GÓRA KALWARIA Henryk Prajs, który niemal całe życie spędził w Górze Kalwarii, skończył sto lat. Na jego cześć w sobotę wojsko dało widowiskowy pokaz musztry paradnej
Takiej parady Góra Kalwaria jeszcze nie widziała! Piechurzy 1 Batalionu Zmechanizowanego Szwoleżerów im. Zawiszy Czarnego z Orzysza maszerowali po placu obok Ośrodka Kultury przy rytmach nowoczesnego utworu i w trakcie oddali po dwie salwy z karabinów. Skąd aż tak uroczyste obchody urodzin jednego z najstarszych mieszkańców gminy? Współcześni kawalerzyści chcieli w ten sposób podkreślić święto ostatniego żyjącego żołnierza 3. Pułku Szwoleżerów Mazowieckich im. płk. J. Kozietulskiego, który brał udział m.in. w kampanii wrześniowej.
Patriotyzm dowiódł życiem
Podczas uroczystości był czas na modlitwę, wzniosłe słowa i łzy wzruszenia oraz radości. Podczas mszy św. w kościele parafialnym w Górze Kalwarii ks. proboszcz Andrzej Jerominek mówił o oddaniu weterana dla ojczyzny i bohaterstwie. W późniejszych wystąpieniach przemawiający podkreślali, że dla Henryka Prajsa, „Bóg, Honor i Ojczyzna były najważniejsze”. – Pan Henryk dowiódł to swoim życiem – oznajmił gen. bryg. Jarosław Gromadziński, dowódca 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, formacji współczesnych szwoleżerów. A rtm. Piotr Szakacz, założyciel konnego ochotniczego Szwadronu Honorowego 3. Pułku Szwoleżerów Mazowieckich im. płk. J. Kozietulskiego przekonywał z kolei, że pan Henryk jest dla młodych kawalerzystów „ojcem, dziadkiem oraz przyjacielem i nie wyobrażają sobie, aby go zabrakło”. – Gdybym miała określić mojego tatę w trzech słowach, powiedziałabym: Polak, żołnierz, patriota – oznajmiła natomiast córka stulatka Małgorzata Blicharz.
Burmistrz Dariusz Zieliński gratulował jubilatowi, że „tak pięknie przeżył sto lat swojego życia”. – Jest pan dla nas wzorem – dodawał gospodarz gminy. Dziękował również Henrykowi Prajsowi za to, że krzewi wśród dzieci patriotyzm i wiedzę o dziejach swojego ukochanego miasteczka.
Kiedy władze miasta wręczyły stulatkowi szablę na pamiątkę, w jego oczach pojawiły się łzy. – Przed wojną i w czasie okupacji miałem ciężkie chwile. Jednak spotkałem bardzo miłych ludzi. Niech Bóg da tym ludziom szczęście i zdrowie. Wszystkim dziękuję bardzo za obecność – mówił łamiącym się głosem. List do jubilata skierowała również premier Beata Szydło.
Zapytaliśmy Henryka Prajsa, jaka jest jego recepta na długie życie.
– Nie palić papierosów, nie pić wódki, skromnie jeść, mieć dobre usposobienie i pozytywne nastawienie do życia. I nic więcej nie trzeba – odparł.
Po mszy św. rodzina i przyjaciele stulatka ustawili się do wspólnej fotografii. Jubilat doczekał się jednej córki, sześciorga wnucząt i pięciorga prawnucząt.
Życie obok śmierci
Henryk Prajs urodził się 30 grudnia 2016 r. w biednej żydowskiej rodzinie. Gdy miał 2 lata, stracił ojca (zabili go bandyci). Odtąd rodzinę utrzymywała matka – uboga krawcowa. Za jej radą też zdobył wykształcenie krawieckie. W wieku 21 lat został szwoleżerem, ukończył szkołę podoficerską. We wrześniu 1939 roku pod Olszewem poprowadził swoją sekcję do boju z Niemcami. Został ranny w głowę, lecz bił się dalej, aż do utraty przytomności. Trafił do niewoli sowieckiej, gdzie desperacko walczył o życie. Kiedy w styczniu 1940 roku powrócił do Góry Kalwarii rozpoczął się nowy koszmar w jego życiu – holokaust, w którym stracił całą rodzinę i prawie wszystkich przyjaciół z rodzinnego miasta. Przez cztery lata był zmuszony ukrywać się i jak sam mówi „prowadzić życie obok śmierci”. Natrafił na gospodarzy w okolicach Magnuszewa oraz po drugiej stronie Wisły, którzy – mimo iż groziła im śmierć – dali mu schronienie.