PIASECZNO – Najpierw ludzie wydeptali w tym miejscu ścieżkę, potem gmina posadziła tu rośliny – mówi pan Zbyszek, pokazując fragment parku miejskiego, znajdujący się obok wyjścia na ulicę Zgoda. – Ale to był dopiero początek, bo „bitwa” spacerowiczów z urzędnikami wkracza właśnie w kolejną, trzecią już fazę…
– Parkowe alejki od początku były zaprojektowane w sposób akademicki. A ludzie i tak chodzili po swojemu, wytyczając nowe ścieżki – uważa nasz rozmówca. – Jednak prawdziwa wojna urzędników z mieszkańcami odbywa się w jednym miejscu… Co ciekawe, żadna ze stron nie zamierza ustąpić…
Pan Zbyszek prowadzi nas przez parkowy trawnik w kierunku rabaty z różami.
– Na początku rosła tu tylko trawa – mówi. – Ludzie zrobili więc sobie skrót w kierunku ulicy Zgoda. W tym momencie gmina powinna pójść spacerowiczom na rękę i „dosztukować” kawałek alejki. Zamiast tego zaorano tę prowizoryczną ścieżkę i posadzono rośliny. Ludzie zaczęli więc chodzić obok, między różami. Gmina nie zraziła się jednak i kilka dni temu postawiła w tym miejscu dwa drewniane płotki. To już trzecia odsłona bitwy o ten skrawek parku. Obstawiam, że mieszkańcy tak tego nie zostawią i płotki zaraz znikną.
Czy tak rzeczywiście będzie? Przekonamy się wkrótce.
TW
Wielka afera o pół kilo sera.
A zważając na obecne ceny sera, to pewnie tak o jakieś 10 dkg.
Mogli zastosować system brytyjski, siejąc trawę a następnie wytyczając alejki tam gdzie użytkownicy wytyczyli ścieżki.
Ja się tylko zastanawiam ile godzin dziennie mieszkańcy oszczędzają chodząc tym skrótem przez trawnik i kwiaty… Ma ktoś może jakiś wzór, żeby to obliczyć? Propozycje na wykorzystanie zaoszczędzonego czasu również są mile widziane 😉
Urzędniki zawsze wiedzą lepiej. Podważanie ich kompetencji to poważne wykroczenie.