PIASECZNO Pan Klaudiusz wysłał straży miejskiej opis popełnionego przez jednego z kierowców wykroczenia wraz ze zdjęciami i swoim oświadczeniem. Strażnicy twierdzą jednak, że to za mało i wymagają, aby mieszkaniec zjawił się w ich siedzibie osobiście
– Postępując w ten sposób strażnicy miejscy sami zniechęcają ludzi do składania zawiadomień o wykroczeniach – uważa nasz czytelnik. – Doskonale wiedzą, że prawie nikt nie ma czasu i ochoty do nich zachodzić. Zamiast przyjmować zgłoszenia i cieszyć się, że ludzie chcą z nimi współpracować, robią coś zupełnie odwrotnego. To są kpiny, czas zlikwidować tych darmozjadów!
Cała sprawa dotyczy wykroczenia, popełnionego 19 czerwca w Józefosławiu, gdzie kierowca samochodu osobowego złamał zakaz zatrzymywania się i postoju, utrudniając ruch na ulicy Geodetów i tarasując chodnik. W swoim mailu do straży miejskiej pan Klaudiusz, w przypadku skierowania sprawy do sądu, zadeklarował swój udział w charakterze świadka wykroczenia i obiecał złożyć stosowne zeznania.
Dobra wola i obywatelska postawa mieszkańca okazały się jednak w tej materii niewystarczające. W odpowiedzi mężczyzna otrzymał pismo, w którym wzywa się go do osobistego stawiennictwa w siedzibie straży miejskiej w celu pisemnego zawiadomienia o popełnieniu wykroczenia. Jak poinformował nas anonimowo jeden ze strażników, chodzi o to, że straż miejska musi mieć świadka wykroczenia i dysponować jego danymi osobowymi. Te tłumaczenia mogą nieco dziwić w kontekście oświadczenia pana Klaudiusza, który zadeklarował w piśmie chęć osobistego zjawienia się na rozprawie sądowej.
TW