LESZNOWOLA – Od kilku miesięcy, od czasu otwarcia pierwszego odcinka trasy S7, świecą się dziesiątki lamp na fragmencie drogi, który nie jest jeszcze dopuszczony do ruchu – alarmuje pan Dariusz, nasz czytelnik. – Mam na myśli fragment od węzła Lesznowola w kierunku Tarczyna
– W czasach, gdy wszyscy starają się oszczędzać energię, razi mnie takie marnotrawstwo – mówi pan Dariusz. – Już nawet nieważne, kto za to płaci – czy gmina Lesznowola czy starostwo czy generalna dyrekcja dróg krajowych i autostrad, czy Unia Europejska. Szkoda bez sensu przepalać pieniądze. A na pewno da się rozdzielić oświetlenie drogi, wyłączając to, które jest w tej chwili zbędne…
Zapytaliśmy GDDKiA, dlaczego lampy świecą się, mimo że z trasy nie korzystają samochody.
– Częściowe wyłączenie oświetlenia na węźle Lesznowola – na części wyłączonej z użytku – może spowodować dewastację i kradzież infrastruktury – wyjaśnia Małgorzata Tarnowska, rzeczniczka warszawskiego oddziału GDDKiA. – Przykładem tego jest rozkradziony i zdewastowany węzeł Wołomin w ciągu S8, który był wyłączony z użytkowania do czasu wybudowania drogi wojewódzkiej. Odbudowanie zniszczonych elementów wiąże się z dodatkowymi nakładami finansowymi.
TW
Ktoś powinien ponieść odpowiedzialność za niedotrzymanie terminu oddania trasy S7. Nie było tym razem żadnego kataklizmu, pandemii, czy złych warunków atmosferycznych. Czyżby opóźnienie było spowodowane nadchodzącymi wyborami?