KONSTANCIN-JEZIORNA Stanęli na ślubnym kobiercu pół wieku temu, albo niekiedy jeszcze dawniej. W piątek 14 konstancińskich par otrzymało z rąk burmistrza medale za długoletnie pożycie małżeńskie
Stanisława i Jerzy Balcerzakowie pobrali się w 1960 roku. – Fajnie było przez te 57 lat… – wzdycha pan Jerzy. On był pracownikiem Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu, ona krawcową w Konstancinie-Jeziornie. Poznali się dzięki wspólnemu znajomemu. – Ja od razu bardzo spodobałam się jemu, on mnie – pamięta pani Stanisława. – Na pierwszą randkę wybraliśmy się do konstancińskiego kina Beata. Na „Nędzników” – uśmiecha się do myśli pan Jerzy. W piątek, podczas zorganizowanej przez gminę uroczystości znów spotkali się w Beacie, ale przebudowanej na siedzibę Konstancińskiego Domu Kultury.
Trzeba się poprzekomarzać
Kilka miejsc dalej, przy długim stole, zasiedli Helena i Stanisław Hendlowie z najdłuższym stażem małżeńskim: 61 lat. – Od urodzenia mieszkamy oboje w tej samej wsi, Słomczynie – mówi jubilat. Dziś cieszą się z dwojga dzieci, pięciorga wnucząt i siedmiorga prawnucząt, z których najmłodszy ma 2 miesiące.
Barbara i Ryszard Drozdowie 10 lat temu sprowadzili się z Rembertowa do Łęgu. Wśród wspomnień z 50-letniego wspólnego życia, jednym z głównych jest śmierć ich 35-letniego syna. Pochowali go w 2004 rok. – Zadra w moim sercu tkwi do tej pory – mówi pani Barbara.
Jak przeżyć tyle lat razem? – W ciągu tygodnia raz przez minutę się pokłócić – radzi żartem Jerzy Balcerzak. – Ne ma idealnych małżeństw, trzeba się też troszkę poprzekomarzać – uzupełnia jego małżonka.
– Trzeba iść na ustępstwa i starać się zrozumieć drugą osobę – uważa z kolei Barbara Drozd.
Nie sztuką jest pokochać
W piątek złotych i diamentowych jubilatów przywitano marszem weselnym Mendelssohna. A później był 12-kilogramowy tort i toast oraz szlagiery z dawnych lat grane przez instrumentalistów.
– Złote gody to jubileusz obchodzony w polskiej tradycji bardzo uroczyście. Sprawia, że patrzymy na państwa z podziwem i chylimy głowę z szacunkiem i pokorą – mówiła Bożena Pindelska, kierowniczka konstancińskiego Urzędu Stanu Cywilnego i gospodyni uroczystości. – Państwa obecność tu dowodzi, że dochowaliście złożonej przysięgi i pokazaliście, że miłość jest dawaniem, nie braniem, budowaniem, nie niszczeniem, zaufaniem, nie zwodzeniem, cierpliwym znoszeniem i wiernym dzieleniem się każdym sukcesem i każdym smutkiem. Nie sztuką jest pokochać, sztuką jest wytrwać. Kto wytrwał pół wieku w małżeństwie i nie uległ pokusie łatwych rozwiązań, dokonał wielkiej sztuki – przekonywała. Dodała przy tym, iż święto długoletnich małżonków nabrało wagi państwowej, i że „na żaden medal nie pracuje się tak długo”. – 50 lat to 18 250 dni i nocy – przeliczała.
Klimat sprzyja kochaniu się
Zanim burmistrz Kazimierz Jańczuk oraz przewodniczący rady miejskiej Andrzej Cieślawski wręczyli wszystkim parom medale nadane przez prezydenta RP, listy gratulacyjne, kwiaty i kosze ze słodkościami, obydwaj winszowali jubilatom. – Tak duża liczba par świadczy o tym, że konstanciński klimat sprzyja długiemu wzajemnemu kochaniu się i życiu w zgodzie. Ja troszkę państwu zazdroszczę, bo mam tylko 43 lata stażu małżeńskiego – powiedział z uśmiechem Andrzej Cieślawski.
Medalami udekorowano: Helenę i Stanisława Hendlów, Zdzisławę i Józefa Boguszewskich, Stanisławę i Jerzego Balcerzaków, Janinę i Mariana Mroczków, Janinę i Krzysztofa Karbowiaków, Krystynę i Michała Wilczków, Marię i Wincentego Czarneckich, Elżbietę i Mieczysława Głębockich, Krystynę i Edwarda Borkowskich, Barbarę i Ryszarda Drozdów, Janinę i Józefa Kwiatkowskich, Jadwigę i Stanisława Łapczyńskich, Janinę i Jana Kowalczyków oraz Lidię i Jerzego Zubrzyckich.