Leczcie się, ale nie uczcie

0

KONSTANCIN-JEZIORNA Po dramatycznym apelu wojewody, w szpitalu przy ul. Sue Ryder utworzono oddział psychiatryczny dla dzieci i młodzieży. Niestety, mimo że placówka realizuje kontrakt z NFZ, nie może doprosić się o zgodę i fundusze na otwarcie filii szkoły


„Psychiatrii dziecięcej grozi zawał”, „Psychiatria dziecięca w katastrofalnej sytuacji” – to tylko niektóre z prasowych tytułów z końca ubiegłego roku opisujących zapaść lecznictwa szpitalnego dla dzieci z problemami psychiatrycznymi w województwie mazowieckim. Brakuje lekarzy i pieniędzy. A problem narasta, bo generalnie w całej Polsce przybywa młodych ludzi potrzebujących pomocy psychiatrycznej, co widać chociażby po rosnącej liczbie prób samobójczych. Lekarze mówią nawet o „epidemii” zaburzeń psychicznych u dzieci. A na istniejących, nielicznych oddziałach w naszym regionie, dzieci po próbach samobójczych z braku miejsca śpią na materacach na korytarzach.

– Po ubiegłorocznej konferencji w urzędzie wojewódzkim, podczas której usłyszeliśmy dramatyczne dane wskazujące, że na Mazowszu pilnie brakuje 240 łóżek dla dzieci z problemami psychicznymi, zdecydowaliśmy się otworzyć taki oddział w naszym szpitalu – mówi Piotr Marczyk, prezes spółki Uzdrowisko Konstancin-Zdrój (UKZ).

Biurokracja triumfuje

W sierpniu, w ramach kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, odział ukrytego w lesie Szpitala Sue Ryder zaczął przyjmować pierwszych pacjentów. 25 młodych ludzi w wieku 15-18 lat przebywa w warunkach, których leczący się na podobnych oddziałach mogą tylko im pozazdrościć.

– Niestety, natrafiliśmy na problemy natury biurokratycznej – ubolewa Maciej Markowski, członek zarządu spółki. – Skoro dzieci przebywają u nas nawet przez kilka miesięcy, jest obowiązek ich kształcenia, a za obowiązek szkolny odpowiedzialne są resort edukacji i samorządy – dodaje.

Jeszcze w sierpniu ubiegłego roku zarząd UKZ zwrócił się do marszałka województwa mazowieckiego o udzielenie zgody na uruchomienie szkoły na oddziele oraz zapewnienie odpowiednich funduszy na jej funkcjonowanie. Aby ułatwić Adamowi Struzikowi decyzję, uzdrowisko przeprowadziło rozmowy z placówkami specjalnymi, które wyraziły gotowość otwarcia filii w Szpitalu przy ul. Sue Ryder i zapewnienia nauczycieli. Urząd Marszałkowski odpowiedział jednak, że „z uwagi na przeszkody prawne i organizacyjne” nie widzi możliwości spełnienia prośby spółki. Zarząd województwa nie wykluczył, że „kierując się potrzebami i dobrem pacjentów” w przyszłości podejmie rozmowy w tej kwestii, a póki co zasugerował, aby spółka utworzyła w swoim szpitalu niepubliczną szkołę.

– Uznano, że skoro jesteśmy spółką prywatną, powinniśmy uruchomić prywatną szkołę, mimo że realizujemy kontrakt publiczny z NFZ, taki sam, jak szpitale państwowe. Naszym obowiązkiem jest leczenie, a nie prowadzenie szkoły dla około 20 uczniów. To nie ma również dla nas uzasadnienia ekonomicznego, ponieważ musielibyśmy dopłacać do funkcjonowania placówki – komentuje Agnieszka Grzeszczyk, dyrektor ds. medycznych UKZ.

Zostawieni bez wsparcia

– Sprawa jest paląca. Większość naszych pacjentów, po próbach lub myślach samobójczych, jest u nas w większym lub mniejszym stopniu także z powodu problemów szkolnych, braku umiejętności radzenia sobie z wymaganiami. Brak edukacji na naszym oddziale może tylko pogłębić ich problemy, ponieważ istnieje ryzyko, że po powrocie do swoich szkół te nastolatki będą nieklasyfikowane i stracą rok – tłumaczy Karolina Czarnowicz-Srebnicka, ordynator konstancińskiego oddziału psychiatrii dla dzieci i młodzieży.

Spółka nie ustępuje. Zwróciła się do marszałka o ponowne rozpatrzenie sprawy. Podpiera się przy tym opinią prawną, która wskazuje, że w tej sytuacji potrzeba przede wszystkim dobrej woli władz Mazowsza.

– W ekspresowym tempie stworzyliśmy najlepsze z możliwych warunków, odpowiedzieliśmy na ważne zapotrzebowanie społeczne, bo padały słowa „mamy nóż na gardle”. Teraz czujemy, że zostaliśmy zostawieni sami sobie, bez żadnego wsparcia – komentuje Piotr Marczyk.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię