PIASECZNO Mieszkańcom Zalesia Górnego przeszkadza głośna, jak twierdzą muzyka, płynąca z terenu dawnego ośrodka „Wisła”, gdzie obecnie działa Planeta Zalesie. Poprosili już o podjęcie stosowanych działań powiat, będący właścicielem tego terenu. Dzierżawca Planety Zalesie twierdzi, że to zwykła ludzka zawiść, a on sam puszcza muzykę cicho i tylko do godz. 18
Sąsiedzi ośrodka wyjaśniają, że najbardziej doskwiera im uporczywy hałas, powodowany przez nagłośnienie. Podnoszą, że wpływa on nie tylko na najbliższe otoczenie Planety Zalesie, ale też środowisko, tym bardziej, że – jak twierdzą w piśmie skierowanym do starostwa powiatowego – dwukrotnie przekracza on dopuszczalne prawem normy, szkodząc ekosystemowi i mieszkańcom, często zażywającym relaksu w lasach otaczających ośrodek. – „Tereny wokół stawów w Zalesiu Górnym otoczone Lasami Chojnowskimi są bezcenną enklawą przyrodniczą na skalę całej aglomeracji warszawskiej. To nasze wspólne dobro, dające wytchnienie wszystkim mieszkańcom okolicznych miejscowości i będące siedliskiem wielu gatunków ptaków i innych zwierząt, które powinniśmy chronić przed działaniami bezmyślnymi i szkodliwymi” – czytamy w piśmie. – „Domagamy się wprowadzenia zakazu lub przynajmniej ograniczenia używania nagłośnienia na terenie Planety Zalesie tak, by spełniało ono normy wynikające z przepisów prawa.”
Starostwo powiatowe potwierdza otrzymanie petycji. Jak się okazuje, jest w niej mowa nie tylko o hałasie, ale też samochodach, zastawiających w sposób niezgodny z przepisami okoliczne drogi.
– Wezwaliśmy już dzierżawcę do wyjaśnień i czekamy na odpowiedź – mówi Joanna Grela z biura promocji powiatu. – Nasz wydział ochrony środowiska poinformował też o sprawie policję, prosząc o podjęcie stosownych działań.
Rafał Karwowski, dzierżawca terenu na którym działa Planeta Zalesie twierdzi, że okoliczni mieszkańcy cały czas rzucają mu kłody pod nogi.
– Tak naprawdę przeszkadza im, że ośrodek był kiedyś ogólnodostępny, a teraz tak nie jest – wyjaśnia. – Muzyka gra u nas między godz. 12 a 18, a i tak niedawno o 30 proc. ją przyciszyliśmy. W efekcie jest niesłyszalna poza ośrodkiem. Wiele osób zazdrości mi, że to miejsce rozwinąłem, że na tym zarabiam, że jest tu tłoczno. Wszystkie te działania i donosy wynikają ze zwykłej zawiści.
Dzierżawca Planety Zalesie tłumaczy, że czasami młodzież organizuje na terenie dawnego ośrodka „Wisła” nocne imprezy.
– Ja jednak nie mam z tym nic wspólnego – zastrzega.
TW
Klub Paradise w ścisłym centrum Piaseczna między blokami też bardzo przeszkadza mieszkańcom. Głodna muzyka do 4 rano
Prostacko tendencyjny artykuł, niespecjalnie nawet udający, że redakcja chce zachować obiektywizm. Przyjaciele dzierżawcy? Zapraszam do Zalesia, obejrzyjcie, posłuchajcie, a nie będziecie mieć wątpliwości, że mieszkańcy chcą po prostu spokojnie mieszkać.
Ten łomot niosący się daleko po wodzie, nazwać muzyką – to chyba przesada.
Ludziom to się w dupach przewraca chcą ciszę boli ich dupa jak kot zamiauczy debili Zalesie to normalna rozrywka jak i nne ich nie boli hałas tylko pieniądze
Dzierżawca Planety Zalesie tłumaczy, że czasami młodzież organizuje na terenie dawnego ośrodka „Wisła” nocne imprezy.
– Ja jednak nie mam z tym nic wspólnego – zastrzega.
Pytanie:
To ośrodek jest ogólnodostępny czy nie? zgubić się można.
Przynajmniej coś się dzieje na terenie tego ośrodka a nie tak jak kiedyś wszystko zapuszczone i zniszczone. Nic nie było a teraz aż chce się tam spędzać czas, jest dużo atrakcji i można coś zjeść.
Panie Rafale tylko tak dalej robi Pan dobrą robotę na terenie ośrodka!
Z tym jedzeniem, to bym nie przesadzał. Wszystkie dzieci , które tam zjadły, wymiotowały. Tylko moja córka, która przez przypadek nie załapała się na „jedzenie” miała spokój. Także ten tego, nigdy więcej tam w tym miejscu. Zero zaufania.
Szanowni mieszkańcy Zalesia,
Jako specjalista związany z branżą dźwiękową od 30 lat, a jednocześnie osoba, która stosunkowo często “releksuje” się w okolicach ośrodka w Zalesiu i to również od ponad 30 lat, mam kilka sugestii, ale najpierw własne spostrzeżenia na temat hałasu generowanego w okolicach basenu. W dniu 7 lipca miałem okazję stwierdzić, że w okolicach ostatniego mostka w stronę Zimnych Dołów, czyli na końcu jeziora gdzie pływają kajaki, natężenie dźwięku było na tyle duże, że słyszałem każde słowo “wodzireja” I “łupanie” basu i trwało to z małymi przerwami w godzinach od 13 do 15, a być może dłużej, czego jednak nie mogę stwierdzić, bo opuściłem to miejsce. W bezpośredniej bliskości basenu osobiście nie wyobrażam sobie w tej sytuacji jakiegokolwiek relaksu, chyba, że ktoś przychodzi tam jak na dyskotekę. Jeśli taka sytuacja ma miejsce codziennie, przez cały sezon, to całkowicie uprawnione są oczekiwania mieszkańców w kwestii ograniczenia tych uciążliwości.
Co można zrobić?
Urząd wydający zgodę na działalność temu dzierżawcy, powinien określić maksymalny dopuszczalny poziom hałasu i egzekwować te ograniczenia. Jak? O tym za chwilę.
Gdyby przyjąć założenie, że ośrodek zalicza się do terenów rekreacyjno-sportowych, to norma ustawowa przewiduje w tym wypadku nie więcej niż 65dB. Jednak tutaj może być inna sytuacja, bo przecież mieści się on w obszarze parku krajobrazowego.
Jaka powinna być kolejność działań?
Otóż należy zgłosić sprawę do Urzędu Ochrony Środowiska na Bartyckiej w W-wie, do wydziału walki z hałasem. Tamtejsi specjaliści dokonają profesjonalnych pomiarów i określą, jakie natężenie dźwięku generuje aparatura zainstalowana w ośrodku. Takie pomiary może oczywiście dokonać we własnym zakresie każdy, kto ma odpowiedni przyrząd i pojęcie na ten temat, ale nie będą one miały „mocy prawnej”.
Następnie należy sporządzić aneks do umowy dzierżawy, w którym precyzyjnie określony zostanie dopuszczalny poziom hałasu, bo jak się domyślam, zapewne takiego zapisu w umowie nie było.
Istnieją równie techniczne możliwości, aby na miejscu zainstalować aparaturę, która na bieżąco, „on line” będzie kontrolowała poziom hałasu i przekazywała te informacje do urzędu miasta czy gminy, jak to ma np. miejsce w W-wie, w ośrodkach nad Wisłą.
Można również zainstalować automatyczne „ograniczniki”, które uniemożliwią przekroczenie zadanego natężenia dźwięku.
To z grubsza tyle, a na koniec dodam, że dziwię się ludziom, którzy na własne życzenie „katują” siebie i co gorsza własne dzieci, przebywając w tym miejscu. Oczywiście nie neguję potrzeby nagłaśniania terenu ośrodka, ale powinno ono mieć charakter „informacyjny” a tło muzyczne w tych okolicznościach powinno być tylko tłem, no ale to już trochę zależy od kultury zarządzających. Jeśli jej brakuje, trzeba egzekwować prawo.
Szanowny akustyku
Zmierzyłem na mapie, do najbliższych zabudowań od miejsca generowania hałasu jest ok. 620m. Do większości jest dużo dalej. Odpowiedz mi teraz proszę jaki by musiał być poziom ciśnienia akustycznego źródła dźwięku aby był on uciążliwy 620m dalej? Pewnie umiesz to obliczyć, są stosowne wzory.
Bywam często dosyć blisko tego ośrodka i jakoś nigdy nie słyszałem aby było szczególnie głośno, może miałem szczęście. Na samym ośrodku nie bywam więc się nie wypowiem co do komfortu akustycznego.
Zmierzając do brzegu… nie jest fizycznie możliwe aby hałas generowany przez ośrodek był uciążliwy dla okolicznych mieszkańców. Może coś słyszą ale stwierdzenie, że jest to uciążliwe jest mocno naciągane.
Są stosowne wzory. Generalnie poziom głośności maleje z kwadratem odległości. Można to liczyć, jeśli zna się dokładnie poziom hałasu w miejscu jego generowania. Ale to bez znaczenia, bo istotny jest pomiar i sprawdzenie, czy w danym miejscu spełnione są normy właściwe dla tego miejsca. Podkreślam: Dla tego miejsca. Nie można wziąć sobie aparatury, pojechać do lasu i włączyć nagłośnienie, które będzie generowało np. 100dB czy więcej, nawet, jeśli do najbliższych zabudowań jest 20 km. Chodzi również o zwierzęta, a tutaj mamy przecież do czynienia z obszarem leśnym, w dodatku chronionym.
Napisałem to co napisałem, gdyż dla mnie, jako osoby chcącej się relaksować w otoczeniu przyrody, taki poziom natężenia dźwięku jest dokuczliwy. Kilka lat temu na terenie tego ośrodka, chyba jeszcze za czasów poprzedniego najemcy, zorganizowana była dyskoteka, której dźwięki były wyraźnie słyszalne w Zimnych Dołach i zakłócały przebieg organizowanego tam corocznie festiwalu, który oczywiście też ma własne nagłośnienie, ale dostosowane do „okoliczności przyrody”. Tutaj występuje podobna sytuacja, ale permanentnie, więc nawet gdyby okoliczni mieszkańcy nie protestowali, to jest to ewidentne naruszenie obowiązujących norm. To dobrze, że ktoś zagospodarował ten „zapyziały” teren i że frekwencja dopisuje. Ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego np. zabawy dla dzieci muszą być nagłaśniane w taki sposób. Inna sprawa, że problemy tego rodzaju występują powszechnie, a społeczeństwo głuchnie. Publikowałem na ten temat artykuły w prasie specjalistycznej, więc wiem co mówię. W swoim czasie tuż przy ośrodku, w okolicach wyciągu, była niewielka scena, na której występował DJ. Podobnie było w knajpie koło wypożyczalni sprzętu pływającego. Widziałem, słyszałem i mi nie przeszkadzało, a mieszkańcom chyba też, ale właśnie dlatego, że decybele były do zniesienia. No i nie miało to miejsce codziennie, przez cały sezon.
Ciekaw jestem, jaka będzie reakcja włodarzy terenu. I tyle na ten temat z mojej strony.
Tak się zastanawiam…. Ośrodek ten bezpośrednio nie graniczy z żadnymi zabudowaniami. Często biegam bardzo blisko tego ośrodka, lasem zaraz przy rzece. Nigdy nie słyszałem tam jakiejś głośnej muzyki. Dziwne. Skłaniam się jednak ku tezie, że komuś przeszkadza nie muzyka ale fakt, że ośrodek działa zamiast straszyć jak to było jakiś czas temu.
Mieszkam w Zalesiu Górnym już trzy miesiące, czyli mogę zaliczać się do starych mieszkańców. Miejsce to wybrałam bo deweloper mówił ze jest tu cicho, spokojnie i wygodnie. Fakt, miejscowość otoczona jest lasem, ale mam nadzieję że szybko go wytną, bo mi się na działkę liście będą sypały. Od niedawna mamy pieska – Pimpusia – mieszańca amstafa z pitbulem który lubi biegać po lesie i się w nim załatwiać. Mamy też swoje ulubione miejsce na grilowanie, bo na ogrodzie nie grilujemy, gdyż nam się elewacja zakopci, to takie miejsce koło drewnianej szopki z sianem, chyba dla zajęcy. Lubimy wjechać do lasu koło takiego szlabanu co nie jest zamknięty i tam sobie piknikować, a Pimpuś może w tym czasie bawić się z jeleniami, sarenkami i innymi co przychodzą tę trawę zającom z tej budki wyjadać. Ostatnio jednak nie możemy spokojnie odpoczywać bo Planeta Zalesie tak głośno gra, że mój mąż, który jest świetnym prawnikiem, aby sobie w lesie pośpiewać musi maksymalnie mocno radio w samochodzie podgłaśniać. Zupełnie też nie mogliśmy w zeszłym tygodniu czerpać przyjemności z odpalania urodzinowych petard, bo efekt był zagłuszony rykiem głośników z kąpieliska. Uważam że tak być nie może i trzeba tę Planetę zamknąć! Inaczej nie będzie jak w rezerwacie wypoczywać! I Pimpuś będzie nerwowy i się nie wypróżni w lesie na zapas co by po podjeździe nam nie brudził. Następnym działaniem powiatu po zamknięciu Planety powinno być zwinięcie torów kolejowych bo po nich jeżdżą hałasujące pociągi. Mój mąż jest świetnym prawnikiem i już petycję w tej sprawie złożył do ministra. Aha, i trzeba zamknąć drogi dojazdowe do Zalesia Górnego bo różni ludzie tu przyjeżdżają i nam nasze powietrze zużywają. Przecież można by wprowadzić kontrole miejscowych paszportów i jak ktoś tu nie mieszka to nie wpuszczać. Mąż który jest świetnym prawnikiem również w tej sprawie pismo do ministra złożył. I oczywiście należy zakazać wstępu na teren różnym chamom z Warszawy co się chcieliby tu przeprowadzać. Niech Zalesie Górne pozostanie na zawsze tylko dla jego mieszkańców. Takich prawdziwych, mieszkających tu od zawsze jak ja, mój mąż świetny prawnik i Pimpuś.