KONSTANCIN-JEZIORNA/ LESZNOWOLA/ PIASECZNO W zeszłym tygodniu na stronie internetowej piaseczyńskiego urzędu miasta pojawił się wywiad z burmistrzem Zdzisławem Lisem, który zapowiedział powrót do koncepcji wykorzystania torów siekierkowskich w komunikacji publicznej. Wiele osób do tej informacji podeszło sceptycznie, w obawie, czy to nie kolejna „przedwyborcza obiecanka”, która od lat w przededniu kampanii pojawia się jak statek widmo, by wkrótce po wyborach rozpłynąć się w mgle zapomnienia.
Tym razem jest nieco inaczej. Jak się okazuje temat został podjęty już rok temu, a pilotował go radny powiatowy Sergiusz Muszyński. Teraz nadszedł czas by włączyły się samorządy lokalne – włodarze gmin i powiatu piaseczyńskiego. Od kogo tak naprawdę zależy powodzenie inwestycji? Co w temacie już zrobiono, a co pozostało do zrobienia? Jak wygląda aktualna koncepcja wykorzystania torów siekierkowskich? Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do naszego rozmówcy – wiceprzewodniczącego rady powiatu Sergiusza Muszyńskiego.
W ubiegłym tygodniu z pańskiej inicjatywy doszło do podpisania porozumienia pomiędzy samorządami powiatu piaseczyńskiego, Piaseczna, Konstancina-Jeziorny i Lesznowoli w sprawie wykorzystania torów siekierkowskich na potrzeby transportu zbiorowego. Sama dobra wola samorządów jednak nie wystarczy?
Przyszłość tej inwestycji zależy przede wszystkim od dobrej woli spółki PKP PLK, która według aktualnej koncepcji ma być koordynatorem tego projektu i podmiotem prowadzącym inwestycję. Ważną rolę odgrywa również spółka PGNiG Termika, która jest właścicielem toru bocznicowego. Niezbędna jest też współpraca z Warszawą, która mogłaby zapewnić Szybką Kolej Miejską poruszającą się po zmodernizowanych torach siekierkowskich.
Czym aktualna koncepcja wykorzystania torów siekierkowskich w transporcie publicznym różni się od tej sprzed siedmiu lat?
Od około roku uczestniczę w spotkaniach z przedstawicielami władz PKP PLK, PGNiG Termika oraz ekspertów specjalizujących się w organizowaniu transportu zbiorowego. Z prowadzonych rozmów wyłania się wstępna koncepcja, atrakcyjniejsza niż ta, o której mówiono przed laty. Linia kolejowa biegłaby od Jeziorny poprzez Piaseczno, zahaczając o Lesznowolę i kończyłaby się dopiero w Warszawie. Podróż do stolicy, w odróżnieniu od założeń z poprzedniej wersji projektu, byłaby możliwa bez żadnych przesiadek. Linia byłaby zmodernizowana i zelektryfikowana, dostosowana do kursów SKM, a więc pociągów, które jeździłby z prędkością około 80 km/h.
Dobrą wolę naszych lokalnych samorządów znamy. Jakie są nastroje pozostałych podmiotów, które są niezbędne do finalizacji przedsięwzięcia?
PKP PLK jest wstępnie zainteresowane realizacją tego pomysłu i otwarte na współpracę. W mojej ocenie na tle innych inwestycji, które spółka realizuje w skali całego kraju, ta nie byłaby zbyt skomplikowana. PGNiG Termika kładzie przede wszystkim nacisk na to, aby inwestycja nie kolidowała z dostawami towarowymi, które w tej chwili dzięki tej trasie kolejowej są realizowane. Z dotychczasowych rozmów wynika, że po zmodernizowaniu linii pociągi mogłyby kursować szybciej, co byłoby także z pożytkiem dla PGNiG Termika. Nastawienie naszych lokalnych samorządów jest pozytywne. Rozmowy z Warszawą jeszcze przed nami.
A jeśli Warszawa podziękuje za współpracę? Jest jakaś inna alternatywa?
Nie sądzę by Warszawa powiedziała „nie”. Ta inwestycja jej się po prostu opłaca. Coraz większe korki i brak miejsc parkingowych to rosnące problemy stolicy. Postawienie na transport kolejowy oznacza dla Warszawy pewne odciążenie od samochodów, którymi jeżdżą do niej nasi mieszkańcy – dziś pozbawieni atrakcyjnej alternatywy.
Kto by finansował całe przedsięwzięcie?
To jest kluczowa sprawa. Z rozmów, w których uczestniczę, wyłania się wstępna koncepcja, w ramach której głównym inwestorem byłaby PKP PLK finansująca modernizację linii kolejowej. Samorządy sfinansowałyby infrastrukturę pomocniczą, co zadeklarowały w liście intencyjnym. Byłyby to m. in. parkingi, czy organizacja transportu zapewniającego mieszkańcom połączenie ze stacjami kolejowymi.
Temat wykorzystania torów siekierkowskich w transporcie zbiorowym wraca regularnie od kilkunastu lat, zwykle przed wyborami samorządowymi. Tym razem jest większa szansa na realizację przedsięwzięcia, czy po prostu już ruszyła kampania poprzedzająca przyszłoroczne wybory?
Powrót do tego tematu postulowałem już podczas swojej poprzedniej kampanii wyborczej, gdy z sukcesem kandydowałem do rady powiatu. Złożyłem wówczas obietnicę, że w miarę swoich możliwości spróbuję sprawić, aby ten temat odżył. Okazja, by na poważnie o tym rozmawiać, pojawiła się w ubiegłym roku, gdy zostałem zaproszony na spotkanie o inwestycjach kolejowych w aglomeracji warszawskiej. Po nim wystosowałem interpelację do starosty, w której poinformowałem, jakie warunki przedstawiciele PKP PLK wstępnie wskazali, aby ten projekt mógł ruszyć. Kolejne spotkania, w których uczestniczyłem w ciągu minionych miesięcy, dotyczyły już bezpośrednio tej konkretnej inwestycji. Duże poparcie dla pomysłu i zaangażowanie wyraził poseł na Sejm RP z naszego okręgu, minister Mariusz Błaszczak. Dzięki jego wsparciu te spotkania doszły do skutku.
Po roku rozmów, widząc pozytywne podejście do tematu zarówno ze strony PKP PLK, jak i PGNiG Termika, uznałem że to właściwy moment na zaangażowanie się w sprawę naszych lokalnych samorządów. Przedstawiłem więc projekt listu intencyjnego, który został zaakceptowany i podpisany przez starostę oraz włodarzy Konstancina-Jeziorny, Lesznowoli i Piaseczna. Nie zgodzę się z tezą, że temat został podjęty pod wpływem zbliżających się wyborów. W rozmowach uczestniczę już od roku, a więc można powiedzieć, że projekt odżył po ostatnich wyborach, a nie przed tymi, które się zbliżają.
Co będzie dalej? PKP wykazuje chęci, PGNiG aprobuje, samorządy przyklaskują. Rozpoczynamy inwestycję?
Zanim to nastąpi, niezbędne są rozmowy już bezpośrednio zainteresowanych samorządów z PKP PLK oraz PGNiG Termika, a także z władzami Warszawy. Podczas nich mogłyby zostać zawarte konkretne zobowiązania. Kolejnym krokiem byłoby wykonanie studium wykonalności, które wykazałoby istnienie zapotrzebowania na tę inwestycję, techniczne możliwości jej przeprowadzenia oraz konkretnie określiłoby jej koszty. Wówczas moglibyśmy z pełną odpowiedzialnością przewidzieć, w jakim terminie zostałaby ona zrealizowana.
Rozmawiał Kamil Staniszek
czytaj też: