GÓRA KALWARIA Ponad pół wieku temu przez miasto przechodziła parada mieszkańców, uczniów miejscowych szkół, organizacji i zakładów pracy z maszynami i ciągnikami. Jak to wyglądało, wiemy dzięki zdjęciom Zygmunta Nejmana
„Bilans XXV-lecia Polski Ludowej to dowód wyższości socjalizmu nad kapitalizmem” – taki transparent witał tłum ludzi, którzy w majowym pochodzie w 1969 r. zbliżali się do trybuny honorowej, ustawionej pomiędzy obecnymi ulicami Wierzbowskiego i Strażacką, frontem do ul. Pijarskiej. Z podwyższenia towarzysze pozdrawiali idących, oklaskując ich prezentacje. Kroczący przez miasto pochód podziwiali mieszkańcy stojący na chodnikach.
Polsport z klingami, piłkarze z piłkami, rolnicy z traktorami…
Manifestacje rozpoczynały się na stadionie. Tu, na płycie boiska, gromadziły się tysiące osób z transparentami i tablicami z hasłami typowymi dla PRL. Na trybunach zasiadała publiczność. Na honorowej – prominentni oficjele, którzy w kwiecistych propagandowych przemówieniach chwalili dorobek Polski Ludowej i wysiłek klasy pracującej miast i wsi (potem szybko przenosili się na trybunę honorową między ulicami Wierzbowskiego i Strażacką).
– Po wiecu wszyscy ruszali powoli ze stadionu na miasto. Ulicami Wojska Polskiego, Dominikańską, Pijarską – wspomina tamte czasy Marek Nejman, syn Zygmunta, wówczas kilkuletni chłopiec. – Przejście wszystkich osób zajmowało nawet ponad godzinę – dodaje.
Przedstawiciele Polsportu maszerowali w strojach do walki szermierczej, z klingami. Służba zdrowia prezentowała się w służbowych, białych strojach. Piłkarze klubu Wisła przechodzili w strojach sportowych, a harcerze – w mundurach. Zakład, który posiadał sprzęt – dźwig, traktor, wózki – pchał go 1 maja głównymi ulicami miasta.
Manifestacja rozpraszała się w pobliżu Domu Pomocy Społecznej. Uroczystości trwały do godzin popołudniowych.
Te widowiskowe pochody pierwszomajowe w Górze Kalwarii zakończyły się w latach 70. Potem były jeszcze pochody w Piasecznie, wreszcie – u schyłku PRL – tylko w Warszawie.\
Spiker pomagał przetrwać
Autor zdjęć, które publikujemy, Zygmunt Nejman (był kierownikiem świetlicy miejskiej, przez wiele lat także radnym), miał tą cechę, że lubił fotografować ludzi, uroczystości i miejsca. Sam z siebie, dla siebie i rodziny, robił ze zdjęć przeźrocza. Pstrykał radzieckim kijewem, zorką, potem zenitem. Zginął 30 lat temu z aparatem gotowym do robienia zdjęć – w wypadku autobusu PKS na Służewcu, gdy wracał do Góry Kalwarii ze spotkania z marszałkiem Sejmu Stanisławem Gucwą.
Oto jak pisał o Nejmanie Jan Lempkowski w książce „Listki pamięci”: „Podczas świąt, do jakich należał 1 maja, trasę pochodu i plac wiecu oplatano siecią megafonów, przez które masy ludowe, głównie młodzież szkół i załogi zakładów pracy, słuchały mowy I Sekretarza, a także miejscowych person partyjnych. Podczas pochodu Zygmunt prezentował szkoły, załogi zakładów pracy i oddziały wojska. Czynił to z talentem. Miał poczucie humoru, z czego często korzystał. Ułatwiało to ludziom »przeżycie« męczącego obowiązku marszu w pochodzie i »odstania« na placu podczas wygłaszania przemówień”.
Archiwum PN