PIASECZNO Pochodzący z Częstochowy Przemysław Kossakowski jest malarzem, który jeszcze kilka lat temu był bezrobotny i szukał pomysłu na życie. Dziś jest natomiast jedną z ciekawszych osobowości telewizyjnych w Polsce. Jego program „Szósty zmysł”, w którym spotykał się z różnymi znachorami i uzdrowicielami oraz testował ich metody na sobie, zyskał sobie wielu zwolenników


Przemysław-Kossakowski-PiasecznoNa spotkaniu w Piasecznie, które zorganizowała biblioteka publiczna, Kossakowski promował swoją książkę zatytułowaną „Na granicy zmysłów”. Trzeba przyznać, że rozpoczęło się ono od lekkiego falstartu, bo popularny „Kosa” był przekonany, że tego wieczoru ma wystąpienie… w Milanówku, a gdy przybył na miejsce, był mocno zdziwiony, że nikt go tam specjalnie nie oczekiwał. Kiedy już jednak – mocno spóźniony – dotarł w końcu na ulicę Kościuszki w Piasecznie, został bardzo ciepło przyjęty przez miejscową publiczność.

Siłą Kossakowskiego jest to, że w zasadzie nie ma w sobie nic z typowego telewizyjnego celebryty. To zaskakująco normalny, niezwykle sympatyczny i dobrze wychowany człowiek, który nie tylko – ani przez moment – nie gwiazdorzy, a ma za to naprawdę sporo ciekawych rzeczy do powiedzenia. Cóż, zaskakująco normalny oczywiście jak na kogoś, kto – między innymi – dawał sobie przed kamerami ciąć różne części ciała, wcielał się w rolę bezdomnego czy… pozwolił się żywcem zakopać w grobie. Do tego cechują go dystans do siebie, nie ukrywanie własnych słabości i naturalna vis comica.

Występowi Kossakowskiego przez cały czas towarzyszył pokaz slajdów. Jak sam na początku podkreślił, nie jest typem wykładowcy – zdecydowanie lepiej czuje się nawiązując dialog ze swoimi słuchaczami.

– Im ktoś jest dziwniejszy, tym ja się z nim lepiej dogaduję – przyznał otwarcie Przemysław Kossakowski

Kolejne wyświetlane zdjęcia z jego nietypowych podróży i bogatych doświadczeń stawały się więc punktem wyjścia do opowieści o tym jak powstawały „Szósty zmysł” i najnowszy program „Inicjacja”. A te nierzadko bywały dość zaskakujące.

– Z tego co wiem to jestem jedynym prowadzącym program w polskiej telewizji, który zwymiotował na swojego operatora – wyznał Kossakowski podczas opisu kuracji odnawiającej za pomocą zabiegu kambo. – Podszedł zbyt blisko, a potem okazało się, musiał sobie prać spodnie.

Jako że spotkanie miało raczej kameralny charakter, z każdą minutą dystans między gwiazdą telewizji TTV a widownią się zmniejszał – do tego stopnia, że pod jego koniec atmosfera zrobiła się niemalże jak na spotkaniu starych dobrych znajomych. Co jakiś czas sala wybuchała śmiechem, a ludzie chętnie dopytywali się go o kolejne szczegóły z jego nietypowej pracy. Pomimo pewnej chaotyczności całość wystąpienia miała spójny i interesujący charakter, a na zakończenie Przemysław Kossakowski chętnie podpisywał książki i pozował do zdjęć ze wszystkimi chętnymi.

Grzegorz Tylec

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię