PIASECZNO Dwa tygodnie temu podczas spaceru Jackowi Gajdzie uciekła suczka GG (czyt. Dżidżi). Na trop ukochanej pupilki wpadł po kilku dniach. Okazało się, że zdążono już ją ponownie zaczipować. Właściciele czworonoga mają o to pretensję do weterynarza. – Jakim cudem nie zauważył, że nasz pies ma już czip? – pytają zbulwersowani
GG jest radosnym i przyjaznym mieszańcem – pełna energii, lubi się wyhasać na świeżym powietrzu i lgnie do ludzi. Jak przyznają jej opiekunowie – Jacek Gajda i Katarzyna Kondraciuk – podczas spacerów zdarzało się, że GG znikała z zasięgu wzroku. Nieraz wracała po kilkunastu minutach, innym razem po godzinie.
Inaczej było w czwartek 2 lipca. Podczas spaceru w okolicach Zimnych Dołów GG jakby zapadła się pod ziemię.
– Szukałem, wołałem, bez powodzenia – opowiada Jacek Gajda. – Zacząłem się obawiać, że przydarzyło się jej coś złego.
Poszukiwania zakończone sukcesem
Właściciele zaczęli szukać psa na pośrednictwem Facebooka, anons o poszukiwanej GG pojawił się także w największym portalu informacyjnym powiatu piaseczyńskiego – PiasecznoNEWS.pl
Po kilku dniach udało się ustalić miejsce pobytu GG. Okazało się, że była przetrzymywana w Szczakach.
– Prawdopodobnie została zabrana ze Spalonej i przewieziona do Szczak – mówi Jacek Gajda.
Jak udało nam się ustalić GG została zamknięta. Piszczała, podkopywała się pod ogrodzeniem i tym zwróciła na siebie uwagę przypadkowej osoby, która znalazła w internecie zdjęcia poszukiwanej suczki i poinformowała jej właścicieli.
Dżidżi odnaleziona, jej właściciele szczęśliwi. Ta historia miałaby dobre zakończenie, gdyby nie wizyta u weterynarza.
– Mężczyzna, u którego zastaliśmy GG twierdził, że nie miała czipa i ją zaczipował – mówi Katarzyna Kondraciuk. – Pojechaliśmy do naszej pani weterynarz dowiedzieć się jak to możliwe, że nie ma czipa, skoro była czipowana.
Wtedy okazało się, że suczka ma dwa czipy – stary, z którego można odczytaj jej prawdziwą tożsamość, oraz drugi. – Wynikało z niego, że GG nie jest suczką lecz psem, ma na imię Olaf i urodziła się w 2018 roku – mówi Katarzyna Kondraciuk. – Jak to możliwe, że weterynarz zignorował fakt, że GG jest naszą własnością i zaczpiował ją powtórnie, przy okazji formalnie zmieniając jej płeć? – nie może zrozumieć właścicielka czworonoga.
Żal do weterynarza
Ustalono, że GG została ponownie zaczipowana w Złotokłosie przez lek. wet. Jacka Lemańskiego. Jej właściciele udali się do niego, by wyjaśnić sprawę.
– Nie mogłem znaleźć czipa – tłumaczył weterynarz.
– A nie widział pan, że to jest suka? – dopytywali właściciele GG. – To co pan zrobił jest nieetyczne. – Może zrobiłem jakiś błąd. A może ten pies był wykastrowany? – bronił się weterynarz.
– To jest suka, nie widział pan tego gdy ją pan czipował? – oburzali się właściciele GG i domagali się przeprosin na łamach naszej gazety.
Kilka dni później zadzwoniliśmy do lek. wet. Jacka Lemańskiego aby zapytać, jak mogło dojść do takiej pomyłki.
– Nie popełniłem żadnego błędu – stwierdził weterynarz. – Przyszedł do mnie człowiek, powiedział, że znalazł psa i chciałby go przygarnąć. Zaszczepiłem, odrobaczyłem i zaczipowałem. Oczywiście najpierw sprawdziłem czy pies nie jest już zaczipowany, ale mój czytnik niczego nie znalazł – utrzymuje Jacek Lemański. Wyjaśnia też kwestie płci zaczipowanego czworonoga.
– Olaf to imię człowieka, który przyprowadził do mnie psa. Samą suczkę chciał nazwać Raven i tak wpisałem do karty – mówi Lemański i na dowód okazuje nam formularz rejestracyjny, potwierdzający jego wersję zdarzeń.
Fatalna pomyłka, zła wola, czy zwykłe nieporozumienie?
– Niezwykle rzadko się zdarza, by nie dało się znaleźć czipa u zaczipoanego psa – usłyszeliśmy w klinice weterynaryjnej Lecznica dla Zwierząt BemaVet w Piasecznie, gdzie GG trafiła ze swoimi właścicielami po przywiezieniu ze Szczak i oba czipy zostały wykryte w ciągu kilku sekund. – Może to kwestia słabych baterii w czytniku? Trudno nam oceniać tę sytuację.
Właściciele GG uważają, że ich suczka została uprowadzona, a lekarz weterynarii ze Złotokłosu, albo nie zachował staranności, albo nie wykazał dobrej woli by GG mogła wrócić do domu.
– Tożsamość psa i jego właścicieli można było bez trudu ustalić – uważa Katarzyna Kondraciuk. – Przecież właśnie po to czipujemy nasze psy, by na wypadek zagubienia można je było znaleźć.
Adam Braciszewski
I o co to całe zamieszanie. Człowiek chciał dobrze a teraz wieszają na nim psy. Pies z 2 czipami przeżyje, odnalazł się poprzedni właściciel ( który jak wynika z opisu – nie dbał odpowiednio o swojego towarzysza życia bo suczka im uciekała ). To poprzedni ( obecni) właściciele są winni a nie weterynarz który zaszczepił i odrobaczył 4noga.
A Pan Jacek został ukarany mandatem za puszczanie psa ze smyczy w lesie?
Dokladnie pies to chyba na smyczy powinien chodzic a nie lata sam.
Pies to tylko zwierze nie wiadomo co mu odbije pogryzie kogos albo cos.
Wlasciciel bardzo odpowiedzialny.
„…podczas spacerów zdarzało się, że GG znikała z zasięgu wzroku. Nieraz wracała po kilkunastu minutach, innym razem po godzinie…”
Sorki, ale ja na miejscu właściciela pominął bym takie wypowiedzi że pies poooszedł w las czy w wieś i wrócił po godzinie. Takie zachowanie czworonoga przecież świadczy o tym, iż nie należy go spuszczać ze smyczy gdy ma wolny charakter, sprzyjający takim eskapadom jak opisana powyżej.
Ogólnie myślę, że skoro dobrze wszystko się skończyło to parskanie pretensjami ze strony właściciela również mogło by nie zaistnieć. Co najwyżej mógłby ten pan przedstawić podwójne zaczipowanie jako swego rodzaju ciekawostkę i przykład, iż nie wszystko zawsze działa, a nie atakować weta czy stawiać komuś, kto Pimpka przygarnął, zarzuty o „uprowadzeniu”.
Tak na koniec dodam co wydaję mi się odnośnie charakteru pana Jacka – jest on albo młodym gniewnym, albo starym wkurwionym. A niezależnie od tego, potrzebował on po prostu atencji, stąd mamy artykuł.
Oczywiście, że weterynarz ponosi winę, trzeba szukać dokładnie bo czip mógł się lekko przesunąć, zdarza się tak. W końcu po to są czipy dla psiaków. Nie ważne w jaki sposób się zgubił ale jeśli można sobie w ten sposób przywłaszczyć każdego psa to czipy nie miałyby żadnego sensu. Równie dobrze można ukraść komuś psa z podwórka i pójść do weta zaczipować go mówiąc że znaleziony bo się błąkał a ja chcę przygarnąć biedaka.
Psa prowadza sie na smyczy. Szczegolnie w lesie. Za puszczanie w lesie bez smyczy jest mandacik. Myślałam, ze moze pies sie podkopal i uciekl z domu, a tu wychodzi na to, ze wlasciciel robil wszystko zeby psa ,, zgubic,, Mam wyszkolonego psa, ale nie puszczam go luzem, bo wiem ze moze polecieć np. Za zajacem. Lub skoczyć z miłością na kogos, kto sie psów boi. Ci ludzie nie powinni miec psa, bo sa nieodpowiedzialni…
Piesdka trzeba pilnować pani dyrektor. Dobrze, że nie pogryzł żadnego dziecka.