KONSTANCIN-JEZIORNA Henryk Stokowski zamordowany w konstancińskim posterunku Urzędu Bezpieczeństwa, a także inne ofiary przesłuchań w owianym złą legendą Białym Dworku, doczekają się upamiętnienia


Stylowa willa skąpana w zieleni stoi u zbiegu ulic Wierzejewskiego i Jagiellońskiej od 105 lat. W połowie 1945 roku jej wnętrze obrali sobie za siedzibę funkcjonariusze UB. W tym miejscu bioto i przesłuchiwano mieszkańców podejrzewanych o związki głównie z Armią Krajową. Jednak mury Białego Dworku do dziś skrywają wiele tragicznych tajemnic. Nikt nie wie, ile osób było w nim torturowanych, do tej pory nie odnaleziono dokumentów będących dowodem zbrodni Urzędu Bezpieczeństwa w tym miejscu. UB zatarło nemal wszelkie ślady.

W ostatnich latach najbardziej znaną ofiarą konstancińskim ubeków stał się „Jaskółka”, czyli st. strz. Henryk Stokowski. Przed wojną był w wojsku, brał udział w kampanii wrześniowej, a następnie trafił do niewoli niemieckiej. Gdy powrócił z rodzinne rejony, związał się z AK. To dlatego pod koniec września, na rozkaz Romana Jabłońskiego, szefa konstancińskiego posterunku UB, Stokowski został zabrany z jego domu rodzinnego w Nowym Wierzbnie i osadzony w Białym Dworku. Żołnierza AK poddano okrutnym torturom i wielogodzinnym przesłuchaniom, w wyniku których najprawdopodobniej w nocy z 28 na 29 września zmarł.

– UB zniszczyło całą dokumentację na ten temat. Jednak w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, chyba przez przypadek, zachowały się akta śledztwa prokuratorskiego przeprowadzonego w sprawie mordu. Dotarłem do nich dopiero teraz – mówi Janusz Kłos, który od czterech lat działa na rzecz upamiętnienia „Jaskółki”. – Ciało Henryka Stokowskiego było zmasakrowane. Miał zmiażdżone palce, powyrywane paznokcie, boki i całe stopy sine, a na przegubach rąk pozostały ślady spętania i wieszania. Jako oficjalny powód śmierci podano atak serca – opowiada. Henryk Stokowski osierocił pięciomiesięczną córkę i dwuletniego syna.

Prawda o śmierci Henryka Stokowskiego przez wiele lat była skrywana. Władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (a wśród nich prezydent Bolesław Bierut ) mimo danych obietnic, nie doprowadziły do ukarania sprawców jego śmierci.

Janusz Kłos nie był związany z „Jaskółką” (Stokowski był pierwszym mężem jego matki), nigdy go też nie spotkał. – Mimo to jestem z nim emocjonalnie związany. Jako małe dziecko widziałem, jak mama przeżywała jego śmierć, pokazywała zdjęcia z albumu i opowiadała, że walczył w Powstaniu Warszawskim i w wielkiej bitwie partyzanckiej w Piskórce w Lasach Chojnowskich. To wszystko utkwiło mi w pamięci. Dlatego kiedy mama zmarła, postanowiłem dokończyć jej dzieło, walkę o prawdę – mówi 67-latek.

Instytut Pamięci Narodowej oficjalnie potwierdził, że „Jaskółka” zginął z rąk funkcjonariuszy UB w placówce w Konstancinie-Jeziornie. Wiosną tego roku Henryk Stokowski został pośmiertnie odznaczony Krzyżem z Mieczami Orderu Krzyża Niepodległości nadawanym przez prezydenta RP. Został też awansowany na stopień podporucznika.

Miejsce pamięci ma powstać w tym miejscu. W tle Biały Dworek

W rezultacie starań Janusza Klosa, od kilku miesięcy władze Konstancina-Jeziorny rozmawiają z Urzędem Marszałkowskim Województwa Mazowieckiego o zakupie gruntu pod obelisk przy Białym Dworku (obiekt należy do samorządu województwa).

– Ta procedura jeszcze potrwa, dlategoprawdopdodbnie na początku września podpiszemy umowę o wydzierżawieniu tergo terenu. To pozwoli nam przystąpić do projektowania miejsca pamięci – informuje burmistrz Kazimierz Jańczuk. Rada miejska na te prace już zarezerwowała 30 tys. zł w budżecie gminy.

Burmistrz zdradza, że jest kilka pomysłów na obelisk. Jeden to mur z tablicą u zbiegu ulic Wierzejewskiego i Jagiellońskiej, inny – głaz otoczony metalowymi barierkami. Być może jednak projektanci zaproponują inne rozwiązanie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię