Nie zadzieraj z Dorotą! Utytułowana kick-boxerka opowiedziała o swoim życiu

1

PIASECZNO Gościem Magdaleny Knitter w ramach ostatniego już spotkania z cyklu Kobiece Piaseczno była Dorota Godzina – utytułowana była już zawodniczka kick-boxingu, która nie tylko zdradziła tajniki swojej sportowej kariery, ale i opowiedziała co nieco o swoim życiu prywatnym

Dorota Godzina urodziła się 6 lutego 1985 roku w Skarżysko Kamiennej, a swoją przygodę z kick-boxingiem rozpoczęła w 2001 roku po namowie koleżanki, z którą w podstawówce trenowała karate. Jak sama wspomina, zdarzyło się to trochę przypadkiem, choć już od małego uczęszczała na różne zajęcia sportowe.

Sporty walki dodają kobiecości

Na treningi kick-boxingu trafiła do ursynowskiej sekcji K.S Piaseczno pod skrzydła trenera Piotra Siegoczyńskiego. – Wybierając kick-boxing w ogóle nie zastanawiałam się, czy to jest sport dla kobiet albo nie dla kobiet – wspominała Dorota Godzina. – Zajęcia od razu mi się bardzo spodobały i już wtedy było na nich sporo kobiet. Panie były zresztą na nich traktowane bardzo poważnie. Odkąd jest większa dostępność różnych dyscyplin sportu dla kobiet, okazuje się, że one również bardzo dobrze się nadają. Kobiety zajmują coraz wyższe pozycje np. w biegach długodystansowych w klasyfikacjach open.
Także w sportach walki kobiece pojedynki pokazywane są coraz częściej i są coraz chętniej oglądane przez kibiców. Mistrzyni podkreśliła również, że to często ciekawe osobowości, które mają różne interesujące hobby. – Poza tym to piękne, zgrabne i bardzo kobiece osoby – zaznaczyła. – Sporty walki nie tylko nie odbierają kobiecości, ale wręcz przeciwnie – dodają jej. Dzięki kick-boxingowi zyskałam pewność siebie i świadomość własnego ciała. Przez 15 lat startowałam i miałam dużo walk w ciągu roku, ale tylko raz miałam złamany nos. Przy dobrym wytrenowaniu, z czego słyną piaseczyńscy trenerzy, można naprawdę przejść przez karierę bez kontuzji.

Przez ring do miłości

Następnie Dorota Godzina, która w swoim dorobku ma, między innymi, dwa amatorskie Mistrzostwa Europy, 12 Pucharów Świata i ponad 30 tytułów Mistrzyni Polski. Zdradziła, co czuje stojąc w ringu i walcząc. – Dla wielu osób to walka z własnymi słabościami i kształtowanie charakteru – wyznała była zawodniczka. – Na początku bałam się sparować – tego, że dostanę w nos i sobie nie poradzę. Każde zawody przeżywałam już na dwa miesiące przed nimi, ale powolutku to pokonywałam.
Nie da się ukryć, że dużą rolę na drodze do sukcesów odgrywali również jej trenerzy, którzy w kluczowych momentach potrafili zmobilizować i dobrać odpowiednią taktykę. – Gdy w narożniku stali Piotr Siegoczyński i Mariusz Niziołek, czułam się bezpiecznie – wspominała. – Z takimi plecami miałam poczucie, że mogę zwojować świat.
Sport zaowocował również dla bohaterki wieczoru wieloma przyjaźniami. W końcu pojawiła się w życiu mistrzyni także i miłość.
– Zakochałam się w swoim trenerze – wyznała Dorota Godzina. – Tak się ułożyło, że jesteśmy dziś razem i mamy dzidziusia. Naliczyłem też z siedem par kick-boxerów, których znam. W sporcie jest zresztą sporo takich relacji trener – zawodniczka.

Przyszłością edukacja dietetyczna

Mało która droga na szczyt usłana jest różami. Także i kariera Doroty Godziny miała więc swoje przykre chwile. – Miałam momenty zwątpienia, które jednak zmuszały mnie do głębszych refleksji – zdradziła kick-boxerka.
A jak poród, ciąża i macierzyństwo wpisują się w życie sportowca?
– Ale życie było proste przed macierzyństwem gdy człowiek sobie tylko walczył – zaśmiała się, odpowiadając na to pytanie, Dorota Godzina.
– Choć macierzyństwo jest niesamowite, to jednak równie niesamowicie trudne. Każda kobieta powinna mieć za nie wybudowany pomnik. Wydawało mi się też, że jestem odporna na ból, ale poród mnie naprawdę przeczołgał.
Dowiedzieliśmy się ponadto, że z zawodu mistrzyni jest dietetykiem, a zdrowe odżywianie pomagało jej w sportowych sukcesach. – Byłam jednak daleka od skrajności dietetycznych, choć pojawiają się one w świecie sportu – przyznała. – Zamierzam w przyszłości pracować z młodzieżą nad zaburzeniami odżywiania – zwłaszcza z osobami uprawiającymi sport. To moja misja.

Dorota nie przebacza

Na zakończenie spotkania przyszła pora na pytania od publiczności. Szczególnie ciekawie zrobiło się, gdy Dorota Godzina opowiedziała czy musiała używać sztuk walki w życiu prywatnym… – Były takie dwa momenty – wspomina mistrzyni. – Po imprezie stałyśmy z koleżankami w kolejce pod Mc Donald’sem w centrum Warszawy. Jacyś panowie, pod wpływem, zaczęli się do nas zalecać. Jeden był szczególnie wulgarny w stosunku do mojej siostry. Potem nieładnie odezwał się do mnie i oczywiście… poleciał prawy prosty na szczękę. Pan był zdziwiony – tym bardziej, że byłam w szpilkach i krótkiej sukience. Próbował mi oddać, ale zrobiłam unik i… jeszcze jeden cios poleciał na szczękę. Rzuciły się też na niego siostra i koleżanka, ale jego kolega go odciągnął. Kolejna sytuacja była na wieczorze panieńskim mojej siostry. Panowie ze stolika obok podrywali dziewczyny w mało elegancki sposób. W końcu powiedziałam jednemu panu, żeby dał sobie spokój, a on mnie uszczypnął, no i… też poleciał prawy prosty na szczękę. Za chwilę wyprowadził go ochroniarz, a my dostałyśmy od klubu po szampanie.

Grzegorz Tylec

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię