KONSTANCIN-JEZIORNA Mieszkaniec miasta uzdrowiskowego zaalarmował nas, że przy ul. Kabackiej i Pułaskiego doszło do wycinki długoletnich dębów. – Odbyło się to zgodnie z prawem. Niestety, takie mamy przepisy od początku roku – mówią bezradnie urzędnicy gminy.
Na działce, którą właściciel „przywrócił do użytkowania rolniczego” padły dęby, z których jeden ma 130 cm średnicy i 440 cm w obwodzie, drugi średnicę 100 cm i 350 cm w obwodzie. – Pozostałe dwa dęby czekają na egzekucję, są już podcięte. To szaleństwo. Gdzie jest pan minister Szyszko? – pyta retorycznie mieszkaniec. Na działce ścięto także także kilkudziesięcioletnie brzozy.
– To grunt rolny, właściciel nieruchomości w świetle obowiązującej od niedawna ustawy, miał prawo usunąć drzewa bez zezwolenia. Nie miał również obowiązku zgłaszać tego faktu – słyszymy od Anny Stefaniak, zastępcy kierownika Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa konstancińskiego magistratu.
Nieoficjalnie od urzędników słyszymy, że w podkonstancińskich wsiach od pierwszych dnia stycznia „drzewa idą równo”. – Niektórzy wręcz jakby czekali na tą ustawę – komentuje jedna z pracownic ratusza.
Mieszkaniec, którego wycinka przy Pułaskiego załamała, uważa, że straty, jakie spowodują nowe przepisy związane z usuwaniem drzew, będą niepowetowane. – Teraz w świetle prawa można dewastować środowisko – ubolewa.