Drugi dzień świąt poświęcony był na rodzinne spotkania. Można było odwiedzać znajomych i dalszą rodzinę, obdarowywać się jedzeniem albo wypraszać u gospodarzy dary w trakcie wizyt (według niektórych od tego nawiązuje dyngus).
We wszystkich miejscowościach, zwłaszcza na wsiach, panowała ogólna wrzawa i poruszenie. Wszędzie było słychać krzyki i śmiech panien i kawalerów, którzy polewali je obficie wodą. Ten zwyczaj nazywany na Mazowszu oblewanką lub śmigusem był oznaką zalotów. Bez względu na pogodę i konsekwencje nadmiernego lania wodą (przeziębienie, mokre ubranie) panowało ogólne przyzwolenie na tego typu praktyki. Co więcej zbyt suche i czyste ubranie symbolizowało brak zainteresowania płci przeciwnej. Technik polewania było wiele. Używano wiader, garnków, sikawek, a nawet zanurzano panny w okolicznych rzekach lub stawach.