PIASECZNO Od ponad 10 lat pracownicy urzędu gminy w Piasecznie opiekują się kotką. – To kotka urzędowa, tam mieszkająca i karmiona ze składek pracowników – poinformował Arkadiusz Czapski, który pełni funkcję sekretarza urzędu.
Jako, że nie wszyscy wiedzą o „urzędowym kocie” ostatnio przy wejściu do magistratu pojawił się stosowny komunikat. – Powiesiliśmy przy wejściu taki komunikat, by miłośnicy kotów nam jej nie zabierali, uważając ją za bezdomną lub komuś zaginiętą – informuje Arkadiusz Czapski. – A jest z nami ponad 10 lat.
AB
To wspaniałomyślne! Zwierzęta w urzędach łagodzą obyczaje, wręcz ocieplają wizerunek urzędu. Super ze gmina zatroszczyla sie o kotke, może czas na kolejnego zwierzaka? W Polsce coraz więcej placówek państwowych decyduje sie na dzielenie ich miejsca pracy z bezdomnymi psami. Kawiarnie przyjmują bezdomne koty. W koncu to człowiek zgotował im taki los. Moze gmina Piaseczn mogłaby skorzystac z doswiadczeń innych i wdrożyc ?
Ps. dobrze ze gmina zadbała o tabliczkę informacyjną bo jak ktoś natknął sie na kota to skąd miał wiedzie kto jest „właścicielem”?Moze na wszelki wypadek przydałaby sie jakaś adresatka dla kici?
Oby wiecej takich inicjatyw w naszym!
„Super ze gmina zatroszczyla sie o kotke, może czas na kolejnego zwierzaka?”
==========================================
Good idea!
Zgodnie z herbem Piaseczna powinno to być stado baranów (jeden mógłby czuć się samotnie). Władze Piaseczna, tworząc takie Piaseczyńskie Urzędowe Stado Baranów, pokazałyby przy okazji, że mają do siebie zdrowy dystans, samokrytycyzm oraz poczucie humoru. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi!
Piaseczyńskie Urzędowe Stado Baranów należałoby oczywiście wyprowadzić z urzędu na pastwisko w parku miejskim. Żeby się nie porozłaziły po okolicy, potrzebne byłyby jeszcze psy pasterskie. Do tego oczywiście jakiś baca, a baca mógłby mieć kota, może nawet tę czarną kocicę z urzędu. Albo samczyka, toby się Piaseczyńskie Urzędowe Stado Kotów szybko rozrosło. Wtedy to już chyba trzeba byłoby stworzyć jakąś Piaseczyńską Urzędową Miejską Kociarnię albo zacząć hodować psy, żeby polowały na te nadmiernie rozmnożone koty, bo straż miejska raczej się do tego zajęcia zagonić nie da (chociaż nie ukrywam, że widok strażnika miejskiego – byłego „psa” na emeryturze? – wspinającego się na drzewo za kotem były dla mnie – i pewnie nie tylko – wielce zabawny).
Aha, zapomniałbym o urzędowych świniach! Żeby wszystko było w kupie, to trzeba je dołączyć do stada baranów. Będą sobie ryły w glebie, żarły żołędzie i użyźniały teren odchodami . Trawa będzie lepiej rosła i barany będą mieć więcej pożywienia, więc całe przedsięwzięcie będzie się pięknie „spinać” z ekonomicznego punktu widzenia. Tym bardziej, że od czasu do czasu jakiegoś barana albo świnkę baca będzie mógł zaszlachtować, zapewniając w ten sposób pożywienie dla siebie, psów i kotów. Samofinansujący się obieg zamknięty, a przy okazji atrakcja turystyczna 🙂
Napisałeś się aż mi cie żal.
Baranem to jesteś ty a śmierdzi od ciebie jak od świni simian raticus haha
1) Ewolucyjnie Simian Raticus ma bardzo mało wspólnego ze świnią. Z grubsza tyle samo co ty. Nie ukrywam, że nie jest to dla mnie miła konstatacja 🙁
2) W przeciwieństwie do niektórych nie mam problemu z pisaniem (a poniekąd sprawia mi to nawet pewną przyjemność). Rozumiem, że zazdrościsz. Przykro mi, ale nie pomogę. Próbuj, na naukę nigdy nie jest za późno 🙂
A jakiz to los „gotujemy” tym zwierzętom.Gdy były dzikie wtedy nie były bezdomne?:)) Dla mnie to symbioza pies,kot nie był by blisko czlowieka,gdyby nie miał z tego korzyści.
a c, żeś pojechał o kostce brutalu:) synu…
W m-iście dużo kotków do Poszanowania!
ŁADNIEJSZA BIAŁA ma od parunastu lat swoje miejsce, nie przybłęda jak to określiłeś swego czasu