Zbliżają się wybory, w których mamy szansę uratować naszą lokalną samorządność. Wyswobodzić się od wielkiej polityki, wybrać nowe merytoryczne władze, wolne od uprzedzeń i partyjnych podziałów. Władze, które będą reprezentować interesy mieszkańców, a nie partii do których przynależą
Idea samorządności jest wspaniała. W lokalnych społecznościach wybieramy przedstawicieli, którzy dbają o rozwój naszej Małej Ojczyzny. Sami decydujemy o realizacji naszych lokalnych potrzeb w oderwaniu od polityczno-ideologicznych podziałów.
Decydujemy o tym, że chodnik ma być po lewej czy po prawej stronie jezdni kierując się funkcjonalnością i bezpieczeństwem, a nie tym, czy decydującej większości bliżej do lewicy czy do prawicy.
Niestety, rozwój miast i napływ mieszkańców sprzyja rosnącej anonimowości, co w konsekwencji zwiększa poparcie dla kandydatów partii politycznych kosztem lokalnych komitetów. A to bardzo szkodliwe zjawisko, które temperaturę politycznych sporów przenosi na samorząd – antagonizuje, spowalnia rozwój regionu, niszczy idee samorządności i powoduje realne szkody dla mieszkańców.
W obliczu zbliżających się wyborów samorządowych chcemy głośno mówić o szkodliwości partii politycznych w samorządach. Będziemy zachęcać do oddania głosów na kandydatów niezależnych, by przez kolejną kadencję mogli pracować na rzecz mieszkańców, a nie partii politycznych, dzięki którym w tym samorządzie się znaleźli.
Jan Adam Dąbek
NIE – dla partii politycznych w samorządzie
1. Partie w samorządzie marginalizują role przyszłych radnych. Najczęściej wyborca głosuje na ludzi z pierwszych miejsc list partyjnych zupełnie nie znając kandydatów, kierując się swoimi politycznymi sympatiami.
2. Radni wybrani z partyjnych list wiedzą, że swój wybór zawdzięczają partii, która dała im dobre miejsca na liście, a nie głosującym mieszkańcom. Ci ostatni łaski nie zrobili – zagłosowali zgodnie ze swoimi przekonaniami, które już są znane, bo przecież niedawno zostały wyrażone podczas wyborów parlamentarnych.
3. Dla radnego wybranego z partyjnej listy interesy partii stoją ponad interesami mieszkańców. Gdy zagłosuje wbrew swoim partyjnym kolegom, w następnych wyborach może nie dostać dobrego miejsca na liście, albo wręcz zostać z niej usunięty.
4. W efekcie powstaje rozdźwięk pomiędzy mieszkańcami, a ich przedstawicielami. Głos partii staje się donośniejszy niż głos społeczeństwa.
5. Spada zaangażowanie radnych, a kontrolna rola rady nad burmistrzem staje się iluzoryczna. Radny głosuje zgodnie z dyscypliną partyjną, a co za tym idzie nie wnika w projekty uchwał, nie zadaje pytań i nie wyraża sprzeciwu. Radny traci swą podmiotowość i staje się narzędziem do głosowania.
6. Upolityczniony samorząd rodzi niepotrzebne antagonizmy, podsyca złe emocje, które z ogólnopolskiej sceny politycznej przenoszą się na lokalne podwórko.
7. Upolityczniona władza miasta czy gminy jest mniej skuteczna w działaniach, ponieważ nosząc piętno partyjnego szyldu skazana jest na ograniczenia, które nie pozwalają rozmawiać ze wszystkimi. Szukając zewnętrznego finansowania czy zabiegając o inwestycje rządowe partyjny samorząd ograniczony jest tylko do tej opcji politycznej, którą sam reprezentuje. Jeśli barwy polityczne władzy na szczeblu ogólnopolskim, wojewódzkim czy warszawskim są inne, polityczny samorząd staje się bezradny.
8. W relacjach z Warszawą partyjny samorząd nie będzie działał w interesie mieszkańców podwarszawskiej gminy, ani nawet nie wyartykułuje naszych lokalnych potrzeb, bo przecież stolicą będzie rządził śmiertelny polityczny wróg, albo partyjny zwierzchnik, wobec którego należy zachować spolegliwość i usłużność, które mogą zaprocentować w dalszej karierze politycznej.
9. Partyjne listy otwierają drogę do samorządu ludziom, którzy słabo lub w ogóle nie są związani z naszym regionem. Funkcja radnego czy burmistrza jest dla nich często krokiem na drodze kariery politycznej, a nie służbą dla mieszkańców i pracą na rzecz lokalnego środowiska.
Tak – dla bezpartyjnych komitetów
1. Kandydaci lokalnych komitetów poparci przez mieszkańców budują pozycje społecznych liderów, mając gwarancję niezależności i wolności od partyjnych nacisków.
2. Radni z list bezpartyjnych pracują na rzecz lokalnej społeczności, bo czują się odpowiedzialni jedynie przed mieszkańcami.
3. Radny jest w pełni niezależny, a w głosowaniu kieruje się dobrem mieszkańców. Stając się ich liderem i ciesząc się ich poparciem nie musi obawiać się dyscypliny partyjnej. Z jakiegokolwiek komitetu i z jakiegokolwiek miejsca nie wystartuje będą stać za nim wyborcy.
4. Między radnym a lokalnym społeczeństwem nie ma żadnego nadrzędnego obcego ciała, destrukcyjnej siły nacisku torpedującej merytoryczną pracę.
5. Radni pracujący na rzecz mieszkańców są aktywni i zaangażowani, wiedzą że kształtują lokalną rzeczywistość i od ich decyzji zależy przyszłość naszego regionu. Sprawują rzeczywistą kontrolę nad burmistrzem, bo nie podlegają mu politycznie.
6. Brak polityki w samorządzie stwarza perspektywy pracy ponad podziałami, sprzyja merytorycznym decyzjom, pozwala podejmować decyzje korzystne dla mieszkańców oraz stymulujące rozwój naszego regionu.
7. Bezpartyjny samorządowiec bez żadnych kompleksów, z pełną skutecznością może reprezentować mieszkańców w każdej sytuacji, bez względu na to jaka partia rządzi w kraju, czy jakie ugrupowanie reprezentuje prezydent Warszawy czy wojewoda.
8. W relacjach z Warszawą bezpartyjny samorządowiec może domagać się decyzji korzystnych dla mieszkańców podwarszawskiej gminy, wypracowywać kompromisy, mówić stanowczym głosem. Wszak nie rozmawia ze swoim partyjnym szefem.
9. Bezpartyjny samorząd to miejsce dla społeczników, ludzi reprezentujących lokalne środowiska, chcących służyć innym mieszkańcom i dbać o rozwój regionu.
Materiał sfinansowany przez KWW Nasza Gmina – Nasz Powiat
Tak! W sedno!