PIASECZNO Od piątku poszukiwania pytona tygrysiego, który prawdopodobnie bytuje w rejonie miejscowości Gassy, przejął sztab komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej. Nad Wisłę przybyło 65 strażaków z różnych rejonów Polski, wyposażonych w specjalistyczny sprzęt. Jak dotąd węża nie znaleziono
Jest to kolejna odsłona poszukiwań gigantycznego gada, tym razem jednak już na znacznie większą skalę. Do wczoraj poszukiwania prowadził Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego, nadzorowany przez starostę Wojciecha Ołdakowskiego. Teren był przeczesywany od niedzieli. W akcję włączyli się także specjaliści od węży, współpracujący z fundacją Animal Rescue. Z kolei specjaliści z warszawskiego zoo potwierdzili, że znalezione w okolicy ślady należą do pytona tygrysiego.
– Używaliśmy dronów i kamery termowizyjnej. Na miejsce miał też przybyć pies, który od kilku dni był specjalnie szkolony w tropieniu pytonów – mówi nam anonimowo jeden z urzędników piaseczyńskiego starostwa. – W piątek rano w Gassach zjawił się jednak zastępca komendanta wojewódzkiego PSP, który oświadczył, że przejmuje poszukiwania…
Wraz z komendantem w Gassach zjawiło się ponad 60 strażaków z różnych rejonów Polski, którzy przywieźli ze sobą specjalistyczny sprzęt, w tym cztery drony oraz cztery łodzie motorowe, które natychmiast zaczęły pływać po Wiśle. Obok strażnicy OSP Gassy rozstawiono kwaterę główną, z wojskowymi namiotami i specjalistycznym sprzętem do łączności.
– W ramach wsparcia lokalnych działań poszukiwawczych, komendant PSP podjął wczoraj decyzje o skierowaniu na miejsce większych sił straży – informuje st. bryg. Paweł Frątczak, rzecznik prasowy komendanta głównego PSP. – Rozstawiliśmy zaplecze logistyczne i od razu przystąpiliśmy do poszukiwań. Drony robią z powietrza zdjęcia, które są analizowane pod kątem zostawionych przez węża śladów. Będziemy bazować na dotychczasowych doświadczeniach grupy poszukującej pytona. W celu wsparcia, udostępniliśmy tylko więcej ludzi i sprzętu. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, jak długo potrwa akcja.
TW
Duży rozmach! Komendant na pewno nie ma węża..w kieszeni ?
Pytanie.. z jakich powodów go szukają, tyle co ogarniam ,żmije,kleszcze i żółtaczka, są groźniejsze.
Kiedyś za komuny, w okresie żniw, były cudowne objawienia.
Jeszcze raz… czy to wszystko dzieje się naprawdę, czy to Bareja. Komuś odebrało rozum. Czy ktoś w Gassach zgłosił , że jest zagrożony, czy ma ciepłe piwo w sklepie.
Szukanie Pythona z kamerą termowizyjna. Super doświadczeni ludzie muszą go szukać gdyż gady są zmiennocieplne i mają temperature taka sama jak temperatura otoczenia. I znów pieniądze podatników idą w błoto.
Temperatura gada zmienia się z pewnym opóźnieniem, dla czułej kamery to wystarczająca różnica.
Temperatura ciała gadów jest zależna ale taka sama jak otoczenie
Brygady Macierewicza powinny ruszyć na poszukiwania. Może by się do czegoś przydały.
Wszyscy znawcy. Redaktor tendencyjny, bo od razu wali, że Ołdakowski nie nabrał tempa. Straż przyjechała po 6 dniach, bo wcześniej co robiła? Lansują się, ponieważ temat urósł. Teraz każdy mądry będzie. Pierwsi przynajmniej od razu reagowali. Ciekawe, czy pomogą. Po owocach ich poznacie – chwila, minuta!
Strażacy ? Bo co ? Bo się znają na wężach? Co z a idiota odwołał przygotowanych fachowców, a poszukiwania przejęli specjaliści od węży … strażackich. Rozumiałabym gdyby nowo przybyli mieli być pomocnikami wcześniejszej ekipy . Ale tak ?
W sobotę jechały trzy wozy bojowe,a druhowie w garniturach jechali chyba po ordery .