Orzeł lepszy o trzy gole

2

GÓRA KALWARIA/ LESZNOWOLA PIŁKA NOŻNA, A KLASA, FC LESZNOWOLA – ORZEŁ BANIOCHA 0:3 Kibice nie obejrzeli w Nowej Woli wielkiego piłkarskiego spektaklu. Przyjezdni strzelili trzy gole i choć nie zagrali wielkiego meczu, zgarnęli w pełni zasłużone trzy punkty

Oba zespoły rozpoczęły ligowe zmagania w zupełnie różnych humorach. O ile Orzeł wygrał swój mecz w Żabieńcu, to Lesznowola została rozbita w Kosowie przez miejscową Walkę – aktualnego lidera trzeciej grupy warszawskiej A klasy aż 1:7. Podopieczni grającego trenera Oskara Śliwowskiego chcieli więc zapewne zatrzeć nieprzyjemne wrażenie, ale w pierwszej połowie nie przeciwstawili rywalom zbyt wielu sportowych argumentów.
Po kilku minutach wyrównanej gry w środku pola coraz wyraźniej zaczęli dochodzić do głosu przyjezdni. Przez długie minuty Lesznowola broniła się prawie całym zespołem na własnej połowie, a długie piłki posyłane co jakiś czas na połowę Orła błyskawicznie kończyły się stratami. Zespół prowadzony przez Bartosza Kobzę nie kwapił się jednak do żadnych huraganowych ataków, ale powoli zaczął stwarzać sytuacje. Bliski strzelenia gola był Grzegorz Krzysztosiak, który po rzucie rożnym uderzył piłkę głową, ale minimalnie ponad poprzeczką. W 11. minucie Baniocha wyszła jednak na prowadzenie. Bardzo ładną, indywidualną akcją lewym skrzydłem popisał się Kamil Majorek, który minął dwóch rywali, jego strzał zdołał wprawdzie odbić Kowalski, ale wobec dobitki był już bezradny. Jeśli ktoś liczył, że po stracie gola Lesznowola ruszy odważniej do przodu, mógł się rozczarować. To dalej Orzeł miał lepsze okazje na podwyższenie prowadzenia, a jedyny celny strzał na bramkę gospodarze oddali dopiero w ostatniej akcji pierwszej połowy, kiedy to z rzutu wolnego szczęścia spróbował Mariusz Skalski.
Po zmianie stron miejscowi wreszcie wzięli się do roboty, a Orzeł postanowił tym razem oddać im nieco pola gry. Lesznowola miała w tym okresie więcej z gry (szansę po rzucie rożnym miał Jakub Komendarczyk), ale co z tego skoro kolejnego gola strzelili… goście. Tym razem na listę strzelców wpisał się Piotr Grzelka, który dobił jeszcze rywali w doliczonym czasie gry, wykorzystując błąd obrońcy.

Grzegorz Tylec

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię