PIASECZNO W niedzielę w TVP1 ruszył czwarty sezon „Sanatorium miłości”, programu randkowego typu reality show z udziałem osób powyżej 60. roku życia. Wśród uczestników znalazł się mieszkaniec Piaseczna, Piotr Sieroczniewicz
Pan Piotr w Piasecznie mieszka od 30 lat, aktualnie pracuje w dużej firmie jako kontroler jakości. Wcześniej prowadził salon samochodowy i galerię antyków. Przez 28 lat był żonaty, ma córkę i syna. Jest człowiekiem aktywnym i pozytywnie nastawionym do życia.
Z aktywnej codzienności
na casting
– Od lat chodzę na kurs tańca w Piasecznie, regularnie korzystam z siłowni, sauny i pływalni – mówi uczestnik programu. – Gram też w piłkę z chłopakami, którzy mają za sobą występy w lidze. Choć nie dorównuję im umiejętnościami, to staram się korzystać z każdej okazji, aby się poruszać. Hobbystycznie wciąż zajmuję się renowacją antyków, można mnie spotkać na lokalnych targach staroci w Piasecznie czy wyprzedażach bagażnikowych w Wólce Kozodawskiej. Kiedyś częściej łowiłem ryby, teraz już mi na to nie starcza czasu. Na co dzień pracuję wśród osób młodych i pozytywnie nastawionych do życia.
Jak przyznaje pan Piotr, to właśnie znajomi z firmy namówili go na udział w programie.
– Uznali, że będę pasował do „Sanatorium miłości” – opowiada nasz rozmówca. – Nie oglądałem poprzednich sezonów, więc nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać. Postanowiłem jednak spróbować sił i wziąć udział w castingu.
Uczestników programu (6 mężczyzn i 6 kobiet) wybierano spośród około tysiąca kandydatów.
– Spotkania były prowadzone w studiu telewizyjnym przy ul. Woronicza – wspomina mieszkaniec Piaseczna. – Pytano mnie o zainteresowania, pasje i doświadczenia życiowe. Starano się wybrać ludzi, którzy mają apetyt na życie i dużo pomysłów na spędzanie wolnego czasu.
Życie zaczyna się po 60.
Po ukończeniu 60. roku życia niektórzy zwalniają. Wybierają samotność, a wolny czas spędzają przed telewizorem. Czują, że najlepsze mają już za sobą, a jesień życia nie przyniesie już większych emocji.
– Nic bardziej błędnego – uważa pan Piotr. – To właśnie teraz nadszedł nasz czas. Mamy dorosłe, samodzielne dzieci, z różnych względów jesteśmy samotni, ale możemy to zmienić – zadbać o siebie, oddać się swoim zainteresowaniom, spełniać marzenia, które odkładaliśmy przez całe życie.
10 odcinków nowego sezonu „Sanatorium miłości” nagrywano przez miesiąc w Szpitalu Uzdrowiskowym Wielka Pieniawa w Polanicy Zdroju. Tam 12 uczestników i uczestniczek programu zostało zakwaterowanych w dwuosobowych pokojach. Mieli okazję poznać się, zintegrować i nawiązać relacje nie tylko na planie filmowym.
– Wygranymi tak naprawdę są wszyscy – uważa pan Piotr. – Uczestnictwo w tym programie to wielka przygoda i szansa na nowe znajomości, a nawet przyjaźnie. Kto wie, być może komuś uda się nawet zakochać i stworzyć związek na resztę życia?
Uczestnicy programu poznają się w różnych sytuacjach i okolicznościach, podobnych do tych, jakich można doświadczyć w prawdziwym sanatorium. Przewidziano dla nich różne zadania i elementy rywalizacji.
– Nigdy nie wiedzieliśmy, co nas czeka – opowiada uczestnik programu. – Mówiono nam tylko jak się ubrać, wsiadaliśmy do autokaru i wieziono nas, raz na kręgielnię, raz na parkiet, w góry, czy na spotkanie z psychologiem. Uczestników programu dobrano doskonale. To bardzo interesujące osoby, dynamiczne i wyraziste. Nie było mowy o nudzie. Zadania, które przed nami stawiano często wymagały pokonywania własnych słabości, ale bywało też, że oporów i lęków. W programie pojawili się również specjalni goście, z którymi spotkanie było dla nas dużym przeżyciem.
Szansa na miłość, pozytywne emocje dla widzów
Czy udział w programie rzeczywiście daje szansę na zalezienie swojej „drugiej połowy”?
– Oczywiście warunki, w których się poznajemy są bardzo komfortowe, więc początek kształtujących się relacji jest dość specyficzny – mówi pan Piotr. – Codzienne życie stawia przed nami szereg wyzwań i trudności. To właśnie wtedy ludzie się naprawdę poznają i podejmują decyzje, czy chcą być razem. Uważam jednak, że udział w tym programie pozwala się otworzyć na budowanie relacji z drugim człowiekiem. Ten program daje „powera”, pozwala wyrwać się z kręgu starych znajomych, nabrać odwagi, pewności siebie i otworzyć się na nowe znajomości. Wyrzuca się przypisane do wieku ubrania, a wskakuje się w młodzieżowe ciuchy, by pokazać swoje radosne i pogodne wnętrze – dodaje z uśmiechem mężczyzna.
– Jesteśmy teraz w bardzo trudnym czasie, budzącym lęki i skłaniającym do gorzkich refleksji – zauważa nasz rozmówca. – Mam nadzieję, że oglądanie tego programu pozwoli widzom oderwać się od codziennych problemów i pozbyć się złych myśli. Świat nie wali się tylko dlatego, że coś nam źle poszło. Trzeba nabrać dystansu i dać sobie kolejną szansę. Chciałbym, żeby ten program zaraził optymizmem i zainspirował zarówno moich rówieśników, jak i ludzi młodszych, którzy zmęczeni niepowodzeniami zaczynają wbijać się w poczucie, że „najlepsze już za nimi”.
Rozmawiając spacerujemy po Piasecznie, od czasu do czasu pana Piotra zaczepiają znajomi.
– Widziałem cię w telewizji – macha mu jeden z przechodniów.
– Witam telewizyjną gwiazdę – znajomy taksówkarz ściska mu rękę.
– Udział w tym programie może stworzyć jakieś nowe szanse czy znajomości, ale kariery w Hollywood raczej nie przewiduje – śmieje się pan Piotr. – Liczy się przede wszystkim dobra zabawa i pozytywne emocje, którymi można było podzielić się nie tylko ze współuczestnikami programu, ale także z widzami. Choć braliśmy udział w nagraniach, tak naprawdę nie wiemy, które sceny zostaną wykorzystane i w jaki sposób zmontowane. Do końca nie wiemy, jak wypadniemy i w jakim świetle zostaniemy ukazani. Dlatego na kolejne odcinki „Sanatorium miłości” czekamy z taką samą ekscytacją jak pozostali widzowie.
Adam Braciszewski
„10 odcinków nowego sezonu „Sanatorium miłości” nagrywano przez miesiąc w Szpitalu Uzdrowiskowym Wielka Pieniawa w Polanicy Zdroju (…) Uczestnictwo w tym programie to wielka przygoda i szansa na nowe znajomości, a nawet przyjaźnie. Kto wie, być może komuś uda się nawet zakochać i stworzyć związek na resztę życia? (…) Nigdy nie wiedzieliśmy, co nas czeka – opowiada uczestnik programu. – Mówiono nam tylko jak się ubrać, wsiadaliśmy do autokaru i wieziono nas, raz na kręgielnię, raz na parkiet, w góry, czy na spotkanie z psychologiem”
=================================
Nie wiem, czy nie większą przygodą byłoby udanie się do sanatorium ze skierowaniem z NFZ i samodzielne rozejrzenie się tam za nowymi znajomościami. Oczywiście trzeba byłoby wtedy wykazać się jakąś własną inicjatywą, a nie tylko uczestniczyć w realizacji pomysłów scenarzystów tzw. „formatu” z TVP. No i nie zostałoby się wtedy raczej lokalną „gwiazdką” TV.
Panie Piotrze, jak nie udało się panu w tym telewizyjnym formacie znaleźć tego, czego pan potrzebuje, to proszę jak najszybciej udać się do lekarza i uzyskać od niego skierowanie do sanatorium. Podejrzewam, że bez telewizyjnej inscenizacji i bez udziału kamer może pójść lepiej 🙂
P.S. Na sanatorium „na NFZ” czeka się pewnie teraz co najmniej ze 2 lata, a parę milionów tzw. „uchodźców” z Ukrainy może tę kolejkę znacznie wydłużyć, więc zalecam pośpiech. Jak pan będzie zwlekał, to już bardziej niż nowe znajomości będą potrzebne panu pielęgniarki do podłączania kroplówki i cewnika oraz przewracania z boku na bok, żeby się odleżyny nie porobiły. Jako że nie byłem jeszcze w takim położeniu, to nie wiem, czy w takiej sytuacji na widok nawet najbardziej seksownej pielęgniarki jeszcze coś tam się poruszy, ale obawiam się, że już nie 🙁
No proszę co to za rady dla Pana Piotra…. Psycholog się znalazł… Ja tam p. PIOTRA z takim apetytem na życie dzisiaj bym przytuliła bo i o dziwo mamy wspólne zainteresowania ( nawet te rybki które uwielbiam łowić), A czy to byłyby 2,3,5, cudownych lal to lepsze to niż nic…
Pozdrawiam tych którzy wypisują negatywne komentarze jak i tych co pozytywnie wyrażają się o uczestnikach jak i ich decyzjach oraz samego Pana Piotra…
Taaa. Jak się nie potrafi samemu życia ułożyć to trzeba do telewizji się udać.
Faktycznie mieszkając dłużej w Piasecznie można trafić do sanatorium albo do szpitala psychiatrycznego.
Absolutnie sie z tym zgadzam co mówi Piotr… Jeśli ktoś ma apetyt na życie to go ma… Trzeba zyc zgodnke ze swoim charakterem… Pesel to tylko cyferki… Reszte tworzy człowiek… Pozdrawiam Piotrze…
Nooo. Mamy kolejnego celebrytę. Coś na kształt Kawalerów do wzięcia? Opowieści z bieszczadu?
No proszę co to za rady dla Pana Piotra…. Psycholog się znalazł… Ja tam p. PIOTRA z takim apetytem na życie dzisiaj bym przytuliła bo i o dziwo mamy wspólne zainteresowania ( nawet te rybki które uwielbiam łowić), A czy to byłyby 2,3,5, cudownych lal to lepsze to niż nic…
Pozdrawiam tych którzy wypisują negatywne komentarze jak i tych co pozytywnie wyrażają się o uczestnikach jak i ich decyzjach oraz samego Pana Piotra…
Fajny facet, przynajmniej nie mówił śmiesznośći tak jak kolega z pokoju że z łóżka bym nie wyrzucił.
Chwały temu miastu ten pan raczej nie przyniósł. Program typu 'Chłopaki do wzięcia” lub „rolnik szuka żony”. Poświęcił nawet pierścionek by zostać gwiazdą tego programu, a tu zonk… Królem nie został, kobieta go zostawiła… Samo życie, ale jak ma się ileś tam lat, to trzeba się trochę szanować. Rozumiem formułę programu (pewnie nigdy bym w to nie wszedł), szacunek dla pozostałych uczestników (to tylko rozrywka) za bycie w większości sobą, ten pan jednak chciał „błysnąć”. Niestety drogi panie, ale kariery celebryty pan tam nie zrobił (na może dla niektórych „elit”…) Nie wiem jak się Pan teraz z tym czuje, ale mam dwie rady dla pana. Pierwsza, to cofnąć czas. Druga, wystartować w następnej edycji i się zrehabilitować.