PIASECZNO W sierpniu opisywaliśmy sytuację pani Jolanty, która mieszka w starej kamienicy przy skrzyżowaniu Chyliczkowskiej i Warszawskiej w centrum miasta. Kobieta walczyła o zachowanie starych schodów znajdujących się na rogu jej domu. Te jednak, koniec końców, zostały rozebrane
– Podczas przebudowy ulicy Chyliczkowskiej usunięto schodki znajdujące się na rogu mojego domu przy ulicy Warszawskiej 10. Była to dodatkowa ochrona przed samochodami, które często wpadały na kamienicę. Podczas prowadzonych prac z budynku poodpadał też tynk – skarżyła się pani Jolanta.
Wykonawca prac odbudował kobiecie dwa schodki. Kiedy nasza czytelniczka czekała na odtworzenie ostatniego i naprawienie elewacji, w piątek, niespodziewanie, schodki… ponownie zostały rozebrane.
– Powiedziano mi, że w projekcie przebudowy drogi tych stopni nie ma, a poza tym stanowiły one rzekomo przeszkodę dla przechodniów, zwłaszcza kobiet z wózkami – opowiada pani Jolanta. – Te schodki były tu od zawsze, a teraz je zlikwidowali. Nikt ze mną o tym nie porozmawiał, nie wysłuchał moich racji. Mam już swoje lata, można mnie było chociaż uprzedzić. Jak poprosiłam urzędnika w starostwie o naprawienie elewacji, to poradził mi żebym kupiła dwa worki kleju i sama to zrobiła. Tak się nie rozmawia z ludźmi. Ale mnie już chyba nic nie zdziwi…
TW
Czy ta Pani jest właścicielem tego domu. A ponadto, domy przy rynku są pod nadzorem konserwatora , czemu ten równie stary i charakterystyczny dla zabudowy miasta nie jest objęty taką ochroną.
Gut i wszystko jasne
Słaby ten sposób zalatwiania. Trzeba było wytłumaczyć ko i inie wcześniej. Elewacje trzeba zgłosić pisemnie jako szkodę ubezpieczycielowi firmy drogowej.
Pan Bareja
Zaraz, zaraz.
Na fotce widać, że te schodki prowadziły donikąd – czyli do ściany.
Czyżby pani Jolanta, tak walcząca o te schodki, potrafiła przechodzić przez ściany?
Redaktor TW, zamiast w kolejnych publikacjach zajmować się brzydkim traktowaniem przez władzę sędziwej pani Jolanty, powinien zająć się raczej fenomenem przenikania przez ściany.
P.S. Nie wydaje mi się, żeby te schodki, mocno utrudniające przechodniom przemieszczanie się, zostały kiedyś postawione zgodnie z prawem. Tak na 99% jestem pewien, że były zwykłą samowolą budowlaną. A postawiono je dlatego, że kiedyś (dawno temu) był tam jakiś sklepik (nie pamiętam już, jakiej specjalności) i jego właściciel postawił schodki, żeby klienci mogli jakoś się do tego sklepu dostać. Sklepu od dawna nie ma, a nikomu (poza panią Jolantą, oczywiście) schodki nie są na nic potrzebne. Wręcz przeciwnie, stanowią dla przechodniów zawadę.
Panie TW, czyżby pan jeszcze się nie zorientował, że ma pan do czynienia z pieniaczką, która zajadle walczy o „swoje”, chociaż tak naprawdę nie jest to jej do niczego potrzebne (pomijając już fakt, że nielegalne)?
Nie jestem entuzjastą starosty Guta, ale wiem (czyżby w przeciwieństwie do pana, redaktorze?), że zmorą urzędów są pieniacze, którzy bez żadnej racjonalnej racji gotowi są do usranej śmierci chandryczyć się o jakieś „swoje”. Zajmowanie się takimi typami nie prowadzi do niczego sensownego, a tylko powoduje to, że urzędnicy tracą bez sensu czas, który bez tego mogliby przeznaczyć na załatwianie innych spraw. I te inne sprawy czekają, bo pieniacze piszą kolejne pisma, skargi, ponaglenia, odwołania etc. – no i trzeba się tym zająć, odkładając inne sprawy na potem. A w którymś momencie „niepieniacze” też już się wkurzają i mają pretensję do urzędu i urzędników. Mają oczywiście świętą rację, bo nie wiedzą o istnieniu absorbujących urzędników pieniaczy, a zresztą co ich to interesuje – przecież w ustawach są jakieś terminy na załatwianie spraw i niezależnie od tego, czy są to terminy realne, płacący podatki obywatel może domagać się ich dotrzymywania.
I tak to się kręci. Pani Jolanta najprawdopodobniej niczego nie uzyska, ale za to skutecznie absorbuje urząd i jego pracowników. Niestety, także redaktorów prasy lokalnej.
O ja durny i ślepy, nie spojrzałem uważnie na fotkę! Sklepik był mięsno-wędliniarski, a szyld po nim okazał się być zdecydowanie bardziej trwały, niż sam sklep, a nawet feralne schodki 🙂
Bardziej od usunięcia schodków tej pani chodzi o uszkodzenie elewacji, ale cóż trzeba napisać komentarz który odwraca uwagę od problemu. I tak to się kręci.
Wystarczy przyjrzeć się zdjęciu, faktycznie wejście zamurowane, ale ostała się uszkodzona izolacja fundamentu. Schody ją zakrywały. Urzedas powinien to naprawić. Po prawej widać chodnik i szerokości 59cm, no jaki tam wózek się zmieści? Po lewej przed rogiem znak drogowy, zakaz poruszania się pieszych. Więc ten pan specjalista od pieniący, powinien chyba skorzystać z pobliskiej przychodni. A urzędy są dla ludzi nie odwrotnie.