PIASECZNO PIŁKA NOŻNA, IV LIGA, MKS PIASECZNO – KS CK TROSZYN 2:3 Biało-niebiescy najpierw przegrywali z walczącym o awans Troszynem, potem zdołali wrócić do meczu i mieli szansę na zwycięstwo, ale jednak ostatnie słowo należało tego dnia do gości
Po dość wyrównanym początku, charakteryzującym się sporą liczbą strat po obu stronach, na prowadzenie wyszli w końcu piłkarze Troszyna. W 30. minucie, po dynamicznej akcji prawym skrzydłem Kolumbijczyka Eduardo Ruiza, piłkę z trzeciego metra posłał do siatki Daniel Charkiewicz. Szansę na wyrównanie miał, między innymi, Kamil Matulka, ale więcej bramek już w pierwszej połowie kibice nie zobaczyli.
Druga odsłona spotkania zaczęła się z kolei fatalnie dla miejscowych. Po ładnej akcji Troszyna akcję wykończył Kacper Matusiak i wydawało się, że MKS-owi bardzo trudno będzie wrócić do tego meczu. W 53. minucie doszło do sporej kontrowersji, którą mógłby rozstrzygnąć chyba tylko VAR. Po dośrodkowaniu w pole karne piłka trafiła bowiem w rękę jednego z zawodników Troszyna i sędzia wskazał najpierw na wapno, ale po chwili odwołał swoją decycję, odgwizdując spalonego. Protesty kapitana Matulki przyniosły jedynie efekt w postaci… pokazania mu przez arbitra żółtej kartki. Wydaje się, że w tej sytuacji biało-niebieskim należał się jednak rzut karny. Kolejne, nie do końca zrozumiałe, decyzje sędziego dodatkowo podgrzały atmosferę na ławce rezerwowych Piaseczna. W pewnym momencie nie wytrzymał trener Bartosz Kobza, który również został napomniany żółtą kartką.
Nie przyznanie jedenastki nie zraziło jednak zawodników Piaseczna. W 59. minucie, po rzucie rożnym, kontakt dał gospodarzom Adam Jaszczak, którego szczęśliwie „nastrzelił” Matulka. W 69. minucie było już 2:2. Tym razem daleki wyrzut z autu Kamila Ziemnickiego przedłużył głową, wprost do siatki, Marcin Bykowski. W 86. minucie Piaseczno miało świetną okazję żeby zapewnić sobie zwycięstwo. Niestety, Dawid Kalbarczyk nie trafił dobrze w piłkę, a sytuacja ta zemściła się w doliczonym czasie gry. W polu karnym Sebastian Folwarski nieprzepisowo powstrzymywał Jakuba Tyskę, a z jedenastu metrów nie pomylił się Ruiz, dzięki czemu trzy punkty pojechały ostatecznie do Troszyna.