PIASECZNO Historia kociej rodziny mieszkającej pod blokiem przy ulicy Kusocińskiego 9, którą opisaliśmy na naszym portalu poruszyła mieszkańców Piaseczna. Obecnie cztery małe koty czekają na adopcję u wiceburmistrz Hanny Kułakowskiej-Michalak
Przypomnijmy, że kotka z czterema małymi przemieszczała się po pobliskim parkingu i walczyła z biegającymi psami. Mariusz Łodyga, komendant straży miejskiej zapowiedział wówczas, że zostanie podjęta interwencja w tej sprawie. I rzeczywiście – kotka znalazła już dom, a jej kocięta (cztery rude samce) czekają właśnie na adopcję w tymczasowym domu, który zapewniła im wiceburmistrz Hanna Kułakowska-Michalak, która już wcześniej dała się poznać jako wielka miłośniczka kotów.
– Cztery dzikusy, same chłopaki, wszystkie cudnie rude. Kocurki przebywają u mnie, czekają na swoją rodzinę. Są odrobaczone, będą zachipowane i zaszczepione. Ktoś pomoże? – zwraca się z prośbą o adopcję wiceburmistrz.
Jeśli ktoś chciałby dać kotom nowy dom, może w tej sprawie zgłaszać się bezpośrednio do wiceburmistrz, która prosi o kontakt za pośrednictwem konta na Facebooku.
Tyl.
czytaj też:
Gwoli przypomnienia z pierwszego artykułu o piaseczyńskich kocinksach (pewnym chichotem losu jest, że koty są rude – inaczej „ryże”, jakim to mianem niektórzy zwykli nazywać byłego już guru wiadomej partii, bliskiej sercu mieszkańcom gminy Piaseczno:):
(…)– Straż miejska mnie zbyła – mówi pan Jacek. – Zadzwoniłem więc do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, gdzie dowiedziałem się, że naszych strażników obowiązuje ustawa o ochronie zwierząt. Tymczasem kotka z czterema małymi plącze się po parkingu i walczy z biegającymi psami. Ktoś powinien zrobić z tym wreszcie porządek – kotkę wysterylizować, a kocięta zaszczepić i znaleźć im nowy dom.(…)
(…)Mariusz Łodyga, komendant straży miejskiej twierdzi, że patrol był pod blokiem, ale kotów nigdzie nie było.
– Będziemy monitorowali tę sprawę – zapewnia. – Kocicę będzie można zabrać i wysterylizować, ale dopiero jak przestanie karmić młode. Zapewniam jednak, że tak tego nie zostawimy i w najbliższym czasie podejmiemy odpowiednie czynności.(…)
Czyli tradycyjnie (i tu na pewno duży plus dla gminnych służbistów za pielęgnowanie tradycji, jestem tradycjonalistą i dla mnie dbałość o podtrzymanie tradycji jak najbardziej jest godne pochwały):
1. mieszkaniec zainteresował się tematem,
2. przekazał temat strażnikowi (akurat na bidoka trafiło tym razem),
3. strażnik „przyglądnął się”, ale nie zobaczył
4. Strażnik nie zobaczył, mimo, że iluś tam mieszkańców bloku widziało
5. Pytanie: czy ktoś za słabo się przygląda czy mieliśmy może do czynienia ze zbiorową fata morgana?
6. Podpowiedź: okazało się, że koty istnieją, ale to musiała rozstrzygnąć pani wiceburmistrz, wtedy strażnik już widział (sami odpowiedzcie więc sobie na pytanie z punktu 5)
7. Mieszkaniec rozkręcił temat, zadzwonił tam, gdzie go nie zbyli, podał gotowe rozwiązanie tematu – ustawa o ochronie zwierząt, kocurki wyłapać, odrobaczyć, wysterylizować, dać nowy dom…
8. Strażnik mówi: kocicę trzeba zabrać i wysterylizować, podejmiemy czynności…
9. Pytanie kolejne: czy niezbyt często w naszym kraju dzieje się tak, że zwykły Jasiu Kowalski musi podać rozwiązanie na tacy, ażeby strudzony pan urzędnik (lub inny opłacany z podatków służbista) raczył się w ogóle zastanowić: „może jednak to zrobię? to chyba jednak leży w moim zakresie zadań”
Jakoś nie chce mnie opuścić myśl, że podczas całej tej opisanej w artykule sytuacji z pewnych ust mogło paść mniej więcej tego typu zdanie: „No weźże się tym chłopie zajmij” (kto do kogo powiedział – zostawiam to wyobraźni czytelnika, podpowiem tylko, że osoby te wymienione są w obu „kocich” artykułach).
A co z z tymi biegającymi psami? Jakieś mandaty/grzywny dla właścicieli? Odłowione do schroniska? Czy biegają sobie dalej?
Świetnie Pani Burmistrz, daje Pani dobry przykład. Mam nadzieję, że znajdą się dobre dusze, które zechcą przygarnąć znajdy. Szczerze polecam! Zaadoptowałam jedną z takich znajd, daje kupę radości.
Ahh Pani burmistrz lada chwila odda koty dalej to tylkonjest PRowska zagrywka 🙂