PIASECZNO Nie straszny im mróz ani niska temperatura. Przynajmniej raz w tygodniu w okresie zimowym grupa mieszkańców spotyka się regularnie na Górkach Szymona w Zalesiu Dolnym żeby zanurzyć się w lodowatej wodzie. Piaseczyńskie morsy twierdzą przy tym zgodnie, że kto raz spróbuje, będzie do tego wracać
Nieformalne spotkania celem zażycia zimowej kąpieli odbywają się już od ponad czterech lat. Co niedzielę (choć wejścia do wody odbywają się również i w środowe wieczory) na 9 rano przychodzi od około 20 do 70 osób. W sympatycznej i koleżeńskiej atmosferze zaczynają od rozgrzewki, której często towarzyszy muzyka. Następnie wchodzą do wody – jedni tylko na minutę, inni na nieco dłużej (np. 10 minut). Wiek morsów jest przy tym bardzo różny – od sześciolatków, aż po osoby będące już na emeryturze. Na Górkach Szymona często pojawiają się całe rodziny z dziećmi, a grono morsujących stopniowo się powiększa.
Zimna woda dodaje energii
Temperatura wody jest zawsze podobna – wynosi od około jednego do trzech stopni. Większe znaczenie ma w tym przypadku temperatura powietrza. Paradoksalnie – im zimniej na dworze, tym doznania są przyjemniejsze. Jak dotąd nie było jeszcze takiej pogody, która by piaseczyńskim morsom nie odpowiadała, choć nie da się ukryć, że – póki co – zima jest dla nich w tym roku wyjątkowo łagodna.
– Gdy temperatura na zewnątrz wynosi minus 15 stopni, nie czuje się w ogóle chłodu – przyznaje Piotr Sędziak, jeden z bardziej aktywnych piaseczyńskich morsów, a na co dzień gminny radny. – Można stać, rozmawiać i… nagle czuje się, że twardnieją zamarzające majtki i… trzeba się ubrać.
Do grona amatorów zimowych kąpieli pod chmurką dołączył również Piotr Kandyba, radny sejmiku województwa mazowieckiego.
– Namawiali mnie do tego przez dwa lata – nie kryje Piotr Kandyba. – W końcu się zdecydowałem. Zaliczyłem morsowanie w Piasecznie już sześć razy, a dodatkowo jeszcze jedno w Kołobrzegu. A jaki był mój pierwszy raz? Przyznaję, że miałem dużego stracha i najgorsze było zanurzenie do połowy. Żeby jednak nie myśleć o zimnie, wszyscy sobie żartowali – wytrzymałem wtedy z pięć, sześć minut. Zasada jest taka, że kiedy zaczyna być nieprzyjemnie, to trzeba wychodzić. Po wszystkim człowiek czuje się jednak znakomicie. Polecam!
Ewelina Pawlak morsuje w Piasecznie już czwarty sezon.
– Wszystko zaczęło się od dwóch naszych kolegów, którzy po raz pierwszy weszli tu zimą do wody – Macieja Węcłasia i Sebastiana Matuszewskiego – wspomina Ewelina Pawlak. – Jesteśmy bardzo otwarci, a nasza grupa na Facebooku liczy już ponad 1100 osób i cały czas dochodzą nowe. Dlaczego warto spróbować? Zimna woda dodaje dużo energii i po wejściu do niej człowiek czuje się zdecydowanie lepiej.
A jakie są korzyści płynące z samego morsowania? Jak się okazuje, sprzyja ono np. utracie zbędnych kilogramów. Przez pięć minut spędzonych w lodowatej wodzie traci się bowiem tyle kalorii co podczas 15 minut biegu. Jego inne zalety są również trudne do przecenienia. Zimowe kąpiele poprawiają krążenie krwi, ujędrniają skórę i zwalczają cellulit. Wielu morsów chwali również sobie widoczną poprawę odporności organizmu i zdecydowanie mniejszą, dzięki temu, liczbę infekcji.
– Znam bardzo mało osób, które spróbowały morsowania i nie wróciły do niego – mówi Piotr Sędziak. – Najtrudniej jest zacząć, bo wszystko jest w głowie. Jest przy tym takie fajne przysłowie, że „morsowanie nie zaliczone jak cycki nie zamoczone”. Gdy pierwszy raz wchodziłem, to wszedłem do pasa. Podstawą w morsowaniu są buty. Zapewniam jednak, że nie ma się czego bać – jeśli przerobi się ten temat w głowie, to się po prostu wchodzi do wody.
Morsują i pomagają
Od listopada ubiegłego roku Morsy z Piassecziussets są stowarzyszeniem, bo poza hartowaniem organizmów angażują się również chętnie w akcje charytatywne. Wszystko zaczęło się od imprezy dla Alicji, kiedy to morsy wycięły dla niej lodowe serce.
– Trzeba pomagać – mówi Piotr Sędziak. – Żeby było nam łatwiej cokolwiek organizować, stwierdziliśmy że musimy powołać stowarzyszenie. Zrobiliśmy imprezę dla Jaśka Faliszewskiego (chorego na artrogrypozę) – chcemy promować sport, zdrowy tryb życia i pomoc dzieciakom. Jest potrzeba, to jesteśmy. Niech ludzie zobaczą, że morsy to nie tylko zabawa z zimną wodą, ale i pomoc.
Ostatnio morsowanie na Górkach Szymona stało się jeszcze atrakcyjniejsze za sprawą obecności przenośnej sauny firmy Bania Party, na której wynajem składają się wspólnie (po 10-20 złotych) osoby chcące z niej skorzystać.
Grzegorz Tylec
TYlko pozazdrościc…
Szacunek dla Wszystkich Morsów i ich gorące serca !