W naszych miejscowościach co roku przybywa ulic, placów i innych miejsc publicznych, a tym samym przybywa nowych nazw. Często są to nazwy przyrodnicze, czyli pochodzące np. od gatunków ptaków (nieraz całkowicie bez związku z naszą strefą geograficzną np. Pelikanów), są też ulice nazwane od gatunków drzew, owoców, owadów i zjawisk atmosferycznych. Postawmy sobie pytanie: co takie nazwy „mówią” o naszej okolicy? Czy miejscowości naszego powiatu słyną z niespotykanego w innych rejonach bogactwa przyrody? Wątpię.
Nazwy miejsc publicznych od zawsze były swoistą informacją o lokalnej społeczności. Pierwotnie określano w nich ich funkcje (np. ul. Główna) jak i najważniejsze dla danej zbiorowości wydarzenia, lub postaci. Jednak nazwy nadawane w ostatnich latach, najczęściej nie odnoszą się do żadnego z tych kryteriów. Skoro w nazwach ulic ma się zawierać obraz naszej zbiorowej pamięci, dlaczego nadając je, tak rzadko sięgamy do lokalnego dorobku, do doniosłych wydarzeń i postaci, które należy upamiętniać? Dlaczego w tej sferze, zamiast budować i utrwalać nasze lokalne dziedzictwo, a przez to również naszą tożsamość, upamiętniamy brzozy, perkozy i bławatki, które choć urocze, to jednak w żaden sposób nie charakteryzują naszych miejscowości.
Aby nie narażać się na zarzut gołosłowności posłużę się przykładami. Próżno szukać ulic nazwanych na cześć policjantów, lekarzy, nauczycieli i wojskowych wywiezionych z naszych miejscowości do Katynia, Charkowa i Miednoje, choć, jak wynika z ksiąg tamtejszych cmentarzy wojskowych, każda z gmin naszego powiatu ma tam „swoją mogiłę”. Również wśród ofiar niemieckich obozów zagłady znajdujemy dane osób, które stąd wyruszyły w swoją ostatnią podróż. Zbyt mało jest ulic upamiętniających wybitnych artystów, nauczycieli i działaczy społecznych zarówno świeckich jak i duchownych, których groby możemy odwiedzać na okolicznych cmentarzach. Podobnie rzecz ma się z uczestnikami Insurekcji Kościuszkowskiej i Powstania Styczniowego oraz z wydarzeniami, które w tamtym czasie wstrząsnęły naszą okolicą, a o których dziś możemy się dowiedzieć tylko z literatury.
Powyższe przykłady sygnalizują niepokojące zjawisko, którego przyczyny nie podejmę się analizować. Zwracam się natomiast z apelem do wszystkich pośrednio i bezpośrednio odpowiedzialnych za nadawanie nazw miejscom publicznym, począwszy od uczestników zebrań sołeckich, poprzez sołtysów, po radnych gminnych, o głębszy namysł przed kolejnym głosowaniem nad nadaniem nowobudowanej ulicy nazwy „ulica Sosnowa”.
Maciej Michalski
Sekretarz Powiatu Piaseczyńskiego
PS. Według danych urzędowych na terenie Powiatu Piaseczyńskiego jest już 35 „ulic Sosnowych”.