do wypadku – jeden z kajaków wywrócił się, a płynący nim 28-latek wpadł do wody i utonął.

Z otrzymanych od policji informacji wynika, że w trakcie spływu biorący w nim udział mężczyźni raczyli się alkoholem, zaś sam denat – co ustalono w trakcie sekcji – miał we krwi 1,3 promila – wyjaśniał po wypadku Jacek Andrzejak. Po ponad czterech latach od nieszczęśliwego zdarzenia – w sierpniu 2018 roku – konto bankowe Jacka Andrzejaka zostało zablokowane przez komornika, który zabezpieczył znajdujące się na nim 4 tys. zł. Komornik poinformował właściciela wypożyczalni, że przed sądem okręgowym odbyła się sprawa z powództwa cywilnego, podczas której Jacek Andrzejak został skazany zaocznie na 150 tys. zł odszkodowania – po 75 tys. zł miał zapłacić matce i konkubinie zmarłego. Andrzejak twierdził wówczas, że nie dochodziła do niego żadna korespondencja, bo wyprowadził się z domu, a była żona nie przekazywała mu listów.
Zależy mi tylko na tym, aby ta sprawa wróciła na wokandę, żebym mógł się bronić – mówił pod koniec stycznia 2019 roku właściciel wypożyczalni. O skazanym zaocznie mężczyźnie zrobiło się głośno. Pisały o nim media ogólnopolskie. Powstały nawet z jego udziałem programy telewizyjne. Był bohaterem polsatowskiego „Państwa w Państwie”, wystąpił w „Alarmie” i w programie Elżbiety Jaworowicz. Cały czas mężczyznę wspierał też Michał Otręba z ogólnopolskiego stowarzyszenia „Niepokonani 2012”. Dzięki staraniom stowarzyszenia i nagłośnieniu sprawy przez media wznowiono postępowanie sądowe, a sprawa ponownie wróciła na wokandę.

29 marca 2019 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił postanowienie sądu niższej instancji. Przewód sądowy ruszył od początku.
Wreszcie będą mógł się normalnie bronić – nie krył swojej radości Jacek Andrzejak. Sprawa od grudnia 2019 roku toczyła się przed Sądem Okręgowym w Warszawie. 8 kwietnia tego roku zapadł wreszcie wyrok.
Sąd uznał, że nie ponoszę odpowiedzialności za ten wypadek – mówi Jacek Andrzejak.
Dla mnie ta sprawa była próbą wyłudzenia. Dziwię się, że sąd nie obciążył kosztami postępowania tych pań, tylko za przewód sądowy zapłacą podatnicy...
Mimo że wyrok nie jest prawomocny Jacek Andrzejak uważa, że to koniec batalii sądowej.
Nie wiem czy będzie apelacja, ale nie zajmuję się tym – mówi. – Rusza sezon kajakowy. Na czwartek zaplanowaliśmy sprzątanie Jeziorki, a potem zapraszam wszystkich na spływy.

Tomasz Wojciuk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię