LESZNOWOLA/ PIASECZNO W poniedziałek wieczorem, gdy nad naszym powiatem przechodziły gwałtowne burze, w miejscowości Władysławów znaleziono owczarka niemieckiego. Zwierzę w podeszłym wieku było wystraszone i zagubione. Pomocy postanowiła mu udzielić pani Julia, ale jak się okazało napotkała szereg trudności
– Miał na obroży plakietką z numerem do lecznicy weterynaryjnej, która znajduje się w Bobrowcu – opowiada kobieta. – Niestety nie mieliśmy możliwości podwieźć psa samochodem, więc przemaszerowaliśmy z nim prawie trzy kilometry licząc na pomoc.
Niestety okazało się, że weterynarz nie był w stanie ustalić tożsamości właścicieli czworonoga.
– Sam fakt, że pies miał naszą plakietką wcale nie oznacza, że jest u nas leczony – wyjaśnia menadżer lecznicy, zastrzegając swoją anonimowość i strasząc, że w przypadku podania nazwy kliniki sprawa zostanie skierowana do sądu. – Ta plakietka to gadżet sprzed trzech lat wydawany w ramach szczepień przeciwko wściekliźnie.
Lekarz dyżurujący stwierdził, że zwierzę nie posiada czipa identyfikującego danych właściciela. W kartotece kliniki również, nie można było zidentyfikować czworonoga.
– Usłyszeliśmy, że jeśli nie podamy się za właścicieli psa i nie zapłacimy za jego leczenia to klinika go nie przyjmie – mówi pani Julia. – Chcieliśmy zapłacić za to by mu udzielono schronienia, ale to nie wchodziło w grę.
– Państwo przyszli ze znalezionym psem, który był w dobrym stanie klinicznym i nie wymagał pierwszej pomocy – informuje menadżer kliniki. – Według procedur gminy Piaseczno państwo, którzy znaleźli psa zostali poinformowani przez lekarza, gdzie należy zgłosić znalezione zwierzę, m.in do straży miejskiej lub do Animal Rescue, gdyż są to służby odpowiedzialne za szukanie właścicieli i zapewnienie bezpiecznego miejsca. Taką placówką nie jest nasza lecznica i niestety mimo często zdarzających się podobnych sytuacji nie zawsze możemy pomóc w przetrzymaniu zdrowego zwierzęcia, ze względu na brak wolnych boksów dostępnych dla zwierząt chorych, tak jak miało miejsce tej nocy. W takiej sytuacji ludzie powinni zaopiekować się na czas znalezienia właściciela we własnym zakresie, bądź zwyczajowo zadzwonić do służb, która działają całą dobę – uważa menadżer.
Pani Julia zadzwonił więc najpierw na policję, która nie była w stanie pomóc, a później na straż miejską.
– To był największy absurd z jakim się spotkałam – ocenia kobieta. – W straży mi powiedziano, że skoro psa do Bobrowca przyprowadziliśmy z Władysławowa to patrolu nie przyśle. Władysławów to gmina Lesznowola, a Bobrowiec to już Piaseczno, a straż działa tylko na terenie gminy Piaseczno. Uznano, że to sprawa Lesznowoli, bo tam znaleźliśmy psa. Dzwoniliśmy też na komisariat do gminy Lesznowola. Powiedziano nam, że zadzwonią po lekarza weterynarii, który ma kontrakt z gminą. Niestety, jak się okazało nie odbierał telefonów. Kazano nam psa przywiązać psa do ogrodzenia i zostawić! Biedne, wyczerpane i przestraszone zwierzę w noc, w którą przechodziły burze.
– Ludzie zamiast ustalić właściciela z powyższymi służbami, zadzwonili na strażą miejską, twierdząc, że pies uciekł z naszej lecznicy – twierdzi menadżerka kliniki. – Nasz lekarz zdementował te informacje po telefonie ze straży miejskiej, nadmieniając że wszystkie boksy mamy pełne i nikt nigdy nam nie uciekł. Ostry ton i groźby padające ze strony tych ludzi, jakie miały miejsce przy świadkach było nieprzyjemne zarówno dla naszego personelu oraz klientów oczekujących na wizytę – dodaje menadżer.
– Siedzieliśmy przy klinice czynnej 24 godziny na dobę i nie mogliśmy liczyć nawet na spodek wody dla psa – nie kryje irytacji pani Julia. – Z taką znieczulicą w życiu się nie spotkałam. O godzinie 2 w nocy przyjechał patrol Animal Rescue i dopiero on był w stanie zapewnić psu opiekę.
– Postawa kliniki weterynaryjnej jest bardzo przykra – ocenia Dawid Fabiański z Animal Rescue. – Pokazuje, że skoncentrowana jest tylko na działalności zarobkowej, a w takich sytuacjach brakuje dobrej woli i empatii. Ten pies miał siedzieć w burzę przez całą noc przywiązany do ogrodzenia?
– Gdybyśmy mieli warunki sami wzięlibyśmy tego biednego owczarka na noc, ale mamy już swojego psa i nie byłoby możliwe, żeby zaakceptował obcego – dodaje pani Julia.
– Dlaczego w Lesznowoli mimo wymogu ustawowego, który przewiduje w takich przypadkach interwencje całodobowe nikt nie odbierał telefonów? Dlaczego straż miejsca z Piaseczna nie chciała pomóc? Dlaczego przez cztery godziny ludzie, którzy znaleźli psa nie mogli uzyskać żadnego wsparcia w zapewnieniu mu opieki? – denerwuje się Dawid Fabiański. – Lecznica mogła przetrzymać psa do rana, a później skontaktować się z lekarzem weterynarii obsługującym gminę. Ale oczywiście pojawiło się pytanie: kto za to zapłaci? Liczą się tylko pieniądze. Ludzie nie dostali z tej kliniki nawet wody dla czworonoga, ani kawałka smyczy. Zostali zmuszeni by przywiązać psa do ogrodzenia paskiem.
Ta straż miejska to nadaję się w całości do zwolnienia, nieroby na ciepłych posadkach a nic nie potrafią zrobić, a nie…. przepraszam jak trzeba wystawić mandat z dupy i ukarać starszą schorowaną 80 latek że dorabia sobie sprzedając kwiaty to wtedy nawet dwa lub trzy radiowozy przyjadą. Co do klinika, to chyba najlepiej nie jeździć do nich, niech zbankrutują za swoje chamskie podejście. Chyba ich tez obowiązuje zasada żeby ocalić istnienie?
Weterynarz to nie instytucja ktora ma szukać właściciela, owszem moze wskazać miejsca w których mozna szukać pomocy m.in straż miejska i tak też uczyniono.
Bedomnych zdrowych ludzi też powinien lekarz przetrzymać w swoim gabiniecie ?
W naszym kraju, placimy podatki na takie służby a to fundacje robią największą pracę w zakresie bezdomnych z pieniedzy ludzi dobrej woli.
I już wiemy po co jest tzw. Straż miejska. Obowiązkiem gminy jest zaopiekować się psem. Co do tzw. vetów i ich schronisk , to zajmą się owszem ale za 3000zł. Takie czasy u takiej interesy.
Dobrze byłobym gdyby na stronie Piasecznonews albo w Kurierze były informacje co w takiej sytuacji zrobić.
Z telefonami do kogo dzwonić. Co jakiś czas umieszczane w gazecie, to może ludzie wytną, i zapamietają
Prawda
Też kiedyś przybłąkał się do mnie młody pies. Widać że po przejściach, zabiedzony, bez oka i pełno kleszczy. Wydzwaniałam długo pod różne numery telefonów zanim ktoś przyparty do muru go odebrał. Sprawa dotyczyła gminy Piaseczno.
Najważniejsze by znalazł się właściciel wystraszonego przez burzę psa.
Zwierzę pewnie zgubiło się i teraz powinno wrócić do domu!
Może ktoś go szuka.
Postawa lekarza który nie udzielił pomocy, nie zainteresował się czy zwierzak padnie jest okrutną prawdą o „powołaniu” i niesieniu pomocy potrzebującym, samotnym i jak widać za zdjęciach starych psach.
Szkoda, mogli pomóc!
Unikamy podobnych miejsc nie narajżamy się na dodatkowe rozczarowanie i ból zwierzaków!
Brawo dla Pani która próbowała ratować życie o które nikt nie dba, o którego nikt nie zadbał.
Dobrze ze są jeszcze wrażliwi ludzie.
Pomogajmy, nie bądźcie obojętni!
Dziękuję tej Dziewczynie za serce i za pomoc psu, który zapewne jest ofiarą burzy. Przestraszony , ranny, mokry i głodny sam na drodze nie dał by sobie rady. Zginął by pod kołami samochodu lub padł z wycięczenia
Nikt nie chciał pomoc, Nikt nie miał tyle empatii by zająć się starym psem na drodze!
Kilinika weterynaryjna nastawiona jest tylko na obcinanie pazurków i mierzenie temperatury. Zabrakło dobrej woli, powołania, chęci do działania.
Szkoda. Póki serce bije, powinno się ratować lub choćby obejrzeć, podać leki, wodę, karnę by dać szansę na życie!
Teraz trzeba odnaleźć mu jego dom.
Może ktoś go szuka, cierpi lub stracił nadzieję.
Nie bądźmy obojętni, pomogajmy zwierzętom.
Brawo dla Dziewczyny, Dzielna jest
Będziemy Ją wspierać
Szanowny Panie Łukaszu,
lekarz, jak nazywa Pan osobę która nie udzieliła pomocy, nie zbadała psa, nię wysypała garści karmy czy nie postawiła miski z wodą wygłodniałemu staruszkowi, do czegoś zobowiązuje .
Lekarz!!! Tak, brzmi dumnie
Czasami udzielenie bezinteresownej pomocy może okazać się konieczne dla ratowania życia słabszego bratu i choć nie byłby to interes życia to zawsze satysfakcja zawodowa.a co najważniejsze spokojne sumienie!
Serce się kraje patrząc na tą wystraszona psinę.
Ale Pan może jeszcze pomóc odszukać w dokumentach kliniki nazwisko i adres właściciela i uratować przyszłość psa, którego zostawił Pan na pewną śmierć.
Nech Pan posatara sie być człowiekiem.
A los Panu wynagrodzi
i może jakiś pies Pana kochocha
Moje psy dostały takie plakietki (gadżety) jeszcze 1,5 roku temu, przy okazji szczepień. Wychodzi na to, że plakietki służą zatem wyłącznie reklamie, skoro zawarte na nich informacje adresowe nie pomagają w żaden sposób w namierzeniu właściciela. Chyba zabrakło dobrej woli lecznicy. A szkoda. Coraz więcej niepochlebnych opinii i co ciekawe, wszystkie dotyczą tego samego.
Czyli ludzie wymagali od Lekarza, żeby zrobił coś dla psa (w dobrym stanie, nie wymagającego pomocy medycznej), co wykracza poza jego obowiązki, ale sami nie chcieli nic zrobić. Ani zapłacić, ani zawieźć, ani wziąć do domu. Ale głupio im było z ta sytuacja, wiec wszystkiemu jest winna przychodnia.
To tak jakby ktoś znalazł osobę w kryzysie bezdomności, zawiózł ja do lekarza, lekarz by powiedział ze gościu jest zdrowy i ze można go zawieźć do noclegowni. Ale halo, przecież my go nie zawieziemy, bo samochód nam sie wybrudzi. Nie weźmiemy go do siebie, bo mamy już jedna osobę w domu. Ale tak głupio kolesia zostawić na ulicy, wiec cała winę zrzucimy na lekarza, który jakimś cudem nie ma obowiązku prowadzenia hotelu xddd jprdl ludzie nie myślą, jeszcze idą z tym do gazety i są przekonani ze maja racje