PIASECZNO Dojście z ulicy Sienkiewicza na piaseczyński peron wciąż jest fatalne. Pasażerowie ślizgają się w błocie i kluczą między kałużami. Gmina tłumaczy, że to nie jej teren i obiecuje, że porozumie się z PKP by zrobić chodnik. Mijają jednak kolejne miesiące i nic się nie zmienia
O fatalnym dojściu do piaseczyńskiego peronu pisaliśmy już w czerwcu. By dostać się do pociągu pasażerowi brodzili w błocie, próbowali utrzymać równowagę idąc gęsiego po torze, kluczyli między kałużami. Od tamtego czasu minęły trzy miesiące i nic się nie zmieniło.
– Zbudujemy chodniczek – zapewniał burmistrz Piaseczna Zdzisław Lis, w rozmowie z nami 12 lipca. – Mamy zgodę PKP i robimy ten chodnik. Lada dzień, jeszcze w lipcu powinien być zrobiony – zapowiedział burmistrz.
Ładny chodnik. Szkoda, że prowadzi donikąd…
Dziś mamy 25 września i chodnika jak nie było tak nie ma.
– Wyjście z peronu w stronę Sienkiewicza to coś dramatycznego – oburza się jeden z naszych Czytelników. – Te bałwany postawiły płoty, pociągnęły chodnik donikąd i pasażerowie przedzierają się przez bezdroża. Zaraz będzie sezon chlapy, później śniegów i roztopów. Już nie mówię nawet o matce z wózkiem, ale zwykła osoba przedziera się na Sienkiewicza po polu błota. Tam nie ma żadnego (!) przejścia do Sienkiewicza, żadnego połączenia z chodnikiem na wiadukcie! Idzie się po szynie wąskotorówki, a potem ślizga w błocie przy pasie wąskotorówki i skacze po podkładach. Nie wiem dla kogo jest to wyjście co zrobili? – pyta retorycznie Czytelnik.
– Prowadzimy rozmowy z PKP, byśmy mogli zrobić dojście do peronu – poinformował nas w piątek wiceburmistrz Daniel Putkiewicz. – Mam nadzieję, że nie będzie przeszkód formalno-prawnych i chodnik łączący z ul Sienkiewicza wkrótce powstanie. Jesteśmy gotowi go zrobić, jeśli tylko PKP wpuści nas na teren.
Wygląda więc na to, że od lipca perspektywa chodnika nie tylko się nie przybliżyła, ale wręcz oddaliła. Przed nami słotne jesienne dni. Panie Burmistrzu! Może jeśli nie chodnik to choć wypożyczalnię gumowców?
Adam Braciszewski