PIASECZNO „Czarownica z Piaseczna” to spektakl wyjątkowy w historii miejscowych teatrów. Choć powstał on już 20 lat temu, to wciąż jest wystawiany i cieszy się niesłabnącym powodzeniem. Tym razem po raz pierwszy można go było obejrzeć w Centrum Edukacyjno Multimedialnym
Dokładnie dwie dekady temu Ewa Kłujszo, instruktorka teatralna przy Centrum Kultury w Piasecznie, powróciła z urlopu macierzyńskiego i wtedy to właśnie narodził się pomysł przygotowania nowego spektaklu. „Czarownica z Piaseczna” to sztuka osnuta wokół prawdziwej historii, która wydarzyła się w osiemnastowiecznym Piasecznie. Powstała według powieści historycznej Marii Ziółkowskiej i opowiada o tym jak do naszego miasteczka przybywa wędrowna trupa komediantów, wraz ze swoją świtą zjeżdża na polowanie król August III, a w lochu czeka na wyrok oskarżona o czary, młodziutka Honoratka.
Jako pierwsze „Czarownicę z Piaseczna” zagrały zespolone siły dwóch grup – Teatrów ŁUPS i Nie Na Temat.
– Sztuka powstała na jubileusz – wspomina Ewa Kłujszo. – Całe wakacje poświęciłam na rekonstrukcję XVIII-wiecznych strojów, które szyłam osobiście. Niektóre z nich, jak kostium Janka czy Muzyka, „grają” zresztą do dziś.
Współczesna wersja spektaklu różni się od tej sprzed 20 lat. Pewną ciekawostką jest to, że Janek, czyli Ziemowit Kłujszo kiedyś w pierwszej edycji miał dziewięć lat i grał wówczas pastuszka. Część aktorów, jak choćby Małgorzata Czerwińska czy Bartłomiej Ziembicki, wciąż obsadza jednak te same postaci. Dorota Cichocka-Zawada niezwykle przekonująco wypadła z kolei w dwóch rolach męskich – Muzyka i Wartownika.
– Trzeba było mocno uważać na tonację głosu i mówić nisko, a… nie zawsze było to łatwe – mówi Dorota Cichocka-Zawada. – My się po prostu świetnie bawimy grając. Same przygotowania do spektaklu były niezwykle intensywne, pełne dynamizmu i ciekawych rozwiązań, ale przede wszystkim przynoszące dużo radości nam wszystkim.
Zmieniła się również oprawa muzyczna autorstwa Tomasza Kłujszo. O ile kiedyś wszystko było skomponowane, zagrane i nagrane przez samego kompozytora, to obecnie obowiązuje formuła grania na żywo. Usłyszeć więc można w spektaklu takie instrumenty jak akordeon, skrzypce (choć akurat w CEM niestety skrzypaczka nie mogła wystąpić), tamburyn i werbel.
– Szkoda tylko, że nie wszystkie sztuczki kuglarskie mogły zaistnieć, bo scena jest za mała i „salta” zagrażałyby widowni i aktorom – przyznaje Ewa Kłujszo. – Uważam, że „Czarownica z Piaseczna” powinna być w repertuarze non-stop i mieć szczególne względy właśnie jako wyjątkowa sztuka lokalna. Chyba nie ma zbyt wielu takowych w Polsce.
Reżyser przedstawienia nie ukrywa, że chciałaby również zaprezentować spektakl z nieco większym rozmachem i… z uzupełnioną fabułą.
– W powieści jest wątek „nawiedzania przez diabła” pana Żabieńskiego, który został zupełnie pominięty w sztuce – zdradza instruktorka. – Chodzi o intrygę przeprowadzoną przez „dwór”, ale nie mogę nic więcej zdradzać, bo zamierzam to kiedyś zrobić i… byłby to spoiler. Przydałaby się też większa scena, bo… wtedy można pofikać. Marzy mi się chodzenie po linie, akrobacje z prawdziwego zdarzenia, śpiewanie na głosy, orkiestra na żywo i takie tam drobiazgi…
Miejmy nadzieję, że gmina doczeka się jeszcze w przyszłości tak dużej sali, że będzie można pokazać „Czarownicę z Piaseczna” w pełni dostosowaną do reżyserskich wyobrażeń.
A dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji zobaczyć przedstawienia, mamy dobrą wiadomość. Już 14 stycznia „Czarownica z Piaseczna” będzie wystawiona w Domu Kultury w Piasecznie, a 26 stycznia zawita do konstancińskiej Hugonówki.
Grzegorz Tylec