KONSTANCIN-JEZIORNA Wczoraj zapaliły się sadze w kominie budynku wielorodzinnego przy ul. Mirkowskiej 44 w Mirkowie. Na miejsce przybyli strażacy, kominiarze, straż miejska i administracja budynku. Mimo że ogień dość szybko ugaszono, zabezpieczanie komina trwało w sumie kilkanaście godzin
– Kominy w naszej kamienicy od lat nie były czyszczone. Siedzimy tu jak na bombie – zaalarmował nas w środę rano Mirosław Rudziński. – Przyjedźcie zresztą na miejsce i sami zobaczcie, jak to wygląda.
Około godz. 10 przy Mirkowskiej stały jeszcze dwie jednostki straży pożarnej, chociaż pożar sadzy w kominie ugaszono dużo wcześniej.
– Wczoraj od rana na klatce było czuć spaleniznę – opowiada pan Mirek. – Po sprawdzeniu okazało się, że zapalił się zapchany sadzą przewód kominowy. W moim odczuciu zawiniła gmina oraz administrator budynku. Od dawna nie prowadzą tu ani remontów, ani niezbędnych zabiegów konserwacyjnych.
Pan Mirek prowadzi nas do piwnicy i otwiera drzwiczki kominowe. Pokazuje piętrzące się w środku sadze.
– Był tu wczoraj kominiarz i stwierdził, że jest bezpiecznie. Tak bezpiecznie, że omal się nie spaliliśmy – ironizuje. – Sadze w kominach zalegają od lat. Mam pytanie do wspólnoty: za co my płacimy komorne?
Mieszkańcy przeżyli chwile grozy
– Najgorzej było we wtorek wieczorem – opowiada Marianna Zielińska. – Komin przechodzący przez moją kuchnię tak się rozgrzał, że nie można było się do niego dotknąć. Do tej pory ściana jest ciepła. Szybko wyjęłam spod zlewu butlę z gazem, bo mogło dojść do wybuchu. Oczywiście nikt nie poinformował nas o zagrożeniu, choć na miejscu był kominiarz. Cud że nic poważniejszego się tu nie stało.
Pierwszy raz straż pożarną mieszkańcy kamienicy wezwali we wtorek koło południa, gdy poczuli na klatce przykry zapach. Po przyjeździe na miejsce strażacy stwierdzili, że zadymienie może pochodzić z palącego się piecyka. Zalecili jego wygaszenie i przegląd komina, który już wtedy był ciepły. Wyeliminowano natomiast ryzyko zwarcia w instalacji elektrycznej.
– Dowódca poprosił mieszkańców domu o nieużywanie przewodów kominowych do czasu ich przeglądu – informuje mł. bryg. Łukasz Darmofalski, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Piasecznie. Jak się jednak okazuje nie rozwiązało to problemu…
Straż ugasiła pożar i dała zalecenia
Kolejne zgłoszenie strażacy otrzymali tego samego dnia po godz. 22. Na ulicę Mirkowską 44 udało się sześć jednostek straży pożarnej w sile 21 ratowników.
– Na wysokości drugiej kondygnacji trzon kominowy był rozgrzany do temperatury 120 stopni C – informuje mł. bryg. Łukasz Darmofalski. – Od razu zorientowaliśmy się, że w kominie dzieje się coś niedobrego. Mieszkańcy nie zastosowali się do naszego zakazu i mieli podłączone piecyki. To od nich zapaliły się sadze w kominie. Pożar został w ciągu godziny ugaszony, jednak do rana strażacy dozorowali budynek. W kilku miejscach rozebrali też komin, aby wyczyścić nagromadzone w nim sadze, które mogły zacząć się palić.
W środę rano w przewodach kominowych znaleziono pozostałości plastikowych śmieci, którymi ktoś najwyraźniej palił.
– Dlatego wezwaliśmy na miejsce straż miejską – wyjaśnia Łukasz Darmofalski. – Ponownie zakazaliśmy użytkowania trzonów kominowych i pieców na paliwo stałe do czasu wykonania przez uprawnione do tego osoby niezbędnych przeglądów.
Udało nam się skontaktować z administratorką budynku.
– Co roku, zgodnie z prawem budowlanym, dokonywaliśmy tam przeglądów przewodów kominowych – poinformowała nas. – Ostatni taki przegląd robiliśmy w maju.
TW
Osiedle największego marginesu i patroli to nie ma co się dziwić że takie zeczy tam się dzieją
Smerf… do szkoły to miałeś chyba pod górkę… bo nie tylko masz problem ze zrozumieniem sytuacji ale też z ortografią… nie pisze się „ZECZY” tylko RZECZY! ha ha ha…
Nie każdy mieszkający tam człowiek to patol debilu. Najpierw się rozeznaj a potem wypowiadaj. Są tam normalne rodziny z dziećmi tylko chyba na twój rozum to za dużo do zrozumienia. Pozdrawiam
Zgadza się na tym osiedlu mieszkają również normalne rodziny z dziećmi a patologie znajdziesz na każdym osiedlu więc hamuj swoje denne wypowiedzi
Pozdrawiam
No widać obrońcy marginesu się odpalili bydło żyjące z zapomogi i 500 + margines społeczny smerf ma rację patrole a gdzie te normalne rodziny Porąbka to nic dobrego…
„Mieszkańcy nie zastosowali się do naszego zakazu” jak zwykle, to chyba jakaś choroba narodowa, „w przewodach kominowych znaleziono pozostałości plastikowych śmieci, którymi ktoś najwyraźniej palił.”, z tego to już chyba ludziska nigdy nie wyrosną. Ci ludzie to mentalnie żyją jeszcze w latach 40-tych. CO JEST NIEZROZUMIAŁEGO W SŁOWIE ZAKAZ?
Nie zastosowali się, bo pewnie marzli. To raz. Dwa – to, że ludzie nie mają pracy, są na zasiłkach, nie oznacza od razu, że są patologią. Różnie się życie układa. Oby piszących to nie spotkało, bo w jednym z ośrodków Monaru dla bezdomnych jest i człowiek, który jeszcze niedawno miał firmę i 3 miliony na koncie (wystarczył nieuczciwy wspólnik, choroba i żona, której nie po drodze było z biednym mężem) i drugi, który po tym jak przepisał dom na córkę i jej męża, stracił prawo do mieszkania w nim. I co z tego, że policja kazała go przyjąć z powrotem jak taka jazdę mu robili, że wolał na dworcu nocować? Życie potrafi płatać figle. I to wyjątkowo nieprzyjemne. więc nie oceniaj, żebyś się czasem nie znalazł na miejscu ocenianych