LESZNOWOLA Wśród ofiar katastrofy smoleńskiej, której dziś obchodzimy 7. rocznicę, znalazł się ks. Andrzej Kwaśnik, Kapelan Federacji Rodzin Katyńskich – proboszcz parafii św. Tadeusza Apostoła na Sadybie, wcześniej proboszcz w Starej Iwicznej (gmina Lesznowola). Zawsze pogodny, przyjacielski, pracowity – potrafił słuchać ludzi i zarażał ich swoim optymizmem. Taki pozostał w naszej pamięci
Ksiądz Andrzej Kwaśnik urodził się 10 listopada 1956 r. w Warszawie. Święcenia kapłańskie przyjął 3 czerwca 1984 r. w Bazylice Archidiecezjalnej św. Jana Chrzciciela w Warszawie od kardynała Józefa Glempa. Pełnił funkcję wikariusza w Warce, w parafii św. Kazimierza w Pruszkowie, a także w parafii Zwiastowania Pańskiego na Rakowcu Południowym w Warszawie. W 1996 roku został proboszczem parafii w Starej Iwicznej.
Jego rodziną byli parafianie
– Księdza Andrzeja Kwaśnika poznaliśmy jeszcze w latach 80-tych w Warszawie. Gdy sprowadziliśmy się do Nowej Iwicznej szybko się zaprzyjaźniliśmy – opowiada Janina Pytkowska. – Jesteśmy z mężem z wykształcenia budowlańcami, a ksiądz na terenie parafii często coś remontował lub budował. Nie raz mu doradzaliśmy w kwestiach technicznych.
Gdy ksiądz Kwaśnik objął parafię w Starej Iwicznej, wkrótce zarówno kościół, jak i jego otoczenie, plebania i pobliski cmentarz zaczęły się zmieniać. To wszystko było możliwe nie tylko ze względu na napływ nowych mieszkańców, ale przede wszystkim dzięki zdolnościom organizacyjnym i zaangażowaniu proboszcza.
– Podpiwniczyliśmy plebanię, stare garaże przerobiliśmy na salę, powstało też piękne ogrodzenie wokół cmentarza – wylicza Janina Pytkowska. – Ksiądz Kwaśnik był bardzo w to wszystko zaangażowany. Gdy budowaliśmy ogrodzenie cmentarza, potrafił zjeździć pół Polski, żeby od każdego producenta przywieźć po jednej cegle i wybrać odpowiednią. O sobie w ogóle nie myślał, jeździł rozwalającym się samochodem, a jak dostał nagrodę za organizację uroczystości w Miednoje, to od razu przeznaczył ją na prace remontowe w parafii. Nie miał bliskiej rodziny, zawsze mawiał, że jego rodziną są parafianie.
Najwięcej czasu i serca ksiądz Kwaśnik wkładał w działalność duszpasterską. Po tym jak został proboszczem w Starej Iwicznej, zaczął też pełnić funkcję kapelana pobliskiego oddziału prewencji policji.
– Ksiądz Kwaśnik był młody duchem, potrafił znaleźć wspólny język z policjantami, bardzo szybko stał się ich ulubieńcem – wspomina Romuald Stępniewski, emerytowany policjant i przyjaciel ks. Andrzeja Kwaśnika. – Cały czas coś robił, miał mnóstwo pomysłów i energii. Dla siebie nie miał nawet 5 minut, wciąż gdzieś gnał, ale zawsze uśmiechnięty i pełen humoru. Gdy zawiązało się stowarzyszenie Warszawska Rodzina Policyjna został jej kapelanem, później także kapelanem Federacji Rodzin Katyńskich.
Bolesne rozstanie
Ksiądz Andrzej Kwaśnik był także pomysłodawcą mszy dla motocyklistów, które były odprawiane co roku, na rozpoczęcie sezonu motocyklowego. Modlono się za ofiary wypadków.
– Zaczęło się od Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego – mówi Romuald Stępniewski. – To stowarzyszenie za bazę obrało sobie właśnie kościół w Starej Iwicznej. Od tamtego czasu parafia ta stała się mekką motocyklistów.
Ksiądz Kwaśnik sam na motorze nie jeździł, ale starał się przyciągnąć do parafii ludzi z pasją. Zawsze był otwarty na nowe pomysły i inicjatywy parafian. Kościół w Starej Iwicznej był nie tylko centrum duchowym, ale i kulturalnym. W parafii powstała schola dziecięca i schola rodzin. W kościele odbywały się niezapomniane koncerty, wieczorki kulturalne przy muzyce Chopina, poezji Słowackiego, Norwida, koncerty muzyki pasyjnej, a nawet wystawy.
– Wiadomo, że wybitny muzyk nie zagra na byle jakim instrumencie. Pamiętam, że proboszcz potrafił na taki koncert zorganizować instrumenty z Akademii Muzycznej – wspomina Stępniewski. – Dla niego nie było rzeczy niemożliwych. Jego zasługi dla kultury były olbrzymie.
Kolejną inicjatywą ks. Kwaśnika była organizacja odpustów i festynów parafialnych, na które całymi rodzinami przychodziło tysiące osób, nie tylko z gminy Lesznowola.
Nic dziwnego, że parafian bardzo poruszyła wieść o przeniesieniu proboszcza do warszawskiej parafii na Sadybie.
– Chcieliśmy coś zrobić, by do tego nie dopuścić – wspomina Janina Pytkowska. – Padł nawet pomysł, żeby zorganizować jakiś protest, ale gdy nasz proboszcz tylko się o tym dowiedział, kategorycznie nam zabronił. Tłumaczył, że jest subordynowanym duchownym i takimi protestami zrobilibyśmy więcej złego niż dobrego. Też bardzo przeżywał rozstanie z naszą parafią, w oczach miał łzy, ale jak tylko zobaczył, że i my płaczemy to zaczynał żartować i nas pocieszać.
Gdy żegnał się z parafianami powiedział: „Bywają takie chwile gdy życie człeka gniecie. Należy się na płask położyć i przeczekać. Tu nie pomoże zbroja, przyłbica ani kask tu jedna rada moja, położyć się na płask”.
Sercem pozostał w Starej Iwicznej, spoczął w Wilanowie
Choć ks. Andrzej Kwaśnik odszedł do warszawskiej parafii, sercem pozostał w Starej Iwicznej.
– Gdy przestał się u nas pojawiać zapytałam, czy się na nas obraził, że odwiedza nas tak rzadko. Odpowiedział, że musi przeciąć tę pępowinę, która go wciąż łączy z naszą parafię – mówi Pytkowska.
Piątek, dzień przed katastrofą, jak zwykle był dla ks. Andrzeja Kwaśnika bardzo pracowity. Koło południa uczestniczył w uroczystościach z okazji 70-lecia zbrodni katyńskiej, które odbyły się przy komendzie głównej policji. Wieczorem w kościele w Starej Iwicznej udzielił ostatniego ślubu.
– Cieszył się, że prezydent zaprosił go do swojego samolotu – opowiada Janina Pytkowska. – Dzięki temu miał zdążyć na uroczystości w Katyniu, a później tego samego dnia dojechać jeszcze do Częstochowy. Niestety Pan Bóg zatrzymał go w tym biegu.
Księdza Andrzeja Kwaśnika bardzo ciepło wspomina wójt Lesznowoli, Maria Jolanta Batycka-Wąsik.
– Znałam Go od samego początku pełnienia przez Niego funkcji proboszcza parafii w Starej Iwicznej. Przez te lata kapłańskiej służby na terenie naszej gminy odcisnął trwały ślad w naszych sercach, w sercach dorosłych i młodzieży, którą bardzo kochał – wspomina wójt Lesznowoli Maria Batycka-Wąsik. – Każdy kontakt z Nim był nie tylko zaszczytem, ale i radością. Był osobą o wielkim sercu, zarażał optymizmem i pogodą ducha. Podejmował wiele inicjatyw na rzecz integracji środowiska lokalnego, np. organizował festyny z okazji Zielonych Świątek, koncerty, wystawy, imprezy sportowe ze swoim „Wichrem”, kolonie dla dzieci i młodzieży i wiele innych. Jego płomienny uśmiech jest nie do zastąpienia…Pozostał żal i zaduma.
– Kiedyś przy okazji budowy ogrodzenia, przechadzaliśmy się po cmentarzu. ks. Kwaśnik zatrzymał się przy środkowej alejce i wskazując miejsce przy dwóch wysokich drzewach powiedział: „Chciałbym być kiedyś tutaj pochowany” – opowiada Romuald Stępniewski.
– Czy biskup wyrazi zgodę, żeby spoczął w Starej Iwicznej? – zastanawiali się mieszkańcy Nowej Iwicznej.
Życie jest piękne, trzeba tylko pięknie żyć
Pogrzeb odbył się 19 kwietnia w parafii św. Tadeusza Apostoła na Sadybie. Ks. Andrzej Kwaśnik wraz z innymi kapłanami, którzy zginęli w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem spoczął w Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie. 10 listopada 2010 roku w Starej Iwicznej odsłonięto tablicę upamiętniającą księdza Andrzeja Kwaśnika.
– Ksiądz Andrzej odcisnął trwały ślad na naszej lesznowolskiej ziemi oraz trwały ślad w sercach tak wielu z nas – powiedziała wójt gminy Lesznowola Maria Batycka-Wąsik. – Zostawił nam on w testamencie swój promienny uśmiech, wiele dzieł, które pielęgnujemy oraz głębokie przesłanie, które wszyscy już znamy na pamięć: „Życie jest piękne. Trzeba tylko pięknie żyć”.
Kamil Staniszek
A ksiądz Kwaśnik często mówił, że chciałby spocząć na cmentarzu w Starej Iwicznej…
Nie uszanowano Jego woli.
Szkoda.